Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-12-2008, 15:33   #115
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Nie bardzo mu się to podobało. W chwili, gdy już miał ochotę pocałować Tanję, wtedy, gdy stali pomiędzy opuszczonymi budynkami, zatrzeszczało radio i jacyś goście, jakby nigdy nic, zaczęli nawijać. A nie mówili dobrych rzeczy. Wiedzieli o szpitalu i o nich, chociaż ponoć miała to być taka dobra przykrywka i akcja. Czy to mogła być sprawka Joanny? Wolał o niej tak myśleć, było bezpieczniej a wspomnienia były znacznie milsze. Równie dobrze przecież Kombinatowi mógł opowiedzieć wszystko ten pierdolony skurwiel, Bark. Axel poprzysiągł sobie, że kiedyś strzeli w łeb temu idiocie. Chociaż może i prawdziwe było to co powiedzieli? Ten Syf wiedział wystarczająco. Ale teraz były inne sprawy. Spotkanie, a potem zabranie ludzi ze szpitala. Przynajmniej części, Szlaufena niech sobie sam Buchta przyprowadza jak chce, chociaż z miejsca było widać podstępną żmiję, jaką był ów pseudo kumpel Malaka.

Spotkanie... rozczarowało go. Lichwy, jak go w skrócie nazywał, co prawda się nie spodziewał, ale sprowadzenie wszystkiego do przejścia przez ten muł zwany Odrą i wykonanie dla nich zadania, które bardziej pasowałoby do komandosów to była jawna kpina. Axel popatrzył najpierw na "swoich" potem na ów posłańca i... ryknął śmiechem. Przed dłuższy czas nie mógł się powstrzymać, łapiąc powietrze dużymi haustami. Potem dopiero wziął sobie krzesło, okręcił drugą stroną i usiadł na nim okrakiem.

-Pojebało was, ludzie?
Spoważniał, teraz każdemu zaglądając po kolei w oczy.
-Czy ja wam kurwa wyglądam na jebanego komandosa? Czy ona na takiego wygląda?
Kiwnął na Tanję i wrócił wzrokiem do posłańca, spluwając mu pod nogi.
-Gówno wiesz, posłańcu. Tak będę do ciebie mówił, pasi? Bo już przedstawić się zapomniałeś. To ja o swoich manierach również.
Był wyraźnie wkurwiony. Wciąż mówił tylko do tego "sprytnego", pozostałych dwóch olewając. Nienawidził, jak się go traktowało jak chłopca na posyłki i w zasadzie ignorowało.
-Wybaczę wam takie traktowanie. Na razie. I powiem jedno: nie jestem chłopcem na posyłki. Takich macie w chuj, możecie im kazać biegać jak chcecie. Ja jestem hakerem, Karolina fizyczką. Tym się zajmujemy i w tym jesteśmy dobrzy. Będziecie mieli jakąś dobrą robotę dla nas, to się odezwijcie. Chcecie chłopców na posyłki? To macie tu. Wydają się chętni.
Kiwnął na Sainta i resztę, szczerząc się do nich paskudnie. Pijak, ćpun i skurwiały złodziej. Pasowali do siebie idealnie. Axel wyjął skrawek jakiejś i nabazgrał na niej trochę literek. "nhah.frlen.hpsnet.de"
-Tak się będziemy kontaktować jak już zaczniecie traktować mnie poważnie. Żegnam.
Uśmiechnął się bez wesołości do Tanji i wskazał na drzwi jednym skinięciem głowy. Potem otoczył ramieniem Buchtę.
-Chodź staruszku, pogawędzimy jeszcze chwilkę na zewnątrz.
Podparł go, gdy ten się zachwiał, lub udał, że to zrobił. Heintz miał wrażenie, że ten człowiek mimo wszystko nie jest pijany, a na pewno nie na umyśle. W drzwiach jeszcze obrócił się do posłańców.
-Aha, macie beznadziejnie zabezpieczoną sieć. Jeśli nie współpracujecie z Kombinatem... cóż, to on i tak wszystko o was wie. Ja też. Oczywiście dziury są do naprawy...

Wzruszył ramionami. Nie interesowało go, że właśnie wkurwia pewnie najmocniejszy gang w mieście i że mogą na niego polować. W końcu kto na nich jeszcze nie polował? Kilku ludzi w tą czy wewtą, mała różnica. Gdy już wyszli, wskazał Buchcie jakiś zaułek, tam gdzie nie było ludzi. Szeptał, mówiąc.
-Nie pogrywaj Buchta. Nie ufam Szlaufenowi i ostatnio też Saintowi. Kurwa, nie jestem świętoszkiem, ale to jest jebany dom wariatów, rozumiesz? Chcę stąd wyjechać, zniknąć. Ale jeszcze nie teraz. Twój GOS jest sprawny jak rozumiem? Chcesz coś wiedzieć co mają na kompach Kombinatu?
Tu uśmiechnął się na chwilę. Podle.
-Znasz Syfka? Taki dupek, co nas tu wprowadził. Saint wie. Dziś podsłuchaliśmy gadkę w radiu, mówili w niej, że to on zdradził i dzięki temu o nas wiedzą. O szpitalu, nie wiem o czym jeszcze. Jadę tam teraz. Wam też radzę. Myślisz trzeźwo to i pojedziesz. Zabiorę ludzi do twojego miejsca, ale to musi być tajne. Jak znów wszyscy będą o nas wiedzieć to coś w końcu pierdolnie. Masz jakiś pomysł?
Posłuchał przez chwilę, po czym dodał.
-Aha, jak chcesz iść tam gdzie chce Lichwa, to lepiej kupcie sobie kilka RPG. Bo już nie raz słyszałem o potworach w tym wariatkowie.

Wykrzywił usta w kwaśnym uśmiechu i odszedł do samochodu, najpierw otwierając drzwi Tanji. Trochę stracił na manierach w ostatnich minutach, więc próbował nadrobić. Objął ją zanim wsiadła. Mimo kombinezonów, był to istotny gest. Czemu? Axel nie miał pojęcia. Powodów było milion. Najważniejszy był taki, że to była jedna osoba, której tu w pełni ufał. Nie było Fixxxera ani Josefa. Ys miała napady inności, reszty nie znał kompletnie i zupełnie. Nagle sobie o czym przypomniał. Włączył nadajnik.
-Malak? Malak, jesteś tam?
Rozległ się jakiś strzał. Axel zaklął.
-Frank, co tam się dzieje? Ja i Tanja jedziemy do szpitala, nie pozabijajcie się wszyscy.
Zaklął jeszcze raz i spojrzał na dziewczynę.
-Mam złe przeczucia. Znowu. Niedługo będę jednym wielkim złym przeczuciem.
Zagryzł wargi i przyspieszył.
 
Sekal jest offline