Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-12-2008, 18:07   #400
Wilczy
 
Wilczy's Avatar
 
Reputacja: 1 Wilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputację
Robin "Dziadek" Carver

Trzeba przyznać, że duża dawka adrenaliny to jedna z najlepszych rzeczy jakie mogą człowieka spotkać na tym popapranym świecie. Prawdę powiedziawszy, to w sumie jedyne czego w dzisiejszych czasach każdy obywatel świętej pamięci Stanów Zjednoczonych ma w nadmiarze. W przypadku Carvera mogło być to na dłuższą metę niebezpieczne – w końcu, mimo wszystko miał już swoje lata, a jego pikawa nie będzie bić wiecznie. A to, żeby jego pikawa nadal biła, leżało w jego interesie – czym niestety nie przejmowali się ci idioci, którzy rozpętali piekło w samym środku miasta.

W tym momencie połowa pobliskiego baru zamieniła się w kupę gruzów. On i pozostali na szczęście byli w tym momencie za osłoną, bezpieczni. O ile można w takiej sytuacji w ogóle mówić o bezpieczeństwie. Najwidoczniej nie – dowód na to leżał właśnie nieopodal w postaci martwego snajpera. Mówi się trudno. Robin przylgnął do osłony zaledwie kilka metrów od domu, w którym jeszcze niedawno bawili się Haze i Baxter. W czasie, gdy Carver łapał oddech i poważnie zastanawiał się nad tym, czemu naraża życie swoje i reszty, dla tych dwóch idiotów, Hamilton pognał do drzwi domu. Dziadek chciał krzyknąć, żeby się nie wygłupiał, ale zamiast tego zaklął tylko i spróbował ocenić ich sytuację. Doszedł do odkrywczego wniosku: „mamy przesrane.”

Wychylił się odrobinę ze schronienia i rozejrzał po polu bitwy. Snajper z pobliskiego okna na szczęście już nie żył, tak więc jeden problem z głowy – inna sprawa, że przecież sam z siebie nie wyskoczył tylko po to, żeby zrobić Carverowi przyjemność, nie? Dalej są goście z baru. No i zostają jeszcze Czterej Pancerni, którzy najwidoczniej mają cholernie zły dzień. W głowie Dziadka pojawił się następujący plan. Po pierwsze, zabić tych co są w barze, o ile któryś się akurat wychyla. Jeśli nie, przejść do punktu drugiego, czyli: po drugie, pogonić tych dwóch kochasiów i razem z pozostałymi schować się tak, żeby ich osłona nie zawaliła się od, na przykład, trafienia pociskiem czołgowym. Najbliższe budynki więc odpadają. No i zabić każdego kto im przeszkodzi. Po trzecie, znaleźć tych co teraz siedzą w czołgu. I ich też zabić, tak dla zasady. Banał. Po prostu bułka z masłem...
 
Wilczy jest offline