Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-11-2008, 22:26   #317
Latilen
 
Latilen's Avatar
 
Reputacja: 1 Latilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodze
THE NIGHT SONG


Była zupełnie zaskoczona. Obrotem całej sytuacji. Ale również szybkością ruchów starszego Torreadora i jego pytaniom. Skrzypiący śnieg pod nogami i otaczający chłód, który potrafiła odtworzyć z pamięci. Powoli pozwolił to się jej opanować. Uśmiechnęła się.
- Zaskakuje mnie pan, panie Durden. - utkwiła spojrzenie w ziemi - Choć może to złe określenie.
Jej język łatwo ujawniał najmniejsze wzburzenie umysłu. Zapominała słów, czy raczej nie mogła przypomnieć sobie tych właściwych. Wszędzie plątały się "-san", czy "-kun" i to, że nie używała ich przy nazwiskach zawdzięczała swojej koncentracji.
- Chętnie obejrzę to "ciekawe miejsce". - spojrzała na Nożownika i uśmiechnęła się szerzej.

Kochała zimę. Zimą wszystko zdawało się piękniejsze. Śnieg, który śpiewa, wiatr, który mu wtóruje i chłód. Wszędzie biel, która skrywa kolor, błoto, drogę. Otula i wycisza świat. Pozwala wytchnąć ziemi zmęczonej gorącym latem. Zdaje się być jak... tabula rasa.
Podskoczyła i pociągnęła gałąź mijanego drzewa. Wirujące płatki otoczyły ich na moment. Shizu wyciągnęła dłoń przed siebie i przyglądała się śnieżynkom. Ich równym kształtom, regularności i ulotności. Piękno, które tak szybko odchodzi. Którego nie można zatrzymać. Pozostawia jedynie wspomnienie.
- W mojej ojczyźnie mówi się: Usta są bramą nieszczęścia. A Pan pragnie słuchać. - jej uśmiech zgasł. - Choć niewiele jest do powiedzenia.

Ruszyli dalej.
- Zgubiłam się. Do tej pory szłam wyraźnie wyznaczoną ścieżką. Wiedziałam czego chcę - chciałam jeździć na łyżwach i choć na moment pokazać innym sztukę. Na moment nie możliwe do zatrzymania piękno. Wymusiłam zgodę na rodzicach. Związałam ich obietnicą, że nikt się nie dowie, iż każdy występ może być moim ostatnim. Tak też żyłam. Z dnia na dzień. "Kiedy planuje się coś, demony się śmieją". Moje serce biło coraz krzywiej. Wtedy przybyła Matka i dała mi "życie". Nie zdążyłam niczego zakończyć, zamknąć, wyjaśnić. - przymknęła oczy i przez jej usta przetoczył się półuśmiech. - I teraz mam Życie, którego jeszcze nie pojęłam. Wszystko zostało powiedziane, szybko i konkretnie. Może zbyt szybko.
Westchnęła i rozpuściła swoje półdługie włosy, aby lekki wiatr mógł się nimi bawić.

- To, że poprosiłam Cię o naukę posługiwania się bronią, nie oznacza wcale że zdecyduję się jej użyć. - dotknęła się na wysokości serca - Tutaj nadal jestem tą samą dziewczyną, którą byłam kiedyś. Nigdy nie podniosłam ręki na drugiego człowieka. Życie jest tak ulotne - wiem o tym, bo będąc człowiekiem ciągle czułam oddech śmierci na karku. Traktowałam ją jak najbliższą przyjaciółkę, która siedziała mi na ramieniu. Teraz tak niewiele się zmieniło... Teraz żyję z Bestią w duszy.

Chwilę słychać było jedynie chrzęst ich butów na śniegu.
- Spójrzmy jednak prawdzie w oczy - jestem całkowicie bezbronna. A mamy wojnę. Cóż ze mnie za pożytek, skoro nie potrafię się sama obronić? A dom, a Matka? Nie żeby ona tego potrzebowała - uśmiechnęła się przyglądając się ponownie swoim butom. - Ale co ja takiego potrafię? Zatańczyć na lodzie, przeskoczyć przez płot, wejść na drzewo. Nie umiem zniknąć, ani poruszać się szybciej od przeciętnego wysportowanego człowieka. Wolałabym okręcić sobie tego wojskowego wokół palca i za własne oszczędności kupić mu bilet gdzieś daleko, gdzie nie ma ekstradycji. Meksyk byłby idealny. - przejechała palcami po korze pobliskiego drzewa osypując z niej śnieżny puch. - Po cóż zabijać kogoś, kto grozi nam jedynie swoją niewiedzą? Nigdy nie popierałam zabijania. Ale jako wampir zapewne muszę się wyzbyć mojego umiłowania życia.

Mówiła i mówiła i mówiła. A dalej nie odpowiedziała na pytania.
- Pytałeś o mój cel istnienia. Jeden zniknął, inny zapewne się pojawi. Chciałabym go poznać. Na razie nie warto patrzeć zbyt do przodu. - znów uśmiech pojawił się na jej ustach. Czyżby kolejny bliski przyjaciel, który nigdy nie opuszczał jej na dłużej? - Otacza mnie wojna, na horyzoncie pojawiła się przepowiednia - to dość intensywny początek istnienia. Na razie postaram się być. To i tak wiele.
Spojrzała w niebo.
- A kiedy już dowiem się, czym jest dla mnie istnienie, powiem Ci. Choć to może trochę potrwać. Prawda często skrywa się przed naszymi oczami... Spójrz jak pięknie: "Zimowe niebo / noc na wyciągnięcie ręki / miriady gwiazd"...

Wskazała na bezchmurny granat połyskujący tysiącami małych ogników schowanych między gałęziami bezlistnych drzew.
 
__________________
"Women and cats will do as they please, and men and dogs should relax and get used to the idea."
Robert A. Heinlein

Ostatnio edytowane przez Latilen : 25-11-2008 o 22:42. Powód: brazek
Latilen jest offline