Marek uśmiechnął się, przyjęli go tu dobrze i nie buntowali się przeciwko sensownym sugestiom. Gdy wszyscy wyszli poszedł do siedzącej w koncie dziewczyny. -Hej, można się dosiąść?
Klara spojrzała na niego spokojnym wzrokiem i pokiwała głową, porucznik kucnął obok niej i mówił dalej. -Widzę, że macie tu chorego, co mu jest? Pytam się bo wolę wiedzieć jakie świństwo można załapać.
Dziewczyna nim odpowiedziała przeniosła wzrok na rannego. -Szczerze mówiąc to sama dokładnie nie wiem, ale wcale mi się nie podoba ta rana. -Rana? Mi się rana kojarzy z jednym. Wiesz z czym?
Ostanie słowa Marka były ni to stwierdzeniem ni to pytaniem. Nie czekając na odpowiedź dziewczyny sam sobie odpowiedział. -Zombim. Ktoś widział jak został ranny?
Klara w odpowiedzi uśmiechnęła się ironicznie, miała ładny uśmiech. -Domyśliłam się. Cóż mi nic o tym nie wiadomo. Jeśli jesteś rządny wiedzy zapytaj jego żony. -Zapytam, to ta z dzieckiem? Tylko, że nie wiem czy odpowie nowo przybyłemu kolesiowi z bronią. Ty budzisz większe zaufanie. -Uwierz mi, ze tu wszyscy się znają tak dobrze jak ty i ja.
Marek uśmiechnął się lekko. -No to jesteście paczką zgranych przyjaciół. Trzeba to zmienić inaczej zginiemy. Chodź, pomożesz mi ja przekonać.
Dziewczyna popatrzyła na niego i uśmiechnęła się lekko. -Podziękuję. Ja swoje wiem i to mi w zupełności wystarcza. Nie chcę o nic pytać. Ale tobie nie bronię. -Nie byłaś nigdy w wojsku? Oczywiście, że nie byłaś, głupie pytanie. Ja byłem, musiałeś mieć pewność, że ten koleś za Tobą nie strzeli Ci w plecy wręcz przeciwnie. Jeśli nie było tej więzi między żołnierzami ginąłeś. Nie widzisz identycznej sytuacji? Jeżeli będziemy działać pojedynczo zginiemy. Żołnierze i Aiden o tym wiedzą. To jak pomożesz mi? -Tu nie o pomoc chodzi. Sam sobie świetnie poradzisz. Potrafię o siebie zadbać i nie odmawiam pomocy innym. Do głupich nie należę, więc proszę, nie naskakuj tak na mnie. Nie boję się, że ktoś strzeli mi w plecy, ponieważ wszyscy tu zebrani chcą przeżyć. -Źle mnie zrozumiałaś nie chce na nikogo naskakiwać. Wszyscy chcą przeżyć i wszyscy zrobią ku temu wszystko. I to może być waszą a dokładnie naszą zgubą. Idę, pogadam z nią a potem strzelę jej mężowi w łeb jeśli zajdzie podejrzenie, że jest zakażony. Historia potrzebuje swoich rzeźników jak i pasterzy.
Mężczyzna powoli wstał i chwilę poczekał, dziewczyna nie zmieniła pozycji ani nie odezwała się słowem. Marek zrezygnowany poszedł do żony policjanta, właśnie tuliła uspokajająco córkę. Porucznik upewnił się, że żołnierze już wyszli z kościoła nie chciał mieć wielu światków rozmowy. -Dzień dobry.
Mężczyzna uklęknął przed dzieckiem. -Cześć, nazywam się Marek. Widzę, że Twój tatuś jest ciężko chory, nie martw się. Wiesz co znam bardzo dobry sposób. Podejdź do ołtarza i pomódl się w modlitwie poproś o wsparcie świętego Łukasza patrona lekarzy i chorych. A jak wrócisz to mam tu coś dla Ciebie.
Marek zdjął plecak, który cały czas miał na plecach i wyjął stamtąd butelkę coli. -Potem będziesz mogła się napić.
Podał dziewczynce butelkę i poczekał aż się oddali, wtedy wyprostował się czekała go ciężka rozmowa. Już miał zacząć mówić gdy poczuł na barkach czyjeś dłonie, stłumił instynkt i nie odwrócił się z bronią w ręku, tylko lekko drgnął. Poczuł za sobą oddech Klary, dziewczyna stanęła na palcach i wyglądała za jego ramienia. Marek odezwał się głos miał spokojny. -Wybacz nie chciałem o tym rozmawiać przy Twojej córce, chodzi mi o Twego męża. Jak słyszałem jest ranny. Wiesz czym się martwię, tym że mógł go zaatakować zombi i on może się w niego przemienić. Wtedy powinno się z nim postąpić w dość prosty sposób. Oczywiście ja bym chronił bliską mi osobę i nie powiedział o tym, że jest ranna, chyba, żeby to zagrażało memu dziecku. Bo widzisz zakładając czysto hipotetycznie, że Twój mąż stanie się zombi najpierw zaatakuje Waszą córkę. W końcu jest ufna i będzie się kręciła przy chorym tatusiu. na twoich oczach wbije się zębami w jej szyje, przegryzie się przez skórę i dotrze do tętnicy również i ją przerywając. Twoja córka będzie krzyczeć póki nie straci przytomności a potem obudzi się jako zombi. Chyba, że Twój mąż będzie wyjątkowo głodny wtedy zacznie odgryzać jej mięso od kości będzie się wyrywać i krzyczeć nie rozumiejąc czemu jej tatuś to robi. Potem rzuci się na Ciebie w końcu będziesz nie daleko córki. To wszystko zajmie mu kilka sekund, mniej więcej tyle ile mi załadowanie nabicie broni. Oddam trzy strzały wszystkie w głowę. Jeśli by jeszcze Ciebie nie zagryzł jego mózg ochlapie Ciebie, staniesz się nosicielką wirusa.
Porucznik cały czas patrzył kobiecie w oczy. -Oczywiście to tylko hipotetyczna wersja, powiedziałabyś nam o tym gdyby był zakażony ulżyłabyś mu cierpienia i zapewniła bezpieczeństwo córce. Jeżeli jesteś pewna, że to był wypadek chciałbym obejrzeć tę ranę, znam się trochę na pierwszej pomocy i może będę wstanie pomóc.
__________________ [...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...] |