Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-11-2008, 16:55   #316
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Elena stała niczym grzeczna dziewczynka przy wejściu na lożę.
- Pamiętam ją – przypomniała sobie. – Byliśmy wszyscy razem na przyjęciu. Ja, ty, ona i Simon. Wyszedłeś z nią chyba, tak? Zresztą nieważne – odpowiedziała sama sobie. – Ale nie wiedziałam, ze jesteście w tak dobrych układach. Zwłaszcza, że Stephen wspominał, ze ostatnio jesteś nie w sosie.
- Tak mówił?
- Tak, chcieliśmy cię odwiedzić. Wiesz, jakby nie było, mieszkamy u ciebie. Wprawdzie willa jest duża, ale … no, to chyba normalne, ze jej mieszkańcy spotykają się od czasu do czasu. Jednakże Stephen powiedział, ze jesteś bardzo zajęty, nikogo nie przyjmujesz, nie chcesz się z nikim widywać. Tymczasem, widać, krył cię. Jak na dobrego kamerdynera przystało.
- Spotkałem ją dopiero dzisiaj. Stephen nie kłamał.
- Nie widywałeś jej? Poważnie? Przecież wyglądało to na dosyć zażyłą znajomość. Oczywiście, nic mi do tego, z kim spędzasz czas, czy sypiasz, ale chciałam cię ostrzec. Panna Ortega nie cieszy się dobra sławą. Znaczy, oczywiście, jest piękna kobietą, ale raczej można by ja nazwać piękna diablicą. Mało który mężczyzna się w niej nie zakochał i Mało któremu nie zabrała serca, rozdzierając je w drobny mak. Nawet nie ze złości, ale po prostu, ot tak, jakby bawiła się ludźmi i ich uczuciami. Nie chciałabym, żeby to spotkało ciebie. Może być dla was wcieleniem piękna, ale między dziewczynami nie ma dobrej opinii. Rzecz jasna, częściowo z zazdrości
– uśmiechnęła się, - częściowo jednak dlatego, że zostawiła za sobą zbyt wiele trupów. Oczywiście, niedosłownie, jednak to Kocica. Tak ją niektóre dziewczyny nazywają. Traktuje facetów, niczym myszy, które wabi do siebie, pobawi nimi chwilę i zjada wypluwając resztki.
- Masz rację, nawet pewnie bardziej, niż sama przypuszczasz
- Antoine uznał, że być może, że słowo „niedosłownie” w przypadku Mercedes wcale nie musi być prawdziwe. – Siadaj, proszę. Zostało jeszcze trochę szampana. Zamówić coś jeszcze?
- Dzięki, szampan wystarczy. Zresztą niedługo wracam do domu. Jak zwykle Stephen ma po mnie przyjechać.
- To tym razem wrócimy razem. Może być?
- Jasne, poczekaj chwilę, zadzwonię do niego.
- Żałuję, że ją poznałem
– rzekł po chwili, kiedy Elena skończyła rozmawiać z kamerdynerem.
- Ale się w niej zakochałeś? – Pokiwała głową.
- Tak można chyba by powiedzieć.
- Nie rozumiem was
– pokręciła głową. – Niby kobiety uważane są za głupie gąski, które lecą na facetów oraz ich portfele, tymczasem, jeżeli któraś ma tylko dłuższe nogi i gładką cerę, może zrobić z wami wszystko. Naprawdę ją polubiłeś?
- Myślisz, że nie wiem ze ona jest pusta i zepsuta? Myślisz, że mnie to nie boli, czy wkurza? Nienawidzę jej nastawienia do życia. Sposobu w jaki traktuje ludzi
! – Ocenił ponuro gapiąc się w podłogę, jakby tam spodziewał się odkryć najważniejsze tajemnice rzeczywistości. - Ja tą Kocicę, to dobra dla niej nazwa, kocham. Nie lubię. kocham. To wielka różnica. Zdaje sobie sprawę z tego, co się dzieje i wątpię, żeby to miało jakąś przyszłość. Ale zarazem kocham ją! To niczym jakieś podłe przekleństwo ... Czy coś dobrego mnie może czekać z jej strony? Merde - zaklął. - Ale wiesz, dopóki jest cień szansy ... jeśli mogę zawrócić ją z tej drogi szaleństwa ... Zrobię dla niej … nieważne. To nie jest tak – podniósł głowę, - że jej cycki przesłoniły mi źrenice – na chwile przerwał. – Jestem zwyczajnie, po prostu obrzydliwie zmęczony – nagle skonstatował ni w pięć ni w dziesięć. Machnął ręką, jakby się opędzał od jakiejś idiotycznej, natrętnej myśli.
- Wiesz co, ponoć jestem skomplikowana, ale ty ... Nie – przerwała szybko widząc jego niecierpliwy gest ręką,- nie nabijam się i nie próbuję robić ci wykładu. Przepraszam, jeżeli tak odebrałeś moje słowa. Po prostu nie chciałabym …
- Jest OK. Wybacz. Czasem do mnie nie docierają oczywiste prawdy. Jednak, mimo tego, naprawdę mi na niej zależy i póki nie przekonam się, że wszystko, co można było zrobić by ją zmienić, by dać sobie szansę, zrobiłem, póty będziesz to musiała jakoś znosić.
- Biedak z ciebie
– pogłaskała go po policzku, uśmiechając się. – Jedziemy już? Masz parszywy nastrój - powiedziała
- Tak, chodź, wracamy do domu
.
 
Kelly jest offline