Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-12-2008, 11:07   #4
Piiiink
Banned
 
Reputacja: 1 Piiiink nie jest za bardzo znany
"Rozkazuję ci odnaleźć Raistlina Majere!! A teraz idź precz nędzny cieniu mych zawiedzionych nadziei!!" Te słowa towarzyszyły mu przez ostatnich kilka tygodni, dźwięczały w jego umyśle przynaglając do poszukiwań. Jak na razie bezowocnych. Ta noc jednak różniła się od poprzednich, nie był już tylko zagubionym cieniem pośród mroków nocy, miotającym się w te i z powrotem. Obrał kierunek, z pozoru przypadkowy, czuł jednak że jest blisko, że nim wzejdzie słońce jego poszukiwania dobiegną końca. Kiedy zobaczył olbrzymie drzewa jego ciałem wstrząsnął dreszcz podniecenia. W koronie jednego z nich mieniły się kolorowe światła, przyzywały go do siebie.

***
Przekroczył próg gospody natychmiast ściągając na siebie wzrok wszystkich zgromadzonych i nie było w tym nic dziwnego. Smokowiec, 180cm wzrostu, całe ciało pokryte drobną czarną lekko połyskującą łuską, klinowata głowa o krótkim mocno zwężającym się pysku, drobne sztyletowate zęby, duże skierowane do przodu gadzie oczy w kolorze żółtym, na czubku głowy tam gdzie inne istoty miewają włosy kępa luźnych odstających łusek długości od 15 do 30cm, ciało i kończyny smukłe, długi cienki ogon, duże nietoperzowate skrzydła o szaro- fioletowej błonie. Jak by tego było mało nosił pas z 15 niewielkimi nożami do rzucania i długim na 45cm sztyletem w kształcie sopla. Jego pojawienie się wywarło na wszystkich duże wrażenie, nie zwrócił jednak na to uwagi. Przeczesał wzrokiem pomieszczenie i znalazł to czego szukał. W najciemniejszym kącie sali w miejscu do którego nikt nie podchodził siedziała postać wpatrzona w klepsydrę. Zwinął ciaśniej skrzydła i ruszył w jego kierunku, tłoczący się goście na szczęście nie robili mu trudności. Od razu jak tylko go dostrzegł poczuł szacunek do Raistlina, nie zastanawiał się skąd właściwie wie że postać w Czarnych Szatach jest tym którego szukał, po prostu czół że to nie może być nikt inny. Kiedy tylko się zbliżył natychmiast docenił wybór Arcymaga, doskonałe miejsce, ciepłe, ciemne i w jakiś sposób odosobnione mimo obecności tylu osób.

Trzy puste krzesła, jedno przeznaczone dla niego. Nie zwykł siadywać na krzesłach, miał ochotę przykucnąć w kącie, ale się nie odważył. Zajął swoje miejsce siadając na nim jak kot, nawet owinął się własnym ogonem i tak jak reszta zebranych patrzył na przesypujący się piasek. Zjawiły się jeszcze dwie osoby których przybycie zignorował, dla niego liczył się tylko Raistlin. Kiedy spadło ostatnie ziarenko zamknął oczy i odprężył się, jego los został przypieczętowany.

Gdyby któraś z zebranych wokół stołu osób zdołała oderwać wzrok od Arcymaga i spojrzała na smokowca mogłoby jej się wydać że zasnął i że nie obchodzi go co się wokół dzieje. Nic bardziej mylnego. Cień słuchał.
 

Ostatnio edytowane przez Piiiink : 19-12-2008 o 16:20.
Piiiink jest offline