Wątek: Powrót Sithów
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-11-2008, 20:59   #4
woltron
 
woltron's Avatar
 
Reputacja: 1 woltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumny
- Słuchaj Gaaba może źle zaczęliśmy naszą znajomość... ale wszystko da się jeszcze naprawić – powiedział Garlik, uważnie obserwując cielsko Hutta – Jeżeli chcesz to dostarczę ci pałeczki śmierci. Może nie jutro, ale powiedzmy za dwa, trzy tygodnie skoro tak bardzo ci na nich zależy. Co do ceny, to pójdę po kosztach... powiedzmy 1000 kredytów za pudełko. Co ty na to?

Werdin ciągle patrzył się na hutta. Żaba, bo tak Garlik przezywał przedstawicieli tej rasy, wydawał się zaskoczony propozycją człowieka, ale tylko przez chwilę - stanowczo za krótko jak dla Garlika.

- Hahaha - zaśmiał się hutt, który zdążył się pozbierać po uderzeniu - Dobra próba Werdin, ale nie zależy mi na pałeczkach. Je może mi dostarczyć byle głupiec. Chcę twojej śmierci. Jesteś cierniem w mojej dupie i psujesz mi interesy. Zresztą dosyć gadania, czas umierać - Hutt uśmiechnął się złośliwie i ruszył, zaskakująco szybko, do przodu.

- Masz rację - odpowiedział spokojnie Werdin, poprawiając ubranie. Jego głos brzmiał naturalnie, na tyle na ile było to możliwe - zostało ci jakieś 30 s.

Hutt zatrzymał się z metr od Garlika z ręką wyciągniętą w kierunku szyi człowieka, zawahał się. Człowiek tylko na to czekał, przeskoczył jedno z metalowych krzeseł leżących na ziemi i rzucił się obok zaskoczonego Gaaby. Już prawie minął zielone cielsko, gdy poczuł mocne uderzenie w lewy bok. Siła ciosu była na tyle duża, że upadł na stół, strącając przy okazji na ziemię kilka szklanek. Spróbował się podnieść, ale nie zdążył. Młody Hutt był szybszy.

- Niezła próba Garlik, ale ludzie nie doceniają naszej szybkości. Owszem starsi huttowie, którzy się zaniedbają, mają poważne problemy z poruszaniem się, ale młodzi nigdy - szarozielone palce zacisnęły się na szyi człowieka. Gaaba podniósł go do góry, tak by mieć twarz mężczyzny na wysokości swojej twarzy. Hutt uśmiechnął się, napawając się widokiem wierzgającego człowieka, który walczył o każdy oddech. - Ciekawe jak długo wytrzymasz? Może pobijesz rekord Rodianina, którego ostatnio zabiłem.

- Hrraahr - człowiek próbował coś powiedzieć, jednocześnie próbując rękoma rozluźnić żelazny uścisk na szyi, a nogami szukając oparcia.

- Co mówisz? A tak... twoja żona. Nie martw się, zajmiemy się nią. Mój wujek ma miły burdel na Nar Shaddaa. A może trafi na mój prywatny statek... sam nie wiem, jak sądzisz? - popatrzył się na Werdina, który przestał się rzucać i słabł coraz bardziej - Już umi...

Hutt nie skończył zdania, gdy dostał drgawek. Puści człowieka na ziemię, sam łapiąc się za szyję. Z jego ust zaczął wypływać biała piana, przesunął się bliżej stołu, próbując złapać równowagę, ale nie zdążył. Wielkie, zielono-szare cielsko osunęło się z łoskotem na stół, który złamał się pod ciężarem Gaaby.

Tymczasem pół-przytomny Werdin łapał chciwie powietrze. Na jego szczęście Hutt nie uszkodził mu krtani. Po kilku sekundach podniósł się i na czworaka podszedł do Hutta, który jeszcze żył. Wielkie oczy Hutta patrzyły się na niego błagalnie. Werdin uśmiechnął się paskudnie, tak paskudnie jak tylko potrafił:

- Widzisz Gaaba - ciągnął dalej - wy żaby też nas lekceważycie. Trucizna którą ci poddałem działa jedynie na przedstawicieli twojego - człowiek powiedział to wyraźnie zniesmaczony - gatunku. Mało kto o niej wie, ja sam dowiedziałem się o jej istnieniu przez przypadek, a znalezienie kogoś kto potrafi ją wyprodukować zajęło mi kolejne parę lat i kosztowało majątek. No, ale czas na mnie - powiedział Wardin wstając. Z pewnymi problemami podszedł do Hutta. Krok nadal miał chwiejny, ale przestał być szarobiały na twarzy. Stojąc na ciałem Hutta, oparł ręce o ścianę. Podniósł prawą nogę i kopnął Hutta w twarz - to za to, że chciałeś mnie zabić - z rozbitych nozdrzy hutta zaczęła lecieć żółtawa maź -a to za to co chciałeś zrobić Veris - tym razem Werdin kopnął Hutta z całej siły. Poczuł jak kości twarzy Hutta pękają pod jego butem. Ciało Hutta przestało drgać. Graaba był martwy.
- No to jesteśmy kwita... - stwierdził głośno Garlik. Pochylił się nad ciałem Hutta i przeszukał je. Nie znalazł nic ciekawego, ale zabrał jeden z sygnetów Hutta, ponieważ nie wątpił, że ktoś w galaktyce był gotów zapłacić za śmierć Żaby.
Następnie chwycił jedną z nierozbitych butelek wody, leżących obok stołu. Wypił kilka łyków, resztę wylał na głowę. Zamknął oczy i uspokoił oddech oraz myśli. Pomogło, choć nadal czuł się słaby.
Popatrzył się po pokoju. Oprócz ciała Graaby, kilku rozbitych i nierozbitych butelek oraz naczyń, zniszczonego stołu i krzeseł nie było tu nic co pomogłoby mu w sytuacji w jakiej się znalazł. Blastery i komunikator zostały w pomieszczeniu do którego prowadził zawalony korytarz. Rozbił pustą butelkę z woda, która trzymał w ręku i nieco zrezygnowany ruszył przez niezawalone wyjście, przygotowane na kolejne, niemiłe niespodzianki.
 
__________________
"Co do Regulaminów nie ma o czym dyskutować" - Bielon przystający na warunki Obsługi dotyczące jego powrotu na forum po rocznym banie i warunki przyłączenia Bissel do LI.

Ostatnio edytowane przez woltron : 16-11-2008 o 21:09. Powód: poprawki
woltron jest offline