- Cholerne zaklęcie - powiedział Roger. - To dlatego tak długo spałem... I śniły mi się jakieś głupoty. - Potarł czoło. - Las... Woda... Jakaś pustynia. Sądząc z tego, co mówisz, to ostanie mogło być prawdą.
- Roger - przedstawił się. - Roger Vidar. Wojownik, jeśli dobrze pamiętam - uśmiechnął się na znak, że żartuje z tą pamięcią.
- Pustynia Aunaroch, powiadasz. Dużo wiesz, jak na osobę, która siedzi w celi. Czyżbyś nie przespał...
Hałas oznaczający początek przerwy obiadowej przerwał w połowie jego wypowiedź. Poczekał cierpliwie, aż roznoszący jedzenie znikną w głębi korytarza, a potem spojrzał na rzucone mu mięso.
- Nie powiem, żeby to był całkiem sprawiedliwy podział. Mam nadzieję, że następnym razem wyjdzie ci to nieco lepiej... - uśmiech na twarzy Vidara był nieco krzywy.
Zapach mięsa, tak jak i jego wygląd, były nieco odstręczające, ale trudno się było spodziewać, by łowcy niewolników karmili swoje ofiary wykwintnymi potrawami. Poza tym, żeby przeżyć, trzeba jeść. I wtedy nieważne było, co się je.
Kawał wielbłąda, który pewnie padł ze starości oraz małpia ręka nie były tym, o czym marzyłby prawdziwy smakosz. Ale, mimo wspomnianego wcześniej wyglądu i smaku, zdołało zaspokoić pierwszy głód.
- Jak często ma miejsce taka uczta? - spytał. - Może powinienem zostawić trochę na zapas?
Korzystając z tego, że jego współwięzień nie spał, postanowił dowiedzieć się jak najwięcej o więzieniu, strażnikach i okolicy, w której się znajdowali.
- Długo tu już jesteś? Kiedy mają zamiar zjawić się kupcy? Wiesz może jeszcze coś ciekawego o tym miejscu?
Równocześnie z zadawaniem pytań sprawdził stan i długość łańcuchów oraz sposób, w jaki zamocowane zostały kajdany na jego rękach. Miał zamiar znaleźć najsłabszy punkt okowów. W końcu nie zamierzał tkwić w tej celi do końca życia.
Ostatnio edytowane przez Kerm : 20-12-2008 o 15:34.
|