Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-01-2006, 22:09   #5
fleischman
Administrator
 
fleischman's Avatar
 
Reputacja: 1 fleischman ma wspaniałą reputacjęfleischman ma wspaniałą reputacjęfleischman ma wspaniałą reputacjęfleischman ma wspaniałą reputacjęfleischman ma wspaniałą reputacjęfleischman ma wspaniałą reputacjęfleischman ma wspaniałą reputacjęfleischman ma wspaniałą reputacjęfleischman ma wspaniałą reputacjęfleischman ma wspaniałą reputacjęfleischman ma wspaniałą reputację
Podobno czas jest pojęciem względnym, tak przynajmniej powiedział jakiś facet na początku XX wieku. Mądry gość, bo faktycznie gdy się idzie drogą przez pustynię to czas dłuży się jak cholera.
Klap... Klap.. jeden krok.. drugi... tysięczny... i ciągle pustynia, piepszona pustynia... Od czasu do czasu jakieś drzewko będące karykaturą swoich wielkich poprzedników sprzed wojny. W Krakowie podobno nawet mają park z normalnymi drzewami. Utrzymanie go kosztuję fortunę, ale ciekawe jak to jest zaciągnąć się powietrzem pełnym czystego tlenu... Upał był gorszy niż zwykle, Paweł się nawet nie spocił bo pot od razu parował. Upał... Żar lejący się z nieba... Dziesięć tysięcy... dwadzieścia tysięcy... noc i nareszcie wymarzony chłód...
Zapasy wody przez ten upał skurczyły się prawie do zera. Tak to jest jak człowiek pakuje się w biegu i nie myśli jak tu przejść 70 kilometrów przez pustynię a potem wrócić.
Rano pobudka, jednak noc nie przyniosła wytchnienia, koszmary i cholerne nietoperze. Paranoja na całego.
Paweł złapał się na chwilę za głowę, potrząsnął nią i wstał. Zachwiał się na nogach, obraz przed oczyma mu się rozmywał.
Dawaj stary, idziemy, oby jak najdalej od tego miejsca. - Ruszył chwiejnym krokiem do przodu.
Lewa, prawa, lewa, prawa... Ciemność...
Ej stary... obudź się... - Zimna woda zlała czoło leżącego Pawła. - Nic ci nie jest stary? Jak masz na imię?
P, p, paweł - Wybełkotał z trudem i podniósł się, z pomocą jakiegoś faceta z dubeltówką na ramieniu, na nogi.
Masz farta, że tu przechodziliśmy z karawaną inaczej byś tu zdechł. Ja jestem Spike, to jest Jet - Pokazał na gościa z dubeltówką - To jest Nowy. - pokazał na przysadzistego gościa w skórze, z twarzą wykutą z z kamienia, z jakąś dziwną automatyczną strzelbą w łapie wytworzoną z kompozytów. - No a to jest mikrus - Pokazał na gościa po prawej wyglądającego jak dziecko King Konga i Gozilli z jakimś śmiesznym małym pistolecikiem w kaburze.
Dokąd idziesz?
Warszawa - wymamrotał Młody, rozglądając się lekko oszołomiony po twarzach ludzi i ich gnatach.
No to my też, jak chcesz możesz się zabrać z nami, nie powinno się wyruszać w taką drogę samemu
Dopiero teraz Paweł przyjrzał się gościowi, który do niego mówił. Miał wypolerowaną, metalową zbroję i mały pistolecik podobny do tego, który miał bękart king konga. Twarz wydawała się przyjazna ale miał wrażenie, że to typowa "dobra mina do złej gry", której się nauczył przez lata pracy jako nadzorca karawan. Propozycja w sumie wydała się kusząca. Pokiwał głową na znak zgody i Spike odwrócił się i zaczął zaganiać wszystkich z powrotem do roboty. Podszedł do wózka ciągniętego przez jakiegoś woła, wyjął z niego paczkę żywieniową i dał Pawłowi.
Dalsza podróż była spokojna.
Jedynie w nocy rozmowy karawaniarzy były niepokojące. Rozmawiali o tym jak dobrze się im prowadziło interesy w Radomiu...
 
fleischman jest offline