Ciągle to samo! Ciągle! Konoo był pewien, że ląduje w bezpiecznym miejscu. Był też pewien, że na statku nie ma więcej Rodianinów. Ale cóż poradzić? Wysepka wyglądała na bezpieczną, a Rodianie jednakowo.
Stał tak sobie teraz, patrzył się w lufę wycelowanej w niego broni i trawił w myślach kolejną porażkę. Tym razem o tyle bolesną, o ile może być bolesna wiązka lasera trawiąca jego wnętrzności. Nawet przez myśl mu nie przeszło, by sięgnąć po własny blaster i bawić się w pojedynreek strzelecki. Zresztą nie miałby szans.
No nie! Tak być nie może! Dajcie mi wszyscy spokój! Dosyć!
Koniec bierności...
Twi'lek wrzasnął na tyle głośno i przeraźliwie, na ile potrafił zmusić do tego zdrętwiałe ze strachu struny głosowe.
- ŁAP STER! TONIEMY! - Nie czekając na reakcję, a raczej wystrzał, ugiął gwałtownie nogę by wylądować w sięgającej mu już kolan wodzie i odbił się od jednej ze ścian by odpłynąć gdzieś na bok, w głąb pojazdu. Woda zamieniła wrzask przerażenia w wydobywające się z jego ust bąbelki powietrza. Znów musiał liczyć na swój fart...
Ostatnio edytowane przez Keth : 07-12-2008 o 13:02.
|