Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-12-2008, 00:29   #151
Hellian
 
Hellian's Avatar
 
Reputacja: 1 Hellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwu
Powinna się rozpłakać, gdy Belg wszedł w końcu na pokład, bo naprawdę przez moment poczuła bezbrzeżną wdzięczność, że Bóg nad nimi czuwa. Łódź się nie wywróciła, udało się utrzymać na dystans krokodyle i strzały z brzegu chybiały celu. Ale Anka nie miała siły płakać. A po chwili znów dotarły do niej fakty. Skorupa, na której siedzieli ledwie trzymała się na wodzie, zaś olbrzymie gady, choć ostrzeliwane zachowywały pewną odległość, nadal im towarzyszyły w nadziei na rychły posiłek. Niemniej Polka uśmiechnęła się do przemoczonego porucznika. Szkoda tylko, że na brudnej i znieruchomiałej twarzy dziewczyny wyglądało to raczej na grymas bólu.
-Wszystko w porządku? – ochrypłym, nieswoim głosem powiedziała do de Werva. Pytanie zabrzmiało tak nonsensownie, że prawie się roześmiała.
Wtedy holownik ich zauważył.

Już od jakiegoś czasu cały hałas tonącej łodzi, płaczu dzieci, ognia, strzałów nie docierał do dziewczyny. Jakby pole jej widzenia zawęziło się do steru, holownika i krokodyli. Czuła chlupoczącą w butach wodę i ból mięśni ręki ściskającej Sterlinga. Zorientowała się, że palce zacisnęła na kolbie tak kurczowo, że paznokcie wbiła sobie w dłonie. Ten drobny ból wydał się nagle bardzo uciążliwy.
- Dopłyniemy, prawda poruczniku? – potrzebowała, żeby chociaż pokiwał głową.

***

Po piekielnym świcie szczęście faktycznie przypomniało sobie o nich.
Kiedy Anka w końcu weszła na pokład, przedostatnia, rzeczywiście nie mogła wykrztusić słowa. Musiała skupić się na utrzymaniu przytomności, bo nogi z waty uginały się pod nią, a przed oczami migały plamy światła. Gdyby nie uścisk Haldera pewnie by upadła. Ale gest Niemca, przypominający o nieoczekiwanym pocałunku na pomoście, pomógł Ance oprzytomnieć.
- Nie ma za co – odpowiedziała na przeprosiny – Też się cieszę, że cię … was – teraz dostrzegła i de Silvę - widzę.
- Anna Bielańska – przedstawiła się Clementowi – chyba muszę – poczuła jak u nóg wiesza się jej dziecko, poszukała wzroku Sophie i Marii – musimy położyć dzieci spać.
- Potem sobie zemdleję – dokończyła po nosem, bez sarkazmu, raczej jakby obiecywała swemu ciału, że w końcu spełni jego żądania.
- Czy byłby pan tak uprzejmy i wskazał nam odpowiednie miejsce? – zapytała jeszcze oficera.

Nagle pod spojrzeniami załogi zdała sobie sprawę z tego jak wygląda, z nagimi ramionami, w mokrym ubraniu, potargana, brudna, ochlapana cudzą krwią i zapewne śmierdząca.

I Anka Bielańska, potomkini polskiej i belgijskiej szlachty, dziewczyna skoligacona z połową arystokratycznej Europy, zaniosła się szalonym śmiechem.
 
Hellian jest offline