Eidur szedł szybko cały czas prosto, tak jak prowadziła uliczka. Rozglądał się co prawda na boki, w ciemne zaułki, powstałe pomiędzy niektórymi domami. Wydawało mu się, że w niektórych mignęły błyszczące w mroku oczy, lub blade twarze, ale trzymał się wskazanego kierunku. Miał nadzieje że Sare nic złego tu nie spotkało. Po chwili w deszczu zamajaczyła jakaś postać. Eidur zwolnił trochę swój marsz, przesunął ręce w pobliże pasa. Gdy postać odwróciła się w jego stronę, rozpoznał Ją od razu i ruszył szybciej. Gdy spotkali się na ulicy, podniósł ręką połę płaszcz, by spróbować osłonić drobną istotkę przed deszczem.
[user=184,532,1198,1153]
- Saro, nie powinnaś chodzić w taką pogodę po dworze, bo jeszcze się zaziębisz i rozchorujesz - powiedział swoim normalnym zachrypniętym tonem. Nie brzmiało to jak pouczenie, czy odwrotnie zamartwianie... - Tym bardziej o takiej porze dnia..., a raczej wieczoru i w takim miejscu. - choć może jednak jako to drugie. Rozejrzał się szybko dookoła - Choć może dla ciebie to miasto nie jest obce, ale dla mnie zdecydowanie tak. - spuścił wzrok na Sare - Wracając do tematu, jutro musimy rozpocząć prace... trzeba będzie coś wymyślić... - Eidur uśmiechnął się w końcu - No tak, a w karczmie już stygnie grzane wino z przyprawami i kazałem grzać Ci wodę na kąpiel... No... Chyba że masz ochotę jeszcze pospacerować... - zrobił jakąś niezbyt skoordynowaną minę co do tego pomysłu i pozostawił w końcu wybór Sarze.
[/user]
__________________ And then... something happened. I let go.
Lost in oblivion -- dark and silent, and complete.
I found freedom.
Losing all hope was freedom. |