Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-11-2008, 20:39   #23
Szarlej
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
Marek uśmiechnął się, przyjęli go tu dobrze i nie buntowali się przeciwko sensownym sugestiom. Gdy wszyscy wyszli poszedł do siedzącej w koncie dziewczyny.
-Hej, można się dosiąść?
Klara spojrzała na niego spokojnym wzrokiem i pokiwała głową, porucznik kucnął obok niej i mówił dalej.
-Widzę, że macie tu chorego, co mu jest? Pytam się bo wolę wiedzieć jakie świństwo można załapać.
Dziewczyna nim odpowiedziała przeniosła wzrok na rannego.
-Szczerze mówiąc to sama dokładnie nie wiem, ale wcale mi się nie podoba ta rana.
-Rana? Mi się rana kojarzy z jednym. Wiesz z czym?
Ostanie słowa Marka były ni to stwierdzeniem ni to pytaniem. Nie czekając na odpowiedź dziewczyny sam sobie odpowiedział.
-Zombim. Ktoś widział jak został ranny?
Klara w odpowiedzi uśmiechnęła się ironicznie, miała ładny uśmiech.
-Domyśliłam się. Cóż mi nic o tym nie wiadomo. Jeśli jesteś rządny wiedzy zapytaj jego żony.
-Zapytam, to ta z dzieckiem? Tylko, że nie wiem czy odpowie nowo przybyłemu kolesiowi z bronią. Ty budzisz większe zaufanie.
-Uwierz mi, ze tu wszyscy się znają tak dobrze jak ty i ja.
Marek uśmiechnął się lekko.
-No to jesteście paczką zgranych przyjaciół. Trzeba to zmienić inaczej zginiemy. Chodź, pomożesz mi ja przekonać.
Dziewczyna popatrzyła na niego i uśmiechnęła się lekko.
-Podziękuję. Ja swoje wiem i to mi w zupełności wystarcza. Nie chcę o nic pytać. Ale tobie nie bronię.
-Nie byłaś nigdy w wojsku? Oczywiście, że nie byłaś, głupie pytanie. Ja byłem, musiałeś mieć pewność, że ten koleś za Tobą nie strzeli Ci w plecy wręcz przeciwnie. Jeśli nie było tej więzi między żołnierzami ginąłeś. Nie widzisz identycznej sytuacji? Jeżeli będziemy działać pojedynczo zginiemy. Żołnierze i Aiden o tym wiedzą. To jak pomożesz mi?
-Tu nie o pomoc chodzi. Sam sobie świetnie poradzisz. Potrafię o siebie zadbać i nie odmawiam pomocy innym. Do głupich nie należę, więc proszę, nie naskakuj tak na mnie. Nie boję się, że ktoś strzeli mi w plecy, ponieważ wszyscy tu zebrani chcą przeżyć.
-Źle mnie zrozumiałaś nie chce na nikogo naskakiwać. Wszyscy chcą przeżyć i wszyscy zrobią ku temu wszystko. I to może być waszą a dokładnie naszą zgubą. Idę, pogadam z nią a potem strzelę jej mężowi w łeb jeśli zajdzie podejrzenie, że jest zakażony. Historia potrzebuje swoich rzeźników jak i pasterzy.
Mężczyzna powoli wstał i chwilę poczekał, dziewczyna nie zmieniła pozycji ani nie odezwała się słowem. Marek zrezygnowany poszedł do żony policjanta, właśnie tuliła uspokajająco córkę. Porucznik upewnił się, że żołnierze już wyszli z kościoła nie chciał mieć wielu światków rozmowy.
-Dzień dobry.
Mężczyzna uklęknął przed dzieckiem.
-Cześć, nazywam się Marek. Widzę, że Twój tatuś jest ciężko chory, nie martw się. Wiesz co znam bardzo dobry sposób. Podejdź do ołtarza i pomódl się w modlitwie poproś o wsparcie świętego Łukasza patrona lekarzy i chorych. A jak wrócisz to mam tu coś dla Ciebie.
Marek zdjął plecak, który cały czas miał na plecach i wyjął stamtąd butelkę coli.
-Potem będziesz mogła się napić.
Podał dziewczynce butelkę i poczekał aż się oddali, wtedy wyprostował się czekała go ciężka rozmowa. Już miał zacząć mówić gdy poczuł na barkach czyjeś dłonie, stłumił instynkt i nie odwrócił się z bronią w ręku, tylko lekko drgnął. Poczuł za sobą oddech Klary, dziewczyna stanęła na palcach i wyglądała za jego ramienia. Marek odezwał się głos miał spokojny.
-Wybacz nie chciałem o tym rozmawiać przy Twojej córce, chodzi mi o Twego męża. Jak słyszałem jest ranny. Wiesz czym się martwię, tym że mógł go zaatakować zombi i on może się w niego przemienić. Wtedy powinno się z nim postąpić w dość prosty sposób. Oczywiście ja bym chronił bliską mi osobę i nie powiedział o tym, że jest ranna, chyba, żeby to zagrażało memu dziecku. Bo widzisz zakładając czysto hipotetycznie, że Twój mąż stanie się zombi najpierw zaatakuje Waszą córkę. W końcu jest ufna i będzie się kręciła przy chorym tatusiu. na twoich oczach wbije się zębami w jej szyje, przegryzie się przez skórę i dotrze do tętnicy również i ją przerywając. Twoja córka będzie krzyczeć póki nie straci przytomności a potem obudzi się jako zombi. Chyba, że Twój mąż będzie wyjątkowo głodny wtedy zacznie odgryzać jej mięso od kości będzie się wyrywać i krzyczeć nie rozumiejąc czemu jej tatuś to robi. Potem rzuci się na Ciebie w końcu będziesz nie daleko córki. To wszystko zajmie mu kilka sekund, mniej więcej tyle ile mi załadowanie nabicie broni. Oddam trzy strzały wszystkie w głowę. Jeśli by jeszcze Ciebie nie zagryzł jego mózg ochlapie Ciebie, staniesz się nosicielką wirusa.
Porucznik cały czas patrzył kobiecie w oczy.
-Oczywiście to tylko hipotetyczna wersja, powiedziałabyś nam o tym gdyby był zakażony ulżyłabyś mu cierpienia i zapewniła bezpieczeństwo córce. Jeżeli jesteś pewna, że to był wypadek chciałbym obejrzeć tę ranę, znam się trochę na pierwszej pomocy i może będę wstanie pomóc.
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]
Szarlej jest offline