Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-11-2008, 09:52   #108
Irrlicht
 
Irrlicht's Avatar
 
Reputacja: 1 Irrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znany
# ? ? ?
Ach, witaj, Mariusie. Zapewne po tym, jak puściłeś to nagranie, siedzisz już wygodnie w fotelu. Co prawda moje wyjaśnienie nie będzie długie, jednak chyba wolę, żebyś siedział, słysząc te wieści.
Prosiłeś mnie o wyjaśnienie działania biorobotów będących na usługach Korporacji. Cóż, wątpię, żeby interesowały cię procesy mechaniczne i bioniczne zachodzące w ich ciałach, jako że sam nie jesteś fizykiem. Twoją prośbę pojmuję jako wytłumaczenie ogólnych zasad działania tych stworzeń.
W istocie, bioidy są stworzeniami. Pracowaliśmy nad nimi krótko po dwieście pierwszym, jednak projekty bioidów sięgają początku tego milennium. W oryginalnym projekcie miały być one tylko i wyłącznie „maszynami” służącymi do takich prostych prac jak przenoszenie, jednak odkrycie, że można wszczepić ludzki mózg do pancerza, kompletnie zrewolucjonizowało nasze badania.
Jak wiesz, Mariusie, ludzkie nerwy są najszybszym materiałem, który przewodzi impulsy elektryczne, a przynajmniej w świetle obecnej nauki – niewiele istnieje materiałów, które są tak małe, tak wydajne i tak tanie. Sam rozumiesz. Co prawda ogniwa bioniczne są dość drogie, jednak jest to dostatecznie dobra cena, za stworzenie biorobotów.
Nie mieliśmy zresztą większych problemów z funduszami nad badaniami. Opinia publiczna nic nie wiedziała o tym, że badaliśmy ludzkie płody. Takie badania są szczególnie łatwe tutaj, w Niemczech. Korporacja jest łasa na każdy rodzaj nowej broni. Im tańsza jest i im bardziej zabójcza, tym bardziej porządana przez Berlin.
Dlatego też bez problemu wytworzyliśmy jednostki typu Fresser i Ausschritter.
Badania polegają prosto: Na tę chwilę dysponujemy idealnymi inkubatorami, pozwalającymi zapłodnić jajo in vitro. Nasza wiedza genetyczna pozwala na pewną manipulację rozwojem płodu tak, że rozwój mózgu w pierwszym trymestrze jest szczególnie szybki, kosztem reszty ciała. Skróciliśmy czas rozwoju do pięciu miesięcy, mimo tego, że Korporacja chciała jeszcze mniej. Daje to jakościowo gorsze osobniki, jednak są one całkowicie wystarczające do instalowania ich w urządzeniach typu Fresser. Słuchają one prostych rozkazów, a im dłużej żyją, tym także więcej uczą się. Oczywiście istnieją Fressery sterowane zdalnie czy też ze sztuczną inteligencją, jednak nie są one tak dobre jak te wyhodowane w naszych inkubatoriach.
Mózg ludzki jest niewątpliwie o wiele lepszy od maszyny.
W pancerzach utrzymywana jest zawsze stała temperatura potrzebna do optymalnej pracy mózgu. Ciało zazwyczaj obumiera w pierwszych miesiącach życia. Myśleliśmy robić pewne transplantacje mózgu, jednak okazało się, że ciało kompletnie nie przeszkadza w komunikacji i interfejsie, jako że impulsy nerwowe w jego stronę zanikają w ciągu miesiąca po wyprodukowaniu. Środowisko wewnątrz jest stabilne, a ochronę zapewniają galwanizowane warstwy pancerza. System nazywa się: LSD. Od: Liquid Soul Dimension. Zapewne zastanawiasz się, Mariusie, skąd angielska nazwa u nas, dobrych Niemców. Otóż musisz wiedzieć, że system podtrzymywania życia został wykradziony od Amerykan, niech gryzą piach. Tak, inżynieria bioniczna była prowadzona na długo przez Trzecią Wojną, a podczas zimnych wojen nasza inteligencja zdołała wykraść głównie wiedzę o połączeniach bionicznych i propozycje systemów podtrzymujących życie.
Należy oczywiście uważać, żeby nie uszkodzić osobnika podczas procesu „przeniesienia”... Faktycznie proces uczenia się dokonuje się w środku pancerza, jednak samo ciało poza płynem węglowym jest całkowicie nieodporne na wszelkie choroby. Jest to zrozumiałe, w końcu rozwój płodu dokonuje się poza środowiskiem matki, łożysko zastępuje jednostka rozdzielcza a układ odpornościowy nie jest potrzebny ze względu na pełnioną funkcję osobnika.
Samo uczenie się polega prosto: Jest to projekcja pewnych stałych obrazów wprost do mózgu osobnika. Może się to odbywać dwoma drogami: Poprzez połączenia nerwoniczne, to jest informacje płyną przez rdzeń przedłużony do mózgu lub przez płyn węglowy wypełniający komorę życia. Płyn węglowy ma właściwości psychoaktywne i reaguje z impulsami elektrycznymi przesyłane przez nerwy. Obecnie stosowane są obie metody kontaktowania się z mózgiem osobnika, jako że jakościowo wychodzi na to samo, to jest interfejs nie cierpi ani na połączeniach nerwonicznych ani na komunikacji przez LC, czyli liquidum carbonium.
Sam materiał nauczania nie jest specjalnie skomplikowany, dopasowany jedynie do tego, co mają robić ausschrittery i fressery, to jest tropić, zabijać i ewentualnie ochraniać niektóre korpusy GSA.
To tyle, póki co, Mariusie. Mam nadzieję że spotkamy się znowu, mimo obecnej... Sytuacji.
(Słychać przez chwilę szum, po czym trzask. Wydaje się, że nagranie zostaje zakończone, jednak kolejny trzask oznajmia, że człowiek po drugiej stronie chciał nagrać coś jeszcze)
Data: Trzeci czerwca dwa tysiące dwieście trzynaście.
(I kolejny trzask).

* * *

# Tanja Hahn/Karolina Kowalska – Axel Heintz/Hans Kloss
Ostatecznym kodem, jak spróbował Axel, było 10035070809010 – zatem musiał po prostu przestawić w kolejności 100 i 35. Gdy tak się stało, ze środka rozległo się metaliczne szczęknięcie, a cała przednia strona pieca otworzyła się, jak pewnego rodzaju drzwi. Ciśnieniomierz stuknął zera.
Okazało się, że czymkolwiek wcześniej był piec, teraz przypominał raczej sejf. Ciężkie, stalowe płyty znajdowały się wewnątrz, sprawiając, że ten, kto chciałby otworzyć piec siłą, musiałby użyć co najmniej trotylu. Co do samych drzwi, które imitował piec, same wyglądały w środku w istocie jak mechanizmy sejfu.
W piecu była zaś drewniana klapa, pod którą znajdowało się zejście na dół. Było ono wąskie i przypominało gardło, zaś ze środka unosił się lekki zaduch wilgoci. Z boku znajdował się włącznik światła – gdy się go pstryknęło, rozbłysło parę lampek oświetlających drabinę.
Zeszli sporo na dół. Widząc zbrojone warstwy betonu, magazyn nie wyglądał jak magazyn, raczej jak bunkier.
O wiele niżej, szyb drabiny kończył się. Gdy Axel i Tanja zeszli z drabiny, pod nimi zachlupotała woda. Nie było tutaj za dużo światła, więc OHU same włączyły latarki.
Jak się okazało, dwójka stała przez cięzkimi, zasuwanymi na dwie spore zasuwy drzwi, całymi kutymi ze stali. Miejsce, gdzie były drzwi do laboratorium Finneasa, musiało być niewątpliwie jeszcze jedną odnogą kanałów. To właśnie w wodę płynącą z przebitej rury wdepnęli, która odpływała kratką ściekową jeszcze niżej. Korytarz z północnego wschodu był zamurowany, choć niespecjalnie się do tego przyłożono – pomiędzy naprędce zbudowaną ścianą z desek i czerwonych cegieł ziała ciemność. Jedynie z rury w tamtym kierunku ciekła woda, której echo odbijało się w betonowych ścianach. Korytarz prowadził na południowy zachód i kończył się zakratowanym przejściem, które było częścią ogromnej rury.
Z pozieleniałych ścian zwisał oddychający mech.
Najdziwniejszą i nabardziej przyciągającą uwagę cechą tego miejsca – miejsca przez drzwiami do laboratorium Buchty – były zwierzęta, które nie poruszały się. Tu i ówdzie były one oświetlane lśniącymi fosforycznie wypustkami sterczącymi z mechu, jednak te poruszały się lekko, jakby falując. Miały obłe i ciemne ciała i były wielkości pieści, co jednoznacznie kojarzyło się z przerośniętymi pijawkami. Kompletnie nie reagowały ani na światło, ani na dźwięki, dopiero gdy się je dotknęło, to delikatnie odsuwały się, głuche, ślepe i zainteresowane tylko jedzeniem. Na ścianie, której nie oblepił mech, znajdowały się litery wymalowane sprayem:

[MEDIA]http://lmetacube.googlepages.com/this.vortal.coil.png[/MEDIA]

Stalowe wrota zaskrzypiały, gdy otwierał je Axel. Z ciemnego środka doleciał zapach chemikaliów i czegoś nieokreślonego.
Weszli. Czujniki wyłapały ruch i wkrótce korytarz zajaśniał migoczacym światłem neonów. Metaliczny głos zabrzęczał:

„Witamy ponownie, panie Buchta. Wszystkie systemy sprawne. Życzymy miłej pracy”.


Korytarz miał parę drzwi, były one jednak zablokowane. Skręcał w prawo, znowu w prawo i po raz trzeci w prawo. Po prawej stronie były nieco nadgryzione rdzą drzwi. Axel otworzył je, a w komorze, która do tej pory wypełniona była ciemnością, rozbłysły na nowo światła.
Zaraz po prawej koło wejścia był wielki generator, który furczał energią elektryczną. Huczał cicho, choć sądząc po jego rozmiarach - mógł wydać z siebie o wiele większe zasoby energii.
Naprzeciwko znajdowały się biurka.
Na samych biurkach leżały różne części do maszyn niewiadomego pochodzenia, takie jak uszczelki, koła zębate, kawałki metalu, a także śrubokręty czy klucze pokaźnych wielkości. Na niektórych biurkach znajdowały się komputery podłączone do sieci – żaden nie był całkiem złożone, z komputerów wystawały bebechy i przewody. W jednym z rogów tego pomieszczenia stała wielka góra kabli i obwodów – komputer organiczny, przywodzący na myśl Axelowi komputer, który został w Neoberlinie. Był to ten sam typ: GOS, Genetische Operationsystem.
Gdy podeszli nieco bliżej, włączył się hologram z holografu podłączonego do jednego komputera. Nie wiadomo, czy system intencjonalnie włączył hologram, czy też był zaprogramowany na odtworzenie tej wiadomości zaraz po wejściu kogoś do laboratorium.
Postacią rzutowaną przez holograf był sam Buchta – jednak nie taki Buchta, jakiego widzieli pod magazynem Leidengeist. Był on ubrany w schludny kitel laboranta, miał brodę, jednak nie tak niechlujną jak w magazynie. Miał też mniej zmarszczek na twarzy. I wyglądał na umytego.
- Zapis z dni dwadzieścia dziewięć-dziewięć-dwa tysiące dwanaście. Kryptonim członka: Finneas Buchta. Nagranie mające na celu przypomnienie najważniejszych zasad otwierania bram w warunkach stabilnych. Testowano na sprzęcie znajdującym pod okupowanym miastem Frankfurt.
Holograficzny Buchta odchrząknął i zamigotał.
Obecnie nasz stan technologii pozwala na opracowanie sprawnego interfejsu, który może kontrolować GOS. Jakkolwiek, umieściłem parę wskazówek dotyczących wydawania komend, jako że dla bezpieczeństwa gros ich powinien być wydawany przez ludzkiego pośrednika. Bezpośrednie komendy znajdują się na ten moment w gabinecie zastępcy.
Znowu odchrząknięcie.
- Jakkolwiek – kontynuował – chciałbym zaznaczyć parę rzeczy dla testujących sprzęt. Poprzez używanie kryształów Tigillum jesteśmy w stanie emitować dużą radiację pola T bez zbędnych nadwyżek energetycznych. Istnieje prawdopodobny limit promieniowania kryształów, jednak z powodu ostatnich wypadków są one przetrzymywane w specjalnie wydzielonej sekcji magazynu. Ich transport może być zatwierdzony tylko przez mojego pełnomocnika i powinno się to robić w warunkach odpowiednio do tego przygotowanych. Wszyscy znamy zagrożenia pola Thamma, tak więc to ostrzeżenie powinno dać do myślenia każdemu. Wiemy, co stało się pełnomocnikowi o kryptonimie Dürer.
Wypady na stację są zatwierdzane przeze mnie i tylko przeze mnie. Chętni są proszeni do głównego sztabu informacyjnego, jeśli chodzi o ustanawianie tunelu pomiędzy Neoberlinem, Warszawą i Frankfurtem. Także jeśli chodzi o badanie Externusa głębokiego i średniego. Chciałbym także zaznaczyć, że niektóre materiały i ekstrakty badawcze zostały przeniesione na stację ze względów bezpieczeństwa.

Być może holograficzny Finneas chciał powiedzieć coś więcej, ale znikł.
Przy jednym z komputerów leżały części, jak Tanja rozpoznała, SEM-u, działa grawitacyjnego.
Poza tym była jeszcze winda prowadząca na dół. Działała i była w dobrym stanie i wiodła do magazynu, który, jak się okazało, był odpowiednio wydzieloną częścią kanałów. Były tutaj skrzynie ze sprzętem komputerowym, głównie do GOS-u na górze, a także kamery różnego rodzaju.
Był także sprzęt potrzebny Buchcie jako agentowi: Trochę broni, głównie pistoletów dla zabójców: Takich jak Ruger Mark III razem z tłumikami. Było tutaj także sporo suchej lub konserwowanej żywności – jakkolwiek nie było to jedzenie najlepszej jakości, to było ono jadalne.
W jednym z rogów stało biurko, na którym piętrzyła się sterta papierzysk dotyczących badań tunelowania i teleportacji czasoprzestrzennej. Nie mówiły one jednak żadych konkretów, wyglądały raczej jako spekulacje i pomysły o tym, jak ulepszać podróż czasoprzestrzenną.
Jedna kartka wyglądała na wyrwaną informację z jakiegoś bestiariusza – była zapisana szybkim, odręcznym pismem:

Carnofagus ichtyosaurus
Zamieszkuje płytkie wody głębokiego Externusa. Straciliśmy już dwóch laborantów podesłanych przez Naszych Dobroczyńców, jednak ze względu na słabość materiału laborantów, nie rozpaczamy. Uważać na długie zęby. Mimo zamieszkiwania płytkich wód, lubi rejony muliste. Niepotwierdzone informacje o tym, że może wychodzić na ląd na krótkie odległości. Takie raporty wydawała grupa Alpha, jednak nie mamy potwierdzeń, że nie mógł to być jakikolwiek inny drapieżnik żyjący w wodach głębokiego Externusa. Sprawa do zbadania.


Poniżej zaś przyklejone zdjęcie rybopodobnego zwierza, z wielkimi kłami i wybałuszonymi oczami. Czyjaś ręka w białej rękawiczce unosiła lekko wargę, odsłaniając szpiczaste zęby i wskazując na purpurowy jęzor. Zwierzę było martwe, bowiem leżało na srebrnym stole badawczym.
Tym, co jednak najbardziej przyciągało uwagę w magazynie było urządzenie, które – jak nietrudno było się domyślić – było bramą otwierającą portale w inne światy. Całość miała formę otwartej komory, do której przyłączony był generator chłodzący, a także zwoje kabli zasilania z generatora powyżej. Przed komorą znajdował się tablet, na pierwszy rzut oka służący do kontrolowania urządzenia. Białą farbą było namalowane na blaszanej obudowie:

ZEIT-RAUM ZERSTÖRER/TUNNELER

Lub w skrócie, ZRZT, Cerc. Nieco dalej znajdowało się zapieczętowane wgłębienie w ścianie - opatrzone sejfem do otworzenia. OHU wykazywały zwiększoną aktywność pola Thamma, gdy zbliżało się do sejfu, mimo że jego ścianki były zrobione z ołowiu. Widocznie pole T przenikało mimo osłon.

[MEDIA]http://lmetacube.googlepages.com/portallabor.jpg[/MEDIA]

* * *

# Nicolas Neumann | 1
Odeszli od Haus des Leides. Pomimo tego, że było Małe Święto, Graber świetnie dawał sobie radę, chodząc bocznymi uliczkami, rzucając zawsze parę marek żebrakom, żeby ich przeprowadzili przez niektóre uliczki, czy też dając znaki gangerom, na znak tego, że tylko przechodzą.
Wkrótce też doszli na Karl-Liebknecht Straße, a z daleka majaczyły mury Schweigerkrankenhaus. Przy szpitalu pokręcił się jakiś typ, który wyglądał na policjanta, po czym zniknął.
- Jeszcze SD od dojczów by nam tu brakowało – mruknął Tot.
Naprzeciwko szpitala znajdowało się osiedle, jak się można domyślić, arbajterów i szabrowników, chociaż i tak najczęstszym widokiem były tutaj czarne sylwetki proszalnych dziadów, wyciągających szponiaste łapska po pieniądze.
Graber sypnął groszem do dłoni jednego z nich i kazał się zamknąć, gdy tamten wybuchł w zapewnieniach wdzięczności i modlitwy. Pokazał mu zdjęcie.
- Znasz tego? - mówił przyciszonym głosem. - Bywał tu.
Staruch owinięty w brudne szmaty zastanawiał się chwilę, czy zna. Odpowiedział, że nie zna. Wtedy agent burdelmamy zapytał się, czy zna kogoś, kto zna. Kolejna chwila minęła, zanim żebrak zrozumiał jego słowa, jeszcze jedna, zanim sięgnął do swojej wypranej bimbrem pamięci. W końcu otworzył usta i obnażył żółte zęby i zaczerwienione dziąsła. Uśmiechnął się, znaczy. Wskazał jakąś klatkę na osiedlu, mówił, żeby o rudą się zapytać. Tot skinął głową i zwrócił się do Nicolasa:
- Jest dobrze, bo jeśli ten stary kutas mnie nie oszukał, to dostaniemy się do kogoś, kto rządzi tą dzielnicą.
Wyciągnął z kieszeni małą mapę Frankfurta, która była popisana i pokreślona nieczytelnym pismem. Zapewne przedstawiała strefy wpływów.
- Ten tutaj musi być od Lichtenschweigera, a-cha, to jego teren. Posłuchaj – odwrócił się w stronę wspólnika. - Nie ma sensu tracić czasu, a tam, dokąd idę, nie będziesz mi w ogóle potrzebny. Nikt cię tu nie zna, a nikt nie lubi nieznajomych, szczególnie tu, nad Odrą. Idź do tego szpitala – wskazał brodą na szpital po tamtej stronie. - Popytaj się o tego gościa, co tu był – wręczył Nicolasowi zdjęcie. - Niby tak, jesteś jego znajomym, jeśli cię jakieś psy złapią, to udawaj kretyna i zacznij im opowiadać swoją historię życia. Zresztą, pewnie wiesz, o co mi chodzi. Jak skończysz, zaczaj się przy szpitalu gdzieś, ja nie powinienem tam być długo. Licht' współpracuje z Rot... - odchrząknął. - Betą Schrödinger.
Zrobił gest i odszedł w kierunku klatki bloku.


* * *

# Frank Malak/Jack Travolta | 1

Malak znalazł starszą Stieffenhauer, która, siedząc na pierwszym piętrze bawiła się nożem. Była sama i wyglądała na nieco znudzoną. Na pytanie, gdzie jest reszta, wzruszyła ramionami.
- Podymali się i pojechali – rzuciła nożem w zaimprowizowaną tarczę zrobioną z desek; nie trafiła w środek. - Niewiele pamiętam, bo spałam. Pewnie wiesz, jakie się ma ha-ce z moją siostrą.
Spojrzała na Franka.
- Pewnie obudziłam się niewiele wcześniej niż ty, Frank. Gadałam nieco z Yseult na dole. Jest zdania, że to dobrze, że zostałeś. Nie wiemy, czy na partyzantów da się liczyć, a ja myślę, że dobrze mieć jeszcze jednego faceta pod ręką, gdyby tamta suka zaatakowała...
Wstała i wyjęła nóż z desek, nie bez pewnego wysiłku. Usiadła i znowu zaczęła się nim bawić w dłoniach. Nóż terkotał pomiędzy jej palcami, aż w końcu skaleczyła się w mały palec. Znudzonym wzrokiem przyglądała się, jak kropelka krwi płynie w dół.
- Yseult zbytnio cię nie lubi – zamrugała. - Ma chyba z tobą na pieńku. Jeśli chcesz się z nią koniecznie widzieć, to zejdź do magazynu, tam bada moją siostrę.
Strużka krwi spłynęła na ostrze.
- Może powinna ją zabić, zanim skończy z nami wszystkimi? - wymówiła martwym głosem.
Zamachnęła się i rzuciła znowu nożem, który wszedł aż do połowy ostrza.
Spojrzała na Franka.
- Ty lepiej uważaj. Ta Misztalska, o której opowiadała Yseult, może nam narobić niezłego gówna. Byłam z nią dzisiaj trochę na zewnątrz, razem z partyzantem. Wiesz, niby chciała coś sobie na zewnątrz pobadać, ja tam się nie znam. Ta suka łazi koło szpitala i szuka, gdzie by się tu dostać do nas. Mamy szczęście, że tamtych trzech obarykadowało się i mamy w miarę bezpiecznie...
Wyciągnęła skądś papierosa. Frank nie przypominał sobie, żeby kiedykolwiek Helga paliła.
- ...ale nie sądzę, żeby to długo trwało.
Trafiła w dziesiątkę.

*

Szedł w dół schodami, którymi do tej pory nikt nie raczył się zainteresować – zostawiał butami ślady w grubych warstwach kurzu.
Zobaczył ich przez zakratowane okno. Dwóch facetów z niezłymi spluwami stało przed szpitalną bramą. Rozmawiali, kiwali głowami, czekali na coś lub na kogoś.
W tym samym czasie gdzieś od strony popękanego muru szpitalnego szedł wolnym krokiem ktoś ubrany w płaszcz i w kapeluszu. Ktoś, kto miał jeden rozerwany rękaw, a z rękawa wypływała ręka z tatuażem z kolczastym motywem. Miał w prawej ręce nóż do rzucania.
Frank patrzył, jak podchodzi do niej jeden z partyzantów, a drugi osłania jego tyły. Ten, który rozmawiał, to był Oleg Hass, Niemiec. Zagaił do tamtego parę słów, trzymając bezpieczną odległość. W końcu wszyscy zostali poinformowani, że okolica nie jest bezpieczna.
Oleg drgnął, gdy tamten wkładałał nóż w poły płaszcza, jednak sporej wielkości kapelusz przysłaniał jego twarz. Jego twarz także przysłaniała szmata.
Frank zauważył, jak drugi z partyzantów stojący przy drzwiach, Habenburg, mówi ledwo zauważalnie przez radio. Po paru chwilach przy Habenburgu stanął i trzeci partyzant. Jednak krótko, podszedł nieco za drzewo i odbezpieczył broń. Frank był detektywem, a przynajmniej był detektywem i umiał obserwować.
Ten w płaszczu skłonił się do przesady i zaczął się cofać, jednak nie odwrócił się plecami do nich. Wskazał na tamtych dwóch w bramie, a partyzant kiwnął głowa, mówiąc, że ich zauważa. Dał znak drugiemu i Habenburg powoli odszedł ze swojej pozycji przy drzwiach.

* * *

# Nicolas Neumann | 2

Gdy szedł w stronę szpitala, w powietrzu coś wisiało. Na domiar złego zaczęło siąpić, a on nie miał parasola. Mżawka sprawiła, że ulice stały się zimne, mimo tego, że niebo wcale się nie zmieniło a słońce nadal świeciło.
Złe przeczucia potwierdziło dwóch facetów stojących przed bramą szpitalną, bardzo zresztą podobnych do niego: Spore figury, czarne kurtki, skórzane rękawice i powszechne już wśród frankfurckich przemytników Uzi.
Stali tak, gdy coś przyciągnęło ich uwagę. Jacyś ludzie szli od strony szpitala. Tamci wyciągnęli broń, jednak stali, albo też starali się stać spokojnie.
(To, że wyciągasz we Frankfurcie broń, to jeszcze nic nie znaczy, bo byle ćpun wyciąga z pożarzyska na północy SNS albo potrafi sobie zrobić samopał; dopiero kiedy strzelasz, zwracasz na siebie uwagę – ten prosty fakt zachęcił wielu do zostania nożownikami; zresztą, we Frankfurcie co chwila rozlegały się jakieś strzały – ludzie przyzwyczajali się do nich jak do brzęczenia much nad trupami).
Ktoś w sfatygowanym płaszczu pokazał ręką w ich stronę. Nicolas widział dokładnie, jak jeden z nich marszczy brwi.
A wtedy ktoś z płaszczem odrzucił kapelusz i uśmiechnął się. Nicolas nie wiedział o tym nic, ale Frank Malak, który widział całą scenę, rozpoznał z opisów Buchty i swoich towarzyszy kogoś, kto kręcił się od niedawna przy szpitalu – nazwijmy ją na ten czas Małgorzatą Misztalską.
M. M. krzyczy coś w stronę tamtych dwóch, a ich bronie odruchowo wędrują w górę. Nic dziwnego, bene Lector, zostali tego nauczeni. Przejdźmy jednak do ważniejszych rzeczy.

*

Oleg Hass, zanim poczuł, że z jego tętnicy wypływa krew, wypuścił całą serię w nogę czarnowłosej kobiety, która przypominała Tanję. A potem tylko cięcie nożem po jego gardle. Była niewątpliwie szybsza od niego.
Habenburg też otworzył ogień. Tak samo zrobił jego towarzysz po jego lewicy.
Mieli pecha. Na linii strzału znajdował się jeden z tamtych. Nie zginął. Oberwał w nogę. Ale też otworzył ogien. Tamci skryli się do szpitala i zaczęli ostrzeliwać tych drugich.
Kim byli tamci w czerni? Oto jest pytanie. Ostrzeliwana Misztalska zasłoniła się martwym Hassem; dostała parę razy w prawe ramię. A Hass zaczynał przypominać krwawy strzęp mięsa.
Ponownie, Nicolas nie wiedział o tym, kto jest w szpitalu, ale Helga Stieffenhauer, słysząc strzały przy szpitalu, wyciągnęła nóż z drewnianej tarczy. Uśmiechnęła się.
Pierwszy raz od długiego czasu miała rację.

[MEDIA]http://lmetacube.googlepages.com/testingchamber.png[/MEDIA]
 

Ostatnio edytowane przez Irrlicht : 27-11-2008 o 08:57.
Irrlicht jest offline