Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-11-2008, 16:15   #319
Wojnar
 
Wojnar's Avatar
 
Reputacja: 1 Wojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnie
Mam współpracować z tym Brujahem? Pal licho tą całą jego arogancką gadkę, ale przecież ten gość najwyraźniej jest członkiem gangu! Cholerny kryminalista, a ja mam z nim pracować? Może Księże ma jakieś swoje powody, ale ja ich sobie wyobrażam.

Artur wyszedł z budynku wyraźnie najeżony. Powitanie Nosferatu też nie poprawiło jego nastroju.
- Hej, panie Donovan!- krzyknął do stojącego koło motorów Brujaha- zdanie specjalne od Księcia. Dla nas dwóch. Mamy podrzucić dziennikarzom jakiś fałszywy trop na jutro.

Brujah uśmiechnął się szeroko -Ej stary nie jestem nauczycielem, nie musisz się do mnie zwracać Pan. Jestem Alex. A książę podobnie jak inni na stołkach będzie grzał swoją dupę, kiedy my będziemy zapierdalać ... ehh. - pokiwał głową a po chwili kontynuował -Dobra koniec narzekań. Masz jakiś pomysł?-

- Dobra. Artur jestem- Malkavianin chyba troszkę się uspokoił.

Nie oceniać po wyglądzie, nie oceniać po wyglądzie, dać szansę, dać szansę

- Pomysłów konkretnych nie mam, trochę ogólnych. Mam swoich informatorów, niektórzy z nich pracują też dla gazet czy policji, więc jakby co, możemy przekazać co trzeba, gdzie trzeba, zaufanymi kanałami. Po drugie, jak rozumiem- na chwilę się zaciął, jakby coś nie mogło mu przejść przez gardło- Ty masz kontakty w półświatku, tak? Może dacie cynk na jakąś akcję konkurencji? Albo napuścimy policję na kogoś? Żeby było zmieszanie.

-Chodzi o to, że w tym mieście dużej konkurencji nie ma. Nie jest to L.A czy Nowy York. Nie masz tu nawet porządnej mafii. Nie wiem moglibyśmy zabawić się z kibolami piłkarskimi. Złamać jednemu z hooliganów kolana i zwalić to na konkurencję -

- Może i to jest małe miasto, ale ilu dziennikarzy poleci na coś takiego? Jeśli nie zorganizowana przestępczość, klęski żywiołowej raczej nie ściągniemy, z talibami też będzie ciężko. Coś obyczajowego?

-Znaczy się, że co podrzucimy burmistrzowi jakieś dziwki czy prochy? - Alex zaczął się śmiać -Hej to może być nawet zabawne -

-Myślałem raczej o kimś z show biznesu, ale może i burmistrz- zamyślił się na chwilę- to może nawet nie będzie takie trudne.

-No jasne zrobimy jakoś te swoje voodu i od razu nas wpuszczą, a prochy możemy załatwić szybko. Tylko jedna sprawa stary, wyglądasz mi na tajniaka -

- A Ty mi wyglądasz na potencjalne zamieszki, ale wierz mi, staram się o tym nie myśleć- po jego twarzy widać było, że faktycznie się stara.

Drugi z wampirów zaczął się śmiać -A wiesz, że w Hell's Angels, mówili mi to samo. Chodzi mi o to, że moje kontakty nie będę chciały rozmawiać jeżeli ty tam będziesz. Więc albo się na chwilę rozdzielimy i spotkamy, albo wymyślimy coś co nie wymaga zbyt wiele zabawy z załatwianiem -

Arturowi jakoś nie było do śmiechu- Jeśli tak mówisz. Nie mamy tak dużo czasu na myślenie, w końcu to już jutro. Możemy się rozdzielić. Ty załatwisz panienki i prochy, a ja pogadam z kimś, żeby prasa była na miejscu? Trzeba jeszcze ustalić, czy faktycznie burmistrz, gdzie i kiedy? W sumie nie wiem nic o nim, chyba nie jest specjalnie zły w tym, co robi. Ale innych kandydatów nie mam.

-Ktoś będzie musiał zająć się wkręceniem nas do niego -

- Hmm, nie wiem, czy umiałbym przekonać ewentualną ochronę, żeby wpuściła grupę dziwek. Może umiałbym sam wejść, ale to co innego. Ale... zawsze można po ludzku- Portman wykonał dłonią wiele mówiący gest liczenia pieniędzy.

- Albo w drugi sposób - powiedział uśmiechający się Brujah odsłaniając ukrytą pod kurtką kaburę z Coltem kalibru .45- Chociaż łapówka jest czystsza. Przydałoby się również, żeby on był przekonany, że tego chciał-

- Tego to ja już nie wyczaruję

- Hmm, ja go nie zdominuję, więc chyba jednak trzeba zrezygnować-

- A już mi się ten plan podobał. Jakieś inne pomysły? Wracamy do kryminałów?

- Hej, mam pomysł- Alex nagle się roześmiał- kojarzysz taki bar, 88th Street? Gniazdo nazioli, pieprzona buda. W bezpiecznej odległości od hrabiny. Może ich sprowokujemy do jakiejś bitki? Na przykład z socjalistami. Od jakiegoś czasu obie bandy siedzą spokojnie, ale dawniej bywało tam gorąco.

- Hmm, dla mnie brzmi nieźle. Pobijemy któregoś z komuchów..
- Podrzucimy jakiś żelazny krzyż- wtrącił Brujah
- Do osiemdziesiątki ósemki podeślemy jakieś ostrzeżenie, że czerwoni na nich się szykują
- I rzeźnia gotowa- Brujah się uśmiechnął- i nie bój nic, jak będzie okazja, to podrzucimy jeszcze dziwki burmistrzowi, ten pomysł był naprawdę dobry. No to co? Ja kogoś nagrzmocę, a Ty ostrzeż kogo trzeba, napuść jakichś dziennikarzy, będzie super.

- Oby. Tyko trzeba to tak wymierzyć, żeby nie zaczęli dzisiaj. Za dnia raczej tego nie zrobią, ale kto ich tam wie. Może lepiej pobić gościa dopiero jutro wieczorem? Nasza akcja jest dopiero koło północy.

- Spoko, dam sobie radę. Dziś czy jutro. No, to każdy zna swoje zadania, ja się zmywam- podał jeszcze na wszelki wypadek numer swojej komórki i odjechał na swoim motorze, zostawiając Malkaviana w chmurze dymu.

No ładnie, zaczynasz zadawać się z typami spod ciemnej gwiazdy, współpracujesz z nimi. I co będzie dalej?”
- Hej, kto tu jest?- Portman rozejrzał się dookoła. Przed Elizjum nie było nikogo. Na horyzoncie znikał już Alex na motorze, gdzieś daleko, za rogiem mignęła mu szata któregoś z Jezusów. Nikogo, kto mógłby do niego mówić.
Twoje sumienie, głąbie. I co, ufasz mu? Myślisz, że gdzie teraz pojedzie? Dużo mu powiedziałeś, a teraz wypuściłeś, zupełnie bez kontroli.”
„Sumienie? Hej, nie takich tekstów spodziewałbym się po sumieniu. O co Ci chodzi?”
„Jedź za nim, na litość boską! Szybko, do wozu, jeszcze go widać! Zobacz, czy nie chce nas wykiwać. Nie można ufać gangsterom. Pewnie chce Cię jakoś wystawić nazistom, już oni Cię powitają, zobaczysz.”

Artur, czując się trochę, jakby kierował nim ktoś inny, pobiegł do swojego samochodu, odpalił silnik i ruszył z piskiem opon. Wydawało mu się, że gdzieś tam, między budynkami, widzi jeszcze sylwetkę motocyklisty. Dopiero po kilku minutach szalonej jazdy i złamaniu wielu przepisów ruchu drogowego, Portman zdjął nogę z gazu.
- Uspokój się, Artur. To szaleństwo. Już go nie złapię- powiedział sam do siebie. Przynajmniej taką miał nadzieję. Zjechał na pobocze i zatrzymał wóz. Spojrzał głęboko w oczy swojemu odbiciu w lusterku. „K****, co to było?! Dobra, za dużo stresu, za dużo wydarzeń, w końcu dużo... naprawdę dużo się zmieniło przez te dni. Teraz się uspokój.”

Po chwili wytchnienia Artur podjął decyzję. Może nie najszczęśliwszą, ale własną: „Dobra, nikomu o tym nie mówić, zapomnieć o tym incydencie, zająć się robotą.” Jak postanowił, tak zrobił. Przejrzał w myślach listę ludzi, których mógł nazwać swoimi informatorami. Nie było ich tak wielu, jakby chciał, w końcu działał tu dopiero kilka miesięcy. Kilku poznał poprzez swoich przyjaciół, kilku znalazł sam. Jeden wydawał się w sam raz- August, posunięty w latach recepcjonista w tanim hoteliku w marnej dzielnicy Reykjaviku, kilka uliczek od knajpy 88th Street. O tym, że staruszek jest bardzo spostrzegawczy, Artur dowiedział się od znajomego policjanta, potem sam miał z nim przyjemność. W międzyczasie dowiedział się, że czasem zagląda do niego dziennikarz stołecznej gazety. Czasem zastanawiał się, kogo ten gość nie informuje, i to było właśnie istotne. Grunt to dezinformacja. A dla wampira miał dodatkowy plus- na pewno nocą trwał na posterunku.

- Halo, August? Portman z tej strony. Tak, tak, właśnie. Słuchaj, nikt nie będzie mówił, że ja nie dbam o swoich przyjaciół. Tym razem to ja mam dla Ciebie informację. Jutro w nocy może być w Twojej okolicy gorąco, zapowiada się, że komuniści chcą rozwalić budę nazistów. Ano właśnie. Nie wiem dokładnie, nowi chcą pokazać się przed starą gwardią, nudzi im się, kto ich wie? Uważaj na siebie. I nie mów nikomu, kto dzwonił. Nie ma za co.

Proste i szybkie. Teraz na pewno wieść dotrze do jakiegoś dobrze płacącego pismaka, a przy odrobinie szczęścia, także do kolegów od swastyk. Ale trzeba się zabezpieczyć.
Powiadomienie prasy było proste. W Reykjaviku mało się działo, a pismacy byli tak samo zachłanni jak wszędzie. Wystarczy mała aluzja, a przybędą jak rekiny do krwawiącego topielca. Telefon do kolejnego informatora, tym razem wprost mu powiedział, żeby sprzedał to do prasy i potraktował jak zapłatę za ostatnią przysługę. Chłopak się ucieszył.
Pozostało upewnienie się w trudniejszej sprawie. Skoczył do Elizjum, przebrać się w luźniejsze ciuchy, bo nadal był w garniaku, który założył na naradę i pojechał na miejsce. Nie miał jeszcze pomysłu, ale na pewno uda się coś zaimprowizować. Zaparkował kilka uliczek do 88th Street, przeszedł ten dystans na piechotę i obserwował, samemu unikając niepowołanych oczu [niewidoczność]. Czekał tak ze dwie godziny.
Bar z zewnątrz się nie wyróżniał. Widocznie naziści woleli nie ryzykować zbyt ostrego konfliktu z władzami, które mogłyby się burzyć na zbyt dużo swastyk na ulicy. Było już mocno po północy, ale w lokalu siedziało jeszcze trochę ludzi. Prawie sami faceci, z tego co zdołał zobaczyć wielu łysych, spora część pozbawiona szyi. Może i współpracował z podejrzanym typem, ale w efekcie oberwie jeszcze więcej sukinsynów, bilans będzie dodatni.
Czekał na dobrą okazję. Bar zaczynał już pustoszeć. Najpierw wychodzili grupkami, niektórzy poważni, inni rozśpiewani, potem wytoczyło się kilku zawianych, halsując do domów, ale to nie było to. Wreszcie trafił się dobry okaz. Szedł pewnym krokiem, sam, wpatrując się w ulicę przed sobą, jakby chciał zabijać latarnie wzrokiem i, co całkiem ważne, nie był pakerem. Artur nasunął kaptur na oczy, wysunął się po cichu z wozu i ruszył cicho za nim.

Dogonił go kilkadziesiąt metrów od baru. Na horyzoncie pojawił się już przystanek autobusowy, więc czas było działać. Na szczęście w okolicy napatoczyła się ciemna boczna uliczka. Takie zawsze są na miejscu, kiedy ich potrzeba. Detektyw zwinnie zaszedł drania od tyłu, złapał go w klasycznego nelsona i wciągnął za róg.
Nazista oczywiście się wyrywał, ale Malkavian i tak zaczął mu syczeć do ucha.
- Uspokój się na chwilę, koleś. Mam dla Ciebie.. dla was ostrzeżenie. Komuchy się na was szykują- te słowa jakby uspokoiły jego ofiarę- Skur... chcą was zaskoczyć w waszym lokalu. A ja... mam pewien interes w tym, żeby to oni oberwali, jasne? No, przekaż to komu trzeba i zróbcie im dobre powitanie- na zakończenie kopnął gościa od tyłu w kolano, posyłając go na ziemię, przywalił go stojącymi obok kartonami i dał w długą. Goniły go krzyki, ale zanim nazista zdołał ruszyć w pościg, Portman już był dobrze ukryty po drugiej stronie ulicy [niewidoczność]. Wrócił szybko do swego samochodu i wrócił do Elizjum, wyspać się przed prawdziwą akcją.

Tej nocy sumienie już się nie odezwało.
 
Wojnar jest offline