Gdy dziewczyna zaczęła śpiewać kąciki ust przybysza uniosły się w melancholijnym uśmiechu. "Knajpa byłych morderców" to było miejsce jak najbardziej dla niego. Karczma dla mordercy własnego brata...
Na szczęście okres rozpamiętywania miał już za sobą. A raczej po prostu Ratte już nie wspominał. Człowiek sprzed kilku miesięcy nie istniał, był już tylko Szczur. Ni mniej, ni więcej.
Widział jak wraz z coraz bardziej wibrującym głosem śpiewaczki zaczynają się rysować pęknięcia na ścianach, jak rozpryskuje się stojący przed nim kufel piwa, a kilku morszczyzn zwija się boleśnie przyciskając dłonie do klatek piersiowych jakby nagle zaczęły boleć ich serca. Być może i jego powinno zacząć, ale musiałby je jeszcze mieć.
Rozwalone drzwi przekroczył ktoś o posturze wielkoluda i po załatwieniu jakichś rozliczeń z karczmarzem usiadł koło Ratte'a zamawiając pokaźną porcje jadła i napoju, Choć nie miał specjalnie ochoty na towarzystwo to jednak jeszcze bardziej nie chciało mu się wędrować do szynkwasu po następne piwo. Uniósł w niemym pytaniu brwi i nie czekając na odpowiedz nalał sobie trunku do zapomnianego przez kogoś glinianego kubka.
Jednocześnie nie spuszczał oczu z dziewczyny. Miał niezwykły potencjał i choć dało by się go wykorzystać raczej w jego poprzednim wcieleniu, to jednak stare nawyki kazały mu bacznie ją obserwować. Lecz było jeszcze coś...
Ostatnio edytowane przez Arango : 13-12-2008 o 20:35.
|