Zacisnąłem ręce w pięści, spoglądając w szklankę. Napiłbym się...-gdy tylko wykrztusiłem z siebie te słowa, mocno zacisnąłem zęby...
"A może by tak jednego? Czemu nie? Nie jestem dzieckiem. Wezmę na kreche, jak zawsze." - spoglądam rozbieganym wzrokiem dookoła siebie, jakbym szukał czegoś. Butelki?
"Ciepło, zapomnienie, ucieczka..."
Spoglądam w oczy barmanowi. W te jego brązowe studzienki, osadzone głęboko w czaszce.
"Cholera, nawet nie wiedziałem, że ma brązowe oczy. Co w tym dziwnego. Prawie zawsze, kiedy tylko miałem kasę, stałem tutaj napruty i ledwo bełkotałem o dolewkę." - gorzko pomyślałem. Tak... to nie jest dobry dzień na picie. Potrzebuję czystego umysłu. Muszę iść. Trzymaj się. - rzucam nerwowo, już przez ramię, szybko odchodząc. Kiedy tylko znajduję się na ulicy - wdycham to śmierdzące chemią, kurzem i rozkładem powietrze. Weź się w garść, chłopie!- mówię do samego siebie przez zaciśnięte zęby, podnosząc nadal zaciśnięte dłonie do twarzy. Naglę, zdaję sobie sprawę, że w łapach nadal trzymam nabój.
Pospiesznie odchodząc, idę w stronę "przybytku" Barbi. Nie oglądając się za siebie ,wyciągam gnata i szybkimi, urywanymi ruchami sprawdzam, czy pocisk pasuje do magazynka.
__________________ "All those moments will be lost... In time... Like tears... In the rain. Time to die." |