Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-12-2008, 00:39   #152
Leoncoeur
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację
Clement coś mówił, Anna śmiała się histerycznie, dzieci ze łzami w oczach nie wiedziały czy maja się cieszyć czy trafiły z jednego piekła w drugie.
Halder wskazując na trzeźwe i praktyczne myślenie zajął się przeglądem ekwipunku, jak widać było przeżył swój szturm na pozycje buntowników, lecz Belg nie miał sił na to by się cieszyć.
Wilk, Dzik, Egon, nie żyli. Podkarpacki zaginął i zapewne podzielił ich los. Czterech Polaków znalazło kres w dżungli. Biedny naród.
De Werve przypomniał sobie defiladę w Londynie na którą pojechali razem z Anabell. Waleczni zapomniani za życia nie dopuszczeni nawet do święcenia triumfu za który przelewali krew. Tu czterech z nich padło za nie swoją wojnę i o nich również nie zostanie nic, prócz skreślonych etatów najemniczych w biurze jakiegoś Belga.
Lambert popatrzył na brzeg i coś ścisnęło go w dołku.
Pamiętał twarz przyjaciela z 302 dywizjonu w maju czterdziestego piątego.
*Ale dlaczego Łukasz...? Czy naprawdę jesteśmy tak przeklęci, czy nasza krew coś dla kogoś znaczy?
Belg spojrzał na dymy ulatujące z misji. *Jesteście* pomyślał tocząc heroiczną walkę ze zmęczeniem. *Ale dla kogoś znaczy* dodał sam do siebie zerkając na dzieci.

Zadrapania i stłuczenia odzywały się całym ciele. Rana na skroni zarwana w czasie lądowania dawała znać o sobie tępym bólem. Nieprzespana noc wzmocniona adrenaliną wymęczającą psychikę przesłaniała jasność myślenia.
O jak żałował że nie ma piersióweczki którą walcząc ze sobą zostawił w Leuven. Tylko jeden mały łyk. Odrobinka. Dobić się. Zapomnieć. Dać ujść emocjom i zmęczeniu. Pogrążyć się w spokojnym niebycie.

Zerknął na Annę i Sophie również odreagowujące zabójczy stres, obok.
- Przepraszam... - wyrwało mu się.
Czuł się źle.
Gdyby postarał się więcej, może dolecieliby spokojnie do miejsca przeznaczenia i nie ściągnęli zagłady na misję. Gdyby znał się lepiej na tego typu walkach, lepiej przygotowałby misje do obrony, gdyby...
...czuł się jak Pandora, nawet gdy tłumaczył sobie że los jest przewrotny i potrafi zakpić z największych chęci i starań.

Walcząc z niemocą jaka opanowała go gdy było już po wszystkim, De Werve spojrzał na Clementa dowodzącego łodzią wyciągając ku niemu dłoń..
- Podporucznik-pilot Lukas De Werve, zestrzelono nas nad dżunglą... - uchwycił spojrzenie Haldera, Clemont już to wiedział,nie było sensu męczyć się wyjaśnieniami. - Musimy dostać się do Stanleyville. - powiedział, nie dopuszczając do siebie głosu, że to nie ma sensu. Ładunek przepadł, ponad połowa najemników zginęła, bądź zaginęła, mieli dodatkowo kilkoro dzieci. Czy...? - W okolice farmy Sourcof'u - dodał.

Przeniósł spojrzenie na Haldera i Silvęstojących na pokładzie i przez twarz przemknął mu nikły uśmiech.
- Cieszę się, że widzę was całych,bałem się że po was
 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"
Leoncoeur jest offline