Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-11-2008, 23:46   #138
Gob1in
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Łowczyni leżała płasko na dachu pojazdu, o który bębnił deszcz. Właściwie to lał niemiłosiernie. Dziedziniec przed magazynem pogrążony był w półmroku, którego nie mogła rozświetlić pojedyncza latarnia zawieszona przed wejściem. Więcej szczegółów pojawiało się wraz z każdym rozbłyskiem pioruna, którego rozgniewani bogowie ciskali z niebios na ziemię.

Kolejny rozbłysk przyniósł obraz biegających przed budynkiem postaci. W nadbiegających sylwetkach rozpoznała Sygryda i Matthieu, który prawie niósł Abri. Gdzieś z tyłu Mordimmer i Bugg. Nagły wystrzał zburzył rytm wygrywany przez padające z nieba gromy. Kwik koni. Ktoś upada. Ktoś inny biegnie miotając przekleństwa. Jakiś koń bez jeźdźca pogalopował w ciemność. Zza budynku wybiegły kolejne uzbrojone postacie. Wizg przelatujących blisko pocisków. Dwa uderzenia, tuż przy krawędzi dachu, spowodowały, że Alex odruchowo schowała głowę między ramionami. Kolejny bełt zrykoszetował odbity od metalowego relingu okalającego dach, obsypując twarz łowczyni drzazgami. Ktoś krzyknął z bólu. Znowu kwik panikujacych wierzchowców.

- Bogowie! Wystrzelają nas... - wyszeptała, gdy kolejna salwa niczym rój wściekłych os przemknęła w powietrzu. Przemogła się i oddała dwa strzały w stronę napastników. Liczyła raczej, że zmusi ich do szukania osłony, niż na to, że trafi. Zbyt ciemno, za duże zamieszanie, no i pada. Trafienie byłoby dziełem przypadku.

Powóz zatrząsł się, gdy niedobitki Szwadronu znalazły w środku schronienie. Trzasnęły zamykane drzwi. W odpowiedzi w bok pojazdu trafiły kolejne trzy pociski. Krąg atakujących zacieśniał się. Alex mogła już rozróżnić sylwetki jeźdźców i piechurów. "Przynajmniej kilkunastu..." - oceniła. Jakiś, widać zrzucony przez konia jeździec miota się na ziemi, nie mogąc złapać równowagi w grząskim błocie.

"Nathaniel!" - teraz widziała dokładnie, że napastników przywiódł ich niedawny towarzysz. Nacierający w ogóle nie interesowali się nim, co więcej, Nathaniel wydawał się wydawać im jakieś, niesłyszalne z powodu burzy, rozkazy!
Zauważyła leżące na ziemi dwie sylwetki. To musieli być członkowie oddziału. Kolejne osoby pomniejszające stan osobowy Szwadronu. I to z powodu zdrady!

Zacisnęła szczęki i ignorując niebezpieczeństwo wyłowiła wzrokiem dalej dosiadającego wierzchowca Nathaniela. Wymierzyła z kuszy. Cel znajdował się zaledwie kilkanaście metrów dalej. Widziała go wyraźnie w podwójnym celowniku, z powodu magazynka zamontowanego nad łożem, umieszczonego z lewej strony broni. Nie mogła chybić!

Jednak mogła. Dyliżans szarpnięty przez poganiającego konie woźnicę spowodował, że starannie wymierzony pocisk przemknął pod ramieniem zdrajcy. Nim łowczyni zdążyła zakląć, musiała mocno chwycić się barierki, by nie spaść na ziemię. Pojazd nabierał prędkości. Usłyszała jeszcze przeraźliwy krzyk tratowanych przez konie ludzi i poczuła, jak koło powozu podskakuje na jakiejś przeszkodzie. Zaklinowała stopę pomiędzy prętami przymocowanego do dachu relingu, by uchronić się od dalszych niespodzianek. Głupio byłoby zlecieć z mknącego ulicą pojazdu i skręcić sobie kark. Zaraz po tym, jak cudem uszli z życiem z pułapki pod magazynem.

Ze swojej pozycji na dachu dyliżansu obserwowała ciemność za pojazdem wypatrując pogoni.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline