Wątek: Błoto
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-12-2008, 08:42   #8
Nimue
 
Nimue's Avatar
 
Reputacja: 1 Nimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputację
Nie zdążyła nawet zastanowić się, wysupłać choć jedną myśl czy aby nie przesadziła i wątpliwość czy bezpiecznym było sprzedawanie, ot tak ,światłu dziennemu skrzętnie skrywanej tajemnicy. Cóż, słowo się rzekło, czy raczej zaśpiewało, kobyłka u płotu. W tym konkretnym przypadku nie była to nawet kobyła, a jegomość w sile wieku, i nie u płotu, a wyciągający do niej dłoń.

Złożył propozycję tak niebywałą, że w normalnych okolicznościach z pewnością by go wyśmiała. Jego głos był jednak tak pewny, a oczy nie uciekły ani na chwilę, nie mogła oczywiście być pewna intencji człowieka, którego widziała po raz pierwszy w życiu, mimo to postanowiła wysłuchać go do końca. Mignęła jej trzymana w jego dłoni figurka. "Czy on próbuje mnie zahipnotyzować?" - podejrzliwa myśl przemknęła jej przez głowę. Nie umknęło jej również spojrzenie i skinienie w kierunku siedzącego przy stole mężczyzny.

Drgnęła, gdy drzwi z hukiem postanowiły przywitać się z deskami podłogi. Ogromny mężczyzna, który im to znacznie ułatwił, zapłacił za szkodę, zamówił i... przysiadł się do cudzoziemca! Więc jest ich trzech! - Ledwo zdążyła pomyśleć, gdy już wydarzenia zweryfikowały wyniki jej obserwacji. Był i czwarty! Odziany na zielono, rudowłosy mężczyzna... woniejący rybą. Ten zaskoczył ją jeszcze bardziej, bo nie rzekłszy nic, również wyciągnął do niej dłoń.

Powiodła wzrokiem po wszystkich aktorach tego przedstawienia - powoli, nie bojąc się spojrzeć im w oczy i próbując wyczytać z nich cokolwiek, jednocześnie przekazując niemą wiadomość : "mnie nie oszukacie, już was przejrzałam". "Z drugiej strony – pojawił się nagle kontrargument – nie mogli przecież wiedzieć o moim darze, bo i skąd? Co może być więc powodem tego spisku czterech pseudonieznajomych?"
Wszystko, każde spostrzeżenie czy myśl nie zabrało jej więcej niż kilkanaście uderzeń serca. Sytuacja jednak stawała się nieco karykaturalna. Dwie wyciągnięte dłonie, obserwujący ją inni...

Wybawienie przyszło nieoczekiwanie, acz w najdogodniejszym momencie. Tętent kopyt, kurz wzniecony przez zatrzymanego z galopu konia. Przez pozostały po drzwiach otwór dostrzegła i rozpoznała go od razu. Rozpromieniła się. Serce zabiło jej mocno. Zaraz mu powie, że wreszcie jest wolna. Zapomniała o wszystkich dookoła. Gdy zobaczyła wyraz jego twarzy, wiedziała już, że coś się stało. Nie uraczyła ich nawet zdawkowym przepraszam, przecisnęła się między stojącymi obok mężczyznami i rzuciła w stronę ukochanego.

Ułapił ją mocno, przyciągnął do siebie i pocałował tak jakby świat miał się zaraz skończyć. Po długiej chwili, spojrzeli sobie w oczy. Wiedziała. Zobaczyła, ze był w pełnym rynsztunku, dostrzegła konia przygotowanego do dłuższej podróży.
- Muszę... Rozkaz.
- Kiedy wrócisz?
- Nie wiem, ale może być i kilka miesięcy... Wybacz... nie mogę... to taj... Misja... - plątał się jak sztubak.
-A nasz ślub? – zapytała z naiwnością zadurzonej po uszy nastolatki.
- Poślubiłem cię wczoraj – uśmiechnął się z nostalgią wspominając z pewnością to samo, od czego i ją piekły policzki – a formalności dopełnimy po moim powrocie. Wytrzymamy, prawda?
- Tak...

Resztę już sobie wyszeptali, także druga scena spektaklu, choć trwała w najlepsze w odrzwiach karczmy, dla zaciekawionej gawiedzi nie była już dostępna.

Patrzyła jak odjeżdża. Nie była naiwna, wiedziała czym pachnie życie kobiety żołnierza. Musiała to zaakceptować lub przestać kochać. Choć piekielnie bolało, wolała jednak to pierwsze. Drugie nie wchodziło w rachubę.

Otarła łzy, odwróciła się w stronę karczmy. Nadszedł czas na trzeci akt. Niczym zjawa, w zalanym półmrokiem wnętrzu, na tle jasnego otworu wypełnionego kłującym w oczy światłem słonecznym, zrobiła kilka kroków w stronę dwójki mężczyzn. Z twarzą bijącą nimbem pewności i zdecydowania :„Zaczekam, ale nie tu”, zagadnęła do starszego człowieka:
- Czy to ty jesteś ich przywódcą? - wskazała wzrokiem o kogo chodzi - O jakiej przygodzie mówisz panie?
 
__________________
A quoi ça sert d'être sur la terre?
Nimue jest offline