Sytuacja była bardzo niewesoła, Inkwizycja działa coraz bardziej zuchwale. Wszystko to było bardzo dziwne. W normalnych warunkach dawno by się wycofała nie posiadając dostatecznych dowodów, bojąc się konfrontacji z Rycerzami Panter, elektorem Middenheim, oraz z Ar – Urlykiem. Sygryd von Holssender rozejrzał się po powozie tylko Bugowi nie udało się uciec, ich zleceniodawca też nie żył nie było możliwości wydobycia z niego żadnych informacji. Wtedy przypomniał sobie wyraz twarzy Nathaniela. „Niech się boi inkwizycja tego leszcza nie ochroni przed zemsta Rycerzy panter i szlachty. Bardzo nie lubimy takich chamów, co podnoszą rękę na święte prawa szlacheckie.”
Rycerz wyjrzał jeszcze przez okienko.
Pościgu nie było widać w pobliżu.
Wtedy to też doszły do niego słowa Bretończyka. - Jaki jest teraz cel tej szaleńczej jazdy? Wszak gdzieś dotrzeć musimy, gdy pogoń zgubimy. - Nie mamy zbyt wielkiego wyboru. Musimy się dowiedzieć, o co w tym wszystkim chodzi. Jedynie dotarcie do Carroburga daje nam jakąś szansę na przeżycie. Jak widać bandytów i mutantów Inkwizycji nie brakuje. Bynajmniej tej części, co nas ściga zamiast zajmować się tropieniem czarnoksiężników. Musimy się dowiedzieć, co też za książki wiozę i dlaczego są pokryte trucizną. Tego wszystkiego możemy się dowiedzieć w głównej siedzibie Rycerzy Panter.
Potem otworzył drewnianą klapę dzielącą go od woźnicy.
Do wnętrza wdarł się ostry wieczorny wiatr. - Woźnico, wieź nas do Carroburga. – krzyknął starając się przekrzyczeć hałas czyniony prze pędzący dyliżans.
__________________ Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę. Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem. gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975 |