Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-12-2008, 22:36   #115
Asenat
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację
Stanisław Rocki

Wrocław, mieszkanie Dagmary O'Sullivan, poniedziałek, 9 rano

Staszek obudził się. Przez chwilę rozkoszował się ciepłem pościeli i zapachem kobiety, promieniującym z materiału. Wyciągnął rękę, aby ją przytulić.

- Dagmara?


No tak, Dagmary nie było.

Cisza. Czyżby wyszła?
Staszek otworzył oczy. Pokój nijak nie przypominał sypialni, w której spędził ostatnią noc. Zniknęły plakaty, meble i drobiazgi. W pustym i przeraźliwie zimnym wnętrzu o odrapanych, pokrytych liszajami grzyba ścianach śmierdziało. Padliną?
Oprócz łóżka w pomieszczeniu stał tylko stary telewizor. Staszek opuścił stopy na brudną, drewnianą podłogę i wstał. Kiedy się odwrócił, w miejscu szerokiego, wygodnego mebla, na którym pieścił Dagmarę, stało szpitalne, wąskie łóżko. Cienki materac na żeliwnej ramie. Staszek rozejrzał się dookoła. Żadnych drzwi, żadnych okien, tylko goła żarówka na kablu.
Staszek obszedł ostrożnie telewizor, znalazł gniazdko i podłączył sprzęt do prądu.

Ekran zamigotał.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=oYjny4qNy24[/MEDIA]

Nim ostatnia plamka światła zgasła na ekranie,, telewizor rozpadł się pod ciosem kudłatej, pazurzastej łapy. Na szczątkach sprzętu stał olbrzymi, czarny niedźwiedź.


Jego szyję otaczał gruby łańcuch, którego koniec dzierżył w ręku barwnie odziany, niski Cygan o szczupłej twarzy. Niedźwiedź ruszył na Staszka, ale wywrócił się, szarpnięty łańcuchem.
Staszek wrzasnął. Zwierz dobył się z siebie przerażający ryk.
- Werbeno - oznajmił spokojnie Cygan szkolonym, starannie modulowanym głosem Arletty Świeczko. - Masz nasrane we łbie po samą kopułę.
A potem doskoczył do Staszka i objął go silnie w pasie. Zadzwonił szarpnięty łańcuch. Niedźwiedź ryknął z bólu i wszystko zniknęło.

Staszek stał nagi pośrodku sypialni Dagmary, a Arletta obejmowała go z siłą, jakiej nie spodziewałby się po takiej chudzinie.
- No, już, już. Wszystko dobrze - powiedziała kultystka tonem tak spokojnym, jakby Staszek był dzieckiem, a ona matką, która właśnie wyciągnęła mu z palca drzazgę. Pod Staszkiem ugięły się nogi. Opadł na podłogę, a z jego gardła dobył się mimowolny i niechciany szloch.

Arletta go zaskoczyła. Przyklęknęła obok, niezręcznie przytuliła i szeptała coś uspokajająco, dopóki nie przestał płakać.

- Starczy tego mazania - zakomenderowała już swoim zwykłym tonem i wstała. - Ubierz coś, zrobię ci herbaty.
Siedziała w kuchni i raczyła się winem, które zostało z poprzedniego wieczoru. Po raz pierwszy zobaczył kultystkę bez scenicznego makijażu. Jej uroda niewiele na tym zyskała.


- Ty pogadaj z Bohatyrewiczem. Jak zaczynasz biegać po Umbrze we śnie, bez własnej woli, to coś z tobą mocno, kurwa, nie tak - nieproszona udzieliła Staszkowi rady i wykrzywiła się z niesmakiem. - Co za paskudny sikacz. Nigdy nie lubiłam francuskich win.
- Co tu robisz?
- Poza piciem tego szczocha i ratowaniem twojej dupy, czysto przypadkowym? Ojciec i stary ze Ślęży dzwonili do ciebie na mieszkanie Bohatyrewicza. Nie odbierałeś, więc tato kazał cię znaleźć i przekazać kilka informacji. No to cię szukałam. Dużo czasu mi to nie zajęło. Świeciłeś jak pieprzona latarnia na Rozewiu.
- Widziałem...
- Mało mnie obchodzi, co widziałeś. Nie obchodzą mnie wasze werbeńskie wizje, nie chodzę na Ślężę. Zachowajcie dla siebie swoje pogańskie tajemnice. Ojciec kazał ci przekazać, że Oderfeld klepnął twój udział w projekcie. Będziesz jednym z tych, którzy założą fundację na nowym Węźle - w głosie dziewczyny wyraźnie przebijała zazdrość. - W czwartek o 8 jest spotkanie w siedzibie Wirtualnych Adeptów, to na rogu Włodkowica i Krupniczej. Ojciec i Bohatyrewicz będą na ciebie czekać o 7.30 pod kinem Helios. Tyle, spadam.

Zgarnęła jeszcze ze stołu czekoladową truflę i ze smakiem wpakowała ją sobie w usta.
- Dbaj o siebie, Werbeno. Coś cienko z tobą - czekolada oblepiła jej zęby.
Obkręciła prawą dłoń, jakby mocniej coś chwytała, zacisnęła pięść i poderwała ją do góry. Rozmyła się i Staszek został sam.
 

Ostatnio edytowane przez Asenat : 21-12-2008 o 23:05.
Asenat jest offline