Oszołomienie, wstrząsy, konwulsje bez mała. Wybiegła z płonącego domku, czuła niemal żar na plecach... więc skąd owe poczucie wszechogarniającej, lepkiej, niemiłej wilgoci. Woda to, nie-woda?
Chwilowe kłopoty z oddychganie przeszły nader szybko, uzmysłowiła sobie po pierwsze dwie rzeczy. Siedzi w nieprzystojnej pozycji, z podwiniętą suknia odsłaniająca siedem halek, konstrukcję z fiszbinów, jedwabne pończochy aż do kolana prawie... oraz to , że znalazła się w jakimś zdumiewającym miejscu. Mały świerk, całkiem ładny na pewno nijak się miał do prastarej dębowej puszczy w jakiej znajdowała się jeszcze przed chwilą.
Otoczenie prócz burości i wilgoci, urozmaicone było kolejnymi personami, nie mniej niż ona skonsternowanymi. Miły w aparycji młodzieniecw kolczudze, widać chciał pomóc jej wstać, z kurtuazją pomijając wzrokiem jej opłakany stan, ukazujący całą łydkę i kolano.
Dalej wzrok jej padł na czworonoga, co jakoś dziwnie niegłupio patrzył wielkim bursztynowo-czarnymi oczyskami. No i plebejusz, który widać szybko rezon odzyskał, bo nie znać po nim ni cienia zmieszania.
Podniosła się szybko... poprawiła suknię. Nie chciała zostać sama. Z wilkiem zwłaszcza. Ujęła wyciągniętą dłoń rycerza, dygając przy tym dwornie.
- Królewna Śnieżka, racz przyjąć me podziękowanie i prośbę o ochronę,chevalierre Filipie, bowiem w niecodziennych znaleźliśmy się terminach.
Zerknęła ukradkiem w stronę bramy. Czy tam właśnie powinniśmy pójść?
Ostatnio edytowane przez Solis : 31-12-2008 o 12:13.
Powód: niezrozumienie intencyj.
|