Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-11-2008, 05:43   #97
Ratkin
 
Ratkin's Avatar
 
Reputacja: 1 Ratkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwu
Grzesiek wrócił do domu z użyciem konwencjonalnych metod. Ostatnio zdarzało się mu to coraz częściej. Jego siostra twierdziła, że z powodu przepełniającego go Jyhoru zmienia się jego Paradygmat i powoduje to zmianę potrzebnych mu Narzędzi. Z tego bełkotu, Grzesiek potrafił zrozumieć, że ma coraz większe problemy z dostosowaniem się do otaczającej go rzeczywistości. W zasadzie wiedział to i bez tego, choć osobiście uważał że okres dojrzewania i młodzieńczego buntu ma już za sobą.

Właśnie, siostra. Miał się jej zapytać o coś. Tylko o co? Jak ją zobaczy to sobie przewinie nagranie pamięci i sprawdzi. Teraz mu się niechce.

Oczywiście w domu burdel, a jak. Siostry ani śladu. Wróć. Jej aktywności pełno, śladów jej samej, brak. Tak będzie dokładniej. Jeszcze dokładniej, to pierwszą godzinę po powrocie Grzesiu spędził na pościeleniu łóżka w jej pokoju i posprzątaniu kuchni po tajfunie jaki tam najwyraźniej grasował. Zrobił to "oczywiście" dopiero po tym jak ona zakończyła swoją szybką wizytę. Była z koleżanką, to pewne, gdyż sama nie była w stanie dokonać takich spustoszeń z perspektywy wózka inwalidzkiego. Ojciec przystosował cały dom na potrzeby osoby niepełnosprawnej, na wypadek gdyby któraś operacja czy znachor cudem uleczyły ich pociechę. Tylko kuchnia, domena Grześka, została zrobiona dla jego wygody. Zawsze go to wkurzało. Co, miał tu spędzić całe życie? Teraz, dzięki temu miał pewność że to jej koleżanka objadła go z prywatnego, osobistego - och jakże osobistego - zapasu Nutelli na czarną godzinę. Zbrodni tej nie mógł dokonać ani ojciec, który jej nie jadał, ani siostra, która ostatnio narzeka na figurę, a pozostająca poza zasięgiem dostania się do górnej szafki.

A żeby ci to w dupsko poszło... - złorzeczył Grzesiu, wyżywając się na bogu ducha winnej, ekologicznej, niebieskiej siatce którą dostał w promocji z butelka Pepsi. Niechyby i poszło, gdyż po zdarzeniach z dzisiejszego poranka był u koleżanki siostry raczej spalony, a w kwestii dolnego z ciekawych wymiarów to znów ona nie spełniała wymogów nakładanych przez jego preferencje. Grzesiu nie lubiał za bardzo patyczaków. Dobrze, niech jej pójdzie w dupsko. On oczy nacieszy a ją krew zaleje, bo wyglądała na taką co sie lubi odchudzać. Albo raczej udawać, że to robi, przed samą sobą, biorąc pod uwagę te pół słoika Nutelli.

Ostatni kwadrans z wspomnianej godziny, spędził w pobliskim Społem. Wrócił objuczony dwoma siatkami. W jednej znajdowały się warzywa na patelnię, oliwa, dwie dorodne piersi kurczaka, i parę innych produktów które w domu wymiotło. Grzesiu odrzucił od siebie myśl że ostatnio zaniedbywał dom będący na dobra sprawę na jego głowie. Pomagała mu w tym, utrzymująca go w równowadze druga torba. Wypełniały ją dwa słoiki jego czekoladowej ambrozji, butelka Pepsi, tv-paka chipsów o smaku zielonej cebulki i inne produkty będące dietetyczną bombą pełną pustych kalorii i oczywiście bez konserwantów. Z tym sztucznym podziałem produktów spożywczych czuł się nieco hm... koscher... żydowsko. Dostał dziś już łupnia od skinów i ssmanów, co pogłębiało to wrażenie.

"Telewizja nie kłamie, uwierzcie reklamie"... -wchodząc po schodach kamienicy, nucił sobie pod wąsem jedną z ulubionych punkowych piosenek znanych z czasów technikum. Piosenka piętnowała jego ostatnio coraz bardziej konsupmcyjny styl życia, ale to mu nie przeszkadzało w niczym.

Dobra, obiad poczeka. Świat się nie zawali.- stwierdził sam do siebie kiedy rana na głowie przypomniała o sobie, promieniując na cała czaszkę straszliwa migreną. Był trochę wkurzony i najwyraźniej skoczyło mu ciśnienie. Potrzebował chwili relaksu i odpoczynku. Jak długi legł na fotelu przed telewizorem. Na stoliku koło niego spoczywały już przygotowane śmierci, wróć, przekąski i napoje. Pobieżna analiza programu TV dała mu pewność że w telewizji tej zwykłej, w telewizorze, jak zwykle niema nic ciekawego. Do W11 jeszcze miał sporo czasu. Obejrzałby sobie Kości albo Kryminalne Zagadki Las Vegas ale ojciec oczywiście mu nie nagrał.

Trudno. Po obiedzie poszperam po szarym paśmie może coś z tamtych odcinków wychwycę. Teraz, zobaczymy co ciekawego leci w Realnej Wirtualności... - w ręcę Grzeska znalazł się Pilot. TEN, pilot. Ten cholerny pilot który go dzisiej zawiódł. Nieco obły i bezsprzecznie podłużny kształt pilota, oraz jego grubsza od reszty końcówka coś Grześkowi przypominały. Czuł się, jakby zawiódł się jego największy, najbliższy przyjaciel...

Kurna, jak kiedyś zacznę potrzebować viagry, to będę dzięki tobie przygotowany na taką podłą dywersję ze strony własnych sojuszników. - wymamrotał w stronę dzierżonego w dłoni pilota. Włączył odbiornik i jego oczom ukazał się jakiś film historyczny...

...był nim Konrad von Markowitz, hitlerowski oprawca. Uciekł on jednak przed wyrokiem sądu do Wenezueli. Nie na długo, gdyż pod koniec lat sześćdziesiątych został zamordowany przez Mossad w swoim domu w Santa...

Konrad. Walendrod! No tak, trzeba było nakarmić świnki! jak on mógł zapomnieć! Kilka sekund później, Grzesiek był już przy klatce swoich pupilków i uzupełniał im dietę sałatą. Kiedy dolewał do wody, dopełniając ich poidełko, jego myśli zeszły na temat zdarzeń dzisiejszego dnia.

Coś było nie tak, ale Grzesiek nie wiedział jeszcze co. Zasiadł przez telewizorem na swym tronie i znów jął w rękę swoje berło. Po chwili na ekranie zaczęły przewijać się jego wspomnienia z dzisiejszego dnia. Chipsy zgrzytały pod naporem jego zębów, których szkliwo chwile później zaczęła rzeźbić słodka, pieniąca się breja nadająca się raczej do odrdzewiania, niż spożywania. Kolejne wciśnięcia przycisków na pilocie pozwoliły na wybranie interesującej go sceny i zwolnienie akcji. Zadziałała jego "stara magia"...

I na co komu HDTV? Kino konesera... -pocieszał się oglądając jak dostaje kolejne ciosy od SSmanów. Nagle, dostrzegł to czego szukał. Zatrzymał scenę w momencie gdy tajemniczy mężczyzna chował pakunek w murze.

Grzesiu spokojnym krokiem udał się do łazienki i wziął prysznic. Po odświeżeniu się przebraniu wyszedł z domu. Zabrał ze sobą torbę, do której wrzucił kilka narzędzi które mogły być przydatne przy tym co zamierzał zrobić. Wziął też gaz paraliżujący z pokoju swojego ojca i straszak akustyczny który naprawiał dla jednego z klientów. Nieco wątpił w jego działanie, gdyż owszem wydawał przeraźliwe dźwięki ściągające zapewne uwagę połowy dzielnicy, ale możliwe że napastnika co najwyżej rozwścieczające niż odstraszające. W końcu z jakiegoś powodu wichajster został ten uszkodzony. Pewnie na psa się sprawdzało, gorzej z bandą dresów. Przełożył też kartę do starszego telefonu. Tak na wszelki wypadek.
Po chwili wrócił się i skreślił szybko karteczkę z informacją dla reszty domowników. Wreszcie, na dobre opuścił kamienicę i spokojnie, znów na piechotę udał się w kierunku ciekawiącej go kamienicy...

Może powinienem im był zawczasu dopisać "aresztowali mnie za uszkodzenie mienia"?
 
__________________
-Only a fool thinks he can escape his past.
-I agree, so I atone for mine.


Sate Pestage and Soontir Fel

Ostatnio edytowane przez Ratkin : 26-11-2008 o 08:19. Powód: to co zwykle, literówki, coś tam podratowałem stylistykę itd ;)
Ratkin jest offline