Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-12-2008, 09:10   #1
Arango
Banned
 
Reputacja: 1 Arango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodze
Ciekawostki i anegdoty (nie)całkiem historyczne

W każdej szanującej się gazecie istnieje coś takiego jak "ostatnia strona" czyli taka, na której zbiera się anegdoty dowcipy, czasem znajduje się komiks. Jeśli do czegoś chciałbym porównać ten temat to właśnie do tego (no raczej bez komiksu jednak).
Jak jest dobra, to wielu czytelników od niej właśnie zaczyna lekturę.

Mówiąc krotko.
Miejsce gdzie znajdą się różnego rodzaju ciekawostki dotyczące dosłownie wszystkiego, co w jakikolwiek sposób można powiązać z historia, lub sławnymi ludźmi. Miejsce na "szwarc, mydło i powidło" historyczne. Wszystkie epoki, kontynenty, style. Od ciekawostek o orężu, przez modę, po ulubione powiedzenie ludzi sławnych. By osoba nie interesująca się specjalnie historią znalazła tu coś dla siebie.
Taki "śmietnik" działu.

Zachęcam do współtworzenia tematu.

Dwa warunki jednak proponuję :
1 By nie dotyczyły wieku XVII (od tego są osobne tematy)
2 By nie dotyczyły osób żyjących jeszcze.

No to ad rem



Zygmunt Kałużyński (świetny znawca kina) miał jeden zabawny nawyk. Rozmawiając wyczyniał niesamowite rzeczy z rękami. Nie była to gestykulacja w dosłownym tego słowa znaczeniu, ale jakieś pocieranie jedną ręką o drugą, chowanie ich wyciąganie z kieszeni, drapanie słowem cuda z nimi wyczyniał.
Pokpiwano z tego nieco, lecz nie złośliwie, raczej sympatią , bo budził szacunek swą przeogromna wiedza, a opowiadał ze swadą i humorem.
Reżyserów doprowadzał jednak tym do ogromnej irytacji i zmuszono go w końcu by w programach jakich występuję siedział na własnych dłoniach.
Bardzo sobie wziął to do serca i kiedyś w jednej z warszawskich kawiarni ze swym serdecznym przyjacielem Kazimierzem rudzkim (doskonałym aktorem, świetne kreacje w "Wojnie domowej" i jak dla mnie genialna epizodyczna rola angielskiego oficera w drugiej części "Jak rozpętałem II wojnę światową") skarżył mu się :
- Kaziu wszyscy się ze mnie śmieją, niektórzy nawet mówią że ja brudas jestem bo się drapię. A ja się przecież codziennie kapię w wannie !!
Na to Rudzki popatrzył na niego i z iście angielską flegmą z której był znany odpowiedział :
- Ale Zygmuś w niej wodę czasem zmieniać trzeba.


Kazimierz Rudzki



Obiegowa opinia mówi iż znak kciuka w dół w czasie igrzysk oznaczał śmierć gladiatora. Nic bardziej mylnego. Otóż znak z kciukiem w górę oznaczał że klęczącemu przed zwycięskim przeciwnikiem, lub leżącemu na piasku areny należy wbić miecz w gardło.




Wielki kłopot miał Henryk Sienkiewicz co zrobić z Zagłobą związanym "w kij do własnej szabli" by go uratować. Pomógł mu jego przyjaciel dziennikarz, który kazał się tak właśnie spętać i po klkudziesięcio minutowej szamotaninie uwolnił z więzów. Jego zmagania wiernie opisał pisarz w tym fragmencie Ogniem i mieczem.



Pewna ciekawostka znaleziona w w pamiętniku nieznanego powstańca styczniowego z powiatu berdyczowskiego na Ukrainie :
"Włościanie (czyli chłopi) z początku nas powiązali i przyprowadzili do wołości (wójtostwa). Dziwną może komuś się zdawać, żeśmy się dali wiązać jak barany mając broń jaka taką. Dla wytłumaczenia tego zjawiska należy wiedzieć, że na Rusi postanowiono nie używać broni przeciw włościanom i raczej ginąć niźli rozlać krew obłąkanych braci..."




Za panowania cara Aleksandra I pijany arystokrata rosyjski w kasynie stwierdził publicznie że "ma cara w dupie".
Za taki wybryk na długie lata zamienić powinien pałać na kwaterę, która ulokowana byłaby w najzimniejszej części Syberii.
Ale ponieważ miał koligacje na dworze petersburskim skazano go jedynie na niewielka grzywnę. Oto jakie znaleziono uzasadnienie dla wyroku :
"... zostaje skazany na grzywnę za rozpowszechnianie nieprawdziwych wiadomości na temat miejsca pobytu Najjaśniejszego Pana"



Czasem można spotkać w literaturze polskiej opis walk powietrznych po których piloci Luftwaffe strzelali do lotników polskich wiszących na spadochronach. Abstrahując od tego, że takie wrażenie mogło być zupełnie mylne, zwłaszcza gdy walczyło w powietrzu kilka, kilkanaście czy nawet kilkadziesiąt samolotów znalazłem kiedyś dość ciekawa informację.
Otóż Anglicy uznali ze strzelanie do angielskiego lotnika na spadochronie nad brytyjska ziemią, nie łamie Konwencji Genewskiej. Jest to jedyny bowiem sposób by pilot niemiecki wyeliminował wrogiego mu pilota, który po wylądowaniu na ziemi z powrotem wróci w szeregi RAFu
 

Ostatnio edytowane przez Arango : 03-12-2008 o 14:41.
Arango jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem