Wątek: Wataha
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-01-2009, 20:48   #306
Blacker
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
Na próbę uwolnienia strzałem z garłacza jego przyjaciel zareagował krzykiem. Blackera nieco to zirytowało, zwłaszcza że tym razem chciał dobrze

- Przez te twoją skórę to nawet pocisk z balisty by się nie przebił, więc nie udawaj mi tu teraz delikatnego!

Walka rozstrzygnęła się sprawnie i szybko, praktycznie bez jego udziału. Cieszyło go to, bo ostatnio i w sobie zaobserwował niepokojące zmiany. Choć uspakajał barda, nie pozwalając mu cofnąć się do poziomu pierwotnego zwierzęcia to sam również cierpiał z powodu klątwy. Gdy wcześniej, przed dotknięciem go próbą przez Pana zabijał były to śmierci konieczne. Strzelał chłodny i opanowany wiedząc, że każdy kogo zabił otrzyma nową szansę w przyszłym życiu by stanąć po Jego stronie. Jakkolwiek, ostatnio z każdym celnym strzałem, z każdą ofiarą na jego koncie wzrastało w nim samozadowolenie, zabijanie sprawiało mu coraz większą radość i satysfakcję. Miał być kapłanem, a stawał się coraz bardziej demoniczny. Jeśli będzie to postępowało dalej w ten sposób to kto wie, jak to się skończy? Każde życie było bezcenne, jednak ostatnio z zimną krwią zastrzelił kapłana tylko dlatego, że podejrzewał go o związek z przeciwnikiem. Choć Pan naucza, że inni kapłani są sługami zabobonów i omamiają tylko wiernych, jednak nauczał by zabijać ich tylko w uczciwej walce. Także bieganie po lesie z bronią nie pasowało kapłanowi. Musiał od tej chwili uważniej pilnować swojego zachowania

Przez nieprzyjemnie zimną i wilgotną mgłę ruszyli dalej. Blacker, korzystając z mocy danej mu przez Pana pokrył płomieniami swoje dłonie, by lepiej zachować ciepło. Bycie Jego sługą miało wiele dobrych stron, jednak poważnym minusem była ogromna niechęć do niskich temperatur. Było to powodem, dla których na dziedzińcu zakonu cały czas płonęły ognie, pozwalając odegnać chłód i ogrzać mury. Rodziło to co prawda złośliwe plotki, że dniem i nocą kapłani palą swoich wrogów jednak inaczej się nie dało. Zimno, było najgorszym ich wrogiem, zarówno w przenośni jak i dosłownie. Zakon od zawsze prowadził wojnę ze sługami lodowej pani.

Droga doprowadziła ich do skraju bagna. Blacker z niesmakiem rozejrzał się po podmokłym terenie, po czym z zazdrością spojrzał na pozostałych członków drużyny. Ich ubrania na pierwszy rzut oka były przystosowane do trudnych warunków. Wolał sobie jednak nie wyobrażać siebie w szacie kapłańskiej usiłującego przedostać się przez bagna. Na szczęście pozostali wykazali się mądrością i zdecydowali ominąć zdradziecki teren, a Blacker obiecał sobie że gdy tylko dotrą do najbliższego miasta zafunduje sobie długą kąpiel w gorącej wodzie.

Na drodze natknęli się jednak na dziwne, podobne do wilków bestie. Blacker już miał zamiar wypalić z garłacza, jednak powstrzymał się. Tym razem zaczeka, dopóki walka się nie rozpocznie. Zwłaszcza, że bestie potrafił gadać, co prawda straszliwe bzdury ale jednak. Według nich mieli odzyskać jakona by ocalić tygrysołaka. Nie interesowało go to zbytnio, niewiele miał z nim do czynienia. O wiele konkretniejsze pytanie zadał Kall'eh

- Zaczekaj chwilę! Chyba ja ją mam...

Blacker przykucnął lekko i zaczął szukać kuszy pod szatą. Najpierw wyjął garłacz i rapier, następnie trzy worki z prochem i tyle samo z amunicją do garłacza. Trafiło się jeszcze krzesiwo, kilka szczapek na rozpałkę, zdobione wydanie Malleus Maleficarum i dopiero na końcu udało mu się wydobyć krasnoludzką kuszę. Oddał ją towarzyszowi, po czym rozpoczął chowanie wszystkiego z powrotem.

- Wybacz, że przetrzymałeś ją tak długo, jednak na śmierć zapomniałem że ją mam
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett
Blacker jest offline