Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-11-2008, 09:33   #318
Hawkeye
 
Hawkeye's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputację
Po rozmowie z Portmanem

Zatrzymał swój motor pod klubem. Ruch był całkiem spory. Alex przypatrywał się wszystkim z wysokości swojego motoru, jakby szukając kogoś. W końcu mignęła mu skórzana kurtka na plecach, której znajdowało się logo ich klubu i napis "Wampiry". Gwizdnął chcąc zwrócić na siebie uwagę. Osobnik mogący spokojnie konkurować ze stereotypem motocyklisty - wysoki, potężny, z długimi włosami i brodą przyczłapał do Donovana. Brujah uśmiechał się

-Co jest?- usłyszał pytanie

-Jest mała robótka i potrzebuję paru rzeczy. Sprowadź samochód, weź z trofeów żelazny krzyż i naszywkę ze swastyką i podjedź samochodem pod mój dom - wydał kilka tych poleceń bo miał do tego prawo. Nie tylko dlatego, że rozmawiał z człowiek, ale dlatego, że stał wyżej w hierarchii klubu. Człowiek nazywany "Dwururka", od swojej ulubionej broni, jaką był obrzyn, powoli kiwnął głową.

-Dobra daj mi kilka minut - Alex machnął ręką dając znak, że nie musi się jakoś nadzwyczajnie spieszyć. Sam pojechał do swojego domu. Motor zaparkował w bezpiecznym miejscu i wszedł do mieszkania, którego dziś już prawie nie używał. Chyba, że w takich wypadkach. Przebrał się w coś bardziej odpowiedniego, parę starych glanów, zabranego kiedyś jakiemuś frajerowi - naziolowi flayersa i spodnie wojskowe. Całość dopełniła założona na głowę kominiarka i rękawiczki.

Spod ściany zabrał gazrurkę, która została szybko, acz starannie umyta, aby pozbyć się wszystkich odcisków. Po chwili zadzwonił dzwonek do drzwi i do mieszkania wszedł "Dwururka"

-O kurwa stary wyglądasz jak jakiś pieprzony nazista - powiedział od progu

-Wiem to część do robótki. Masz te rzeczy?-

-Jasne - człowiek podał mu naszywkę i żelazny krzyż, które przeszły podobny zabieg jak gazrurka.

-Idź zmień tablice rejestracyjne -

-Za kogo ty mnie masz? Już to zrobiłem - Kiedy przygotowania dobiegły końca oboje wyszli z mieszkania Donovana, nie dając się zauważyć. Co zresztą nie było trudne, mieszkańcy tego konkretnego bloku, nie interesowali się tym co robią inni i chcieli żeby tak samo postępowali inni. A na pytania policji zawsze odpowiadali, że nic nie słyszeli, bo spali, albo słuchali muzyki. Pod pewnymi względami, dla pewnych ludzi, szczególnie takich, którzy nie bali się napadu i umieli sobie w razie czego poradzić, tacy sąsiedzi to skarb.

Siedząc już w samochodzie, 10 letnim, srebrnym Volvo, jakich masa poruszała się po tych ulicach, Brujah objaśnił część swojego planu. Oboje podjechali na bezpieczną odległość od klubu "Hammer and Sickle", zastanawiał się, co tak ciągnie tych ludzi do angielskich nazw, ale w końcu dał sobie spokój. Chwilę obserwowali ludzi wchodzących i wychodzących z klubu. W końcu Donovan zauważył idealny cel. Kojarzył tego człowieka, chociaż mgliście. Był dobrze postawiony w tym środowisku, a także zażartym przeciwnikiem wszystkich neo-nazistów tego miasta. Co stawiało go jako idealny cel tego ataku ... tylko dodatkową śmietanką na torcie, było to, że kiedyś skopał dupy paru facetom z ruchu anarchistycznego.

Ich Volvo odjechało, objeżdżając ulicę i wybierając jedną z bocznych. Alex wysiadł z niego, a Dwururka odjechał na umówione miejsce, w końcu nikt nie powinien ich zobaczyć. Z tego miejsca okrężną drogą Brujah podszedł niedaleko głównej drogi, którą od klubu musiał iść ten komuch.

Zauważył go jak wchodzi do jednej z bocznych uliczek. Musiał być pewny siebie, albo bardzo głupi chcąc skrócić sobie tędy drogę. Alexander wszedł tam za nim.

-Hej- powiedział, a kiedy facet odwrócił się został zdzielony trzymaną w ręku przez wampira "bronią" w głowę. Potem padł kolejny cios, również w to samo miejsce. Komuch nie miał okazji krzyknąć padł nieprzytomny. Następne kilkanaście ciosów padło po całym ciele. Brujah schylił się, włożył w dłoń nieprzytomnego naszywkę i zacisnął jego pięść. Żelazny krzyż wylądował w śniegu trochę dalej. Teraz szybko opuścił to miejsce, za kilka minut padający śnieg i tak zakryje ślady stóp.

Volvo czekało w umówionym miejscu, boczna alejka, nikt ich nie miał prawa tutaj widzieć. Alex wsiadł do samochodu, na tylne siedzenie i szybko się przebrał w swoje stare ciuchy. To w czym był przed chwilą wylądowało w workach.

-Pozbądź się fałszywych tablic i spal te rzeczy - gangster kiwnął głową na znak, że się zgadza

- Tą twoją broń wrzucę do rzeki, nikt jej nie znajdzie - to ucieszyło Brujaha dobrze jest mieć myślących współpracowników. Wysiadł z samochodu i zaczął bez wyraźnego celu krążyć po mieście ... tak to przynajmniej wyglądało. Niecałą godzinę później był ponownie pod miejscem spotkań komunistów.

Niedaleko miejsce jego dzieła zauważył spory tłumek. Podszedł w tamtą stronę i był już cały szczęśliwy, bo sporo osób z obserwujących próbę udzielania pomocy przez jakąś laskę miało na sobie oznaczenia: sierp i młot, flaga ZSRR ... jednym słowem banda debili.

Wampir stanął trochę z tyłu największej takiej grupy chcąc przysłuchać się o czym mówią. Plotki już huczały. "Czas na ostatnią część planu" przeleciało mu przez głowę, a głośno powiedział

[PREZENCJA]-Banda nazioli robi się strasznie natarczywa. Dwa tygodnie temu pobili jednego zioma. I kurwa wszystko im uchodzi na sucho, bo pieprzona policja, nic nie potrafi z tym zrobić. Teraz robią coś takiego jednemu z was i chcielibyście odpuścić? O nie, musicie zacząć działać. Pieprzone naziolki siedzą sobie w "88th Street" i chleją. Znając ich pewnie jutro urządzą sobie z tego powodu ogromną bibę, będą schlani jak świnie, którymi są. Jak dla mnie to byłby dobry moment wpaść na tą imprezę- po zasianiu tego ziarnka nienawiści Donovan wycofał się w cień i niepowstrzymywany przez nikogo wrócił do klubu. Miał zamiar po tym dobrze się zabawić, za nim dzień wygoni go do snu ...
 
__________________
We have done the impossible, and that makes us mighty
Hawkeye jest offline