Pieczołowite układanie w głowie przyjemności, jakie zgotuje mości Głodowskiemu, przerwało jej nagłe wyznanie Zaporożca. Nu, to kończmy te pogwarki tedy i w drogę. - rzekła szorstko.
Przemyśliwania bez żalu porzuciła. Ot, czasu aż zanadto będzie, aby stosowne poczynania obmyślić. - Frater, siadaj no na mojego bachmacika, ja wezmę klaczkę Kreczyńskiej. Kozaczynie jej nie ostawimy, bo i z jakiej przyczyny, ale dla ciebie za ostry to konik. Przeor spokojny, a twego złośliwca przedamy na pierwszym postoju. Dobry on ci może dla mnicha, jak z kwestą z klasztoru jedzie, ale nie na pogoń, boć filozofuje nad każdym stąpnięciem, spowolni nas.
Tatarzynka złapała za uzdę Kundzi i wskoczyła na siodło. Klaczka zbiesiła się gwałtownie, ściśnięta kolanami zadrobiła jak tancerka, parsknęła gniewnie i w galop iść chciała, ale ją Nuszyk na miejscu wprawnie osadziła. - Diablica! - zaśmiała się serdecznie. - Wieczorem w Wronce staniemy, jest tam karczma, a stawy rybne niedaleczko, rybkę jakowąś dla Waszeci na wieczerzę nabędę, a i zawędzonych jakichś na drogę dalszą - mlasnęła ze smakiem. Z dawna miała na jakowąś tłustą rybkę oskomę. - Tam rozpytamy o hultai i na noc staniemy...
Przerwała i wzrok wbiła w mości Głodowskiego, któren właśnie guzy Kozakowi odebrane do sakiewki wsypywał. Wytrzeszczyła zrazu oczy, a potem śmiechem szyderczym ryknęła. - A oto i Defensor Rzplitej, wojennik znamienity, bitwę wielką nad wrażymi siłami wygrawszy, kontrybucjami się raduje! To żeś Waćpan zawojował... - Nuszyk zakrztusiła się śmiechem, aż jej ślozy z oczu poszły. - a niechże mnie posiekają, paradne to!
Ostatnio edytowane przez Asenat : 16-11-2008 o 21:50.
|