Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-11-2008, 14:49   #95
Kaworu
 
Kaworu's Avatar
 
Reputacja: 1 Kaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputację
Rodecki zrobił piękna rundkę po domku, zanim odnalazł swoją wysłużoną komórkę. Szukał jej wszędzie- w łazience, bałaganie panującym w sypialni, kuchni, ubraniach. W końcu udał się do swego laboratorium. Tylko tam mogła się znajdować.

Z stosu mniej lub bardziej nowych części dobiegła nagle polifoniczna wersja „Too long” Daft punka- ulubionego zespołu Rodeckiego. Mężczyzna podszedł do telefonu i rozłączył się, nie patrząc nawet na wyświetlacz. Odnalazł w pamięci urządzenia numer podpisany jako „Fundacja” i nacisnął zieloną słuchawkę.

*- Zymunt Berner, witam - w słuchawce rozległo się basowe głosisko przełożonego wrocławskich Eterytów.
Zygmunt, muszę zapamiętać - obiecał sobie solennie Rodecki. - Zygmunt, Zygmunt, to nie takie trudne

- Panie Zbigniewie, mówi Paweł Rodecki...
- Rodecki - westchnął Berner po drugiej stronie linii, jakby ktoś mu nagle zwalił na ramiona wielki ciężar. - Poczekaj chwilę... Pani Sylwio, wychodzę na chwilę, gdyby zadzwoniła profesor Zacharska z Warszawy, proszę powiedzieć, że za 15 minut oddzwonię.
W słuchawce rozbrzmiały kroki, a potem trzaśnięcie drzwiami.
- Rodecki! - zduszony szept Bernera wywołał ciarki u Pawła. - Jak mogłeś mi to zrobić, jak mogłeś zrobić to NAM? Czy to było takie trudne, odebrać chłopaka z dworca? Jak my wyglądamy w oczach innych tradycji, skoro gubimy członka własnej i wszyscy są angażowani w jego szukanie? Ta żmija Zacharska postawiła wszystkich na nogi, a na koniec zażądała... - Berner chyba dostrzegł, że się zagalopował, odkaszlnął, i zaczął mówić powoli, jakby rozmawiał z dzieckiem. - Paweł, pokładamy w tobie, i w tym młodym, zdolnym człowieku, którym się miałeś zaopiekować, wielkie nadzieje, zwłaszcza że obaj macie wziąć udział w projekcie ważnym nie tylko dla naszej tradycji, ale dla całej naszej społeczności we Wrocławiu. To, że nawaliłeś, prawie przekreśliło twój udział! Na szczęście, udało nam się ugłaskać Zacharską, ale uważaj, bo drugiej szansy dla ciebie nie będzie.
Posłuchaj, Paweł. Stefan Oderfeld chce założyć nową fundację, macie w niej być ty i młody uczeń Zacharskiej. To wielka szansa dla was obydwu. Opiekuj się dobrze chłopakiem, żeby chciał u nas zostać. Ze swojej strony staramy się o stypendium dla niego, żeby pomóc mu w studiach... ale tego mu nie mów na razie. Masz coś do pisania? Weź kartkę i pisz: ten czwartek o 8 rano, w budynku Nowej Giełdy na skrzyżowaniu Krupniczej i Włodkowica. Przyjedź razem z chłopakiem. To będzie spotkanie odnośnie nowej fundacji. I weź zwolnienie z pracy na piątek i następny tydzień, Oderfeld coś przebąkiwał o jakimś wyjeździe.*

Rodecki słuchał tego, co mówił do niego Pan Zbigniew i posłusznie zanotował wszystko na kartce, która zazwyczaj służyła mu do obliczeń dotyczących Modulatora Ciśnieniowego. Było mu smutno - pan Berner zawiódł się na nim, fundacja wypadła okropnie, a do tego wszystkiego ta cała Zachodzka…

Może dzwonienie nie było dobrym pomysłem?

Mimo wszystko jednak Paweł zebrał się w sobie i przedstawił całą sytuację.

- Panie Berner, przepraszam. Naprawdę nie chciałem zgubić Mirka, ale odcięli mi telefon stacjonarny, a komórka zapadła się pod ziemię. Ale proszę się nie martwić- doskonale się dogadujemy z Mirkiem i wszystko wygląda cacy. Tylko, widzi pan…- Rodecki wziął powietrze w płuca, chcąc przejść do sedna sprawy.

- Tu się dzieją dziwne rzeczy. Mieliśmy niespodziewaną burzę a nasi nowi znajomi, Daria i Szymon, oskarżyli o jej powstanie mnie i Mirka. A my tylko zrobiliśmy doświadczenia z Modulatorem. W dodatku wszyscy mieliśmy dziwne sny. To pewnie tylko pole magnetyczne wywołane burzą i ewentualne sygnały podprogowe w postaci grzmotów ale wszyscy są zgodni, że to sprawa duchów. I mówią dziwnym językiem, to chyba jakaś nowa podkultura.- zaczął wyżalać się Rodecki, zapominając o celu, dla którego zadzwonił do Fundacji. Po chwili przypomniał sobie, czemu wykręcił numer i wyjaśnił najważniejsze.

- I… Mirek twierdzi, że jakaś kobieta zginęła. Chyba mu się to śniło, ale potem zadzwonił jego telefon i usłyszał w nim krzyk. Kiedy chciałem zadzwonić po policję, stwierdził, że tam wszyscy śpią i że powinienem zwrócić się do Fundacji. Ma Pan dla nas jakąś radę?- Spytał Paweł. Miał naprawdę dość całej tej sytuacji. Nie rozumiał nikogo, nikt mu nie potrafił niczego wyjaśnić i w dodatku ciążyło nad nimi widmo zdarzeń paranormalnych. Zaczynała go też boleć głowa i piec uczucie wstydu, że zawraca głowę Pana Bernera błahostkami. Ale chyba tylko on mógł coś poradzić na problemy, które zaczęły gnębić spokojne domostwo Rodeckiego…

*Berner milczał. Rodecki nie mógł wiedzieć, co się dzieje w głowie przełożonego Fundacji, i obgryzając paznokieć kciuka czekał na odpowiedź. A Berner myślał o urlopie, o zarezerwowanym locie do Finlandii, o ptakach nad rozległymi jeziorami, o lornetce i wysokiej klasy aparacie, którym robiłby tym ptakom zdjęcia. Robiłby, bo nigdzie nie pojedzie, skoro wszystko spektakularnie wali się w drobiazgi.

- Paweł, daj mi Marka do telefonu.
- Kogo?
- Twojego podopiecznego. Marka.

- Marek Różogórski, słucham.
- Mówi Zygmunt Berner, przełożony Fundacji, nie mieliśmy jeszcze okazji porozmawiać. Mogę ci mówić po imieniu.
- Oczywiście.
- Zatem, Marku, co tam się stało?

Berner wysłuchał tłumaczeń nastolatka i pomału układał sobie wszystko w głowie. Zebrała go nagła ochota, żeby ugryźć się ze złości we własną dupę za pomysł, że dołączenie Rodeckiego do projektu pomoże go uspołecznić, wyjdzie wszystkim na dobre... Marek usłyszał tylko ciężkie westchnienie.
- Marku, nie będę owijał w bawełnę, Pawła już zdążyłeś poznać, wiesz, jaki jest. Chcę, żebyś postarał się patrzeć na to, co Paweł potrafi, i przymknął oko na pewne jego... niedoskonałości. Paweł jest cholernym geniuszem, natomiast... nie radzi sobie z ludźmi. W ogóle. Do tego nie jesteśmy w stanie mu wytłumaczyć, że jest magiem. On tego nie przyjmuje do wiadomości. Liczę, że dzięki znajomości z tobą wyjdzie na prostą. Szkoda by było, gdyby fundacja straciła taki umysł.

- Natomiast jeśli chodzi o wydarzenia poprzedniej nocy. Z eksperymentem mieliście szczęście. Dzwonił do mnie przed wami Kamil Świeczko. Nie powiedział, skąd to wie, ale twierdził stanowczo, że część energii, która wam się wymknęła, rozładowała się w burzy, a część poszła w Umbrę, gdzie ściągnął ją jakiś duch. Na przyszłość: uważajcie...
Jeśli zaś chodzi o twój sen... Skoro już taka sytuacja zaszła, moim, podkreślam, moim zdaniem, powinieneś iść tym tropem. Ignorowanie ostrzeżeń otrzymywanych z tamtej strony kończy się na ogół tragicznie.
Będę już kończył. Pilnuj, proszę, Pawła. Jestem pewien, że znajomość z nim nauczy cię wielu rzeczy, nawet jeśli czasami będziesz je musiał z niego wyciskać na siłę. Jakby co, zapisz sobie mój telefon i dzwoń o każdej porze. I zadbaj, żebyście obydwaj byli o 8 rano w czwartek w siedzibie Wirtualnych Adeptów, zapisz sobie adres: budynek Nowej Giełdy, skrzyżowanie Krupniczej i Włodkowica, to niedaleko Rynku. Będziemy rozmawiać o projekcie, w którym uczestniczycie obydwaj. Planowany jest jakiś wyjazd, niech Paweł weźmie zwolnienie z pracy. Do widzenia, chłopcze.
- Do widzenia panu, do czwartku.
- Tak tak...

Berner odłożył słuchawkę i miarowo łupnął głową w parapet. Wrócił do gabinetu i poprosił Sylwię, aby odwołała jego wyjazd, jego wymarzony wyjazd, po czym puścił młodą maginię do domu.

Popatrzył ponuro po rysunkach ptasich szkieletów, którymi miał obwieszone ściany. Berner wielbił ptaki jako najdoskonalsze, najbardziej precyzyjne maszyny, jakie stworzyła natura.

A ponieważ nigdy zbyt długo nie załamywał rąk nad tym, czego zmienić nie może, wyciągnął z szuflady przepustkę na pola wodonośne Wrocławia, zadzwonił do Zacharskiej i do Stefana, przy czym tylko tej pierwszej straszliwie nakłamał, po czym przebrał się w strój maskujący, objuczył sprzętem i pojechał cykać zdjęcia żurawiom.*

* - by Asenat
 

Ostatnio edytowane przez MigdaelETher : 24-11-2008 o 20:22.
Kaworu jest offline