Grabarz patrzył na ziemię. Z tej odległości wyglądało to jak sztuka nowoczesna, wystawiona w muzeum... no może poza specyficznym zapachem. Wśród pomarańczowej brei widoczne były ciemniejsze, brązowe kawałki - dawne pulpeciki w sosie pomidorowym. Nikt nie uznawał takich rzeczy za coś fascynującego, więc umysł sam podrzucił sobie rozwiązanie. Naszła go myśl o Spongebobie. Dlaczego znów o najabsurdalniejszej rzeczy, jaką chyba kiedykolwiek widział? Po nagłym powrocie jaźni w terminalu, była to najdziwniejsza rzecz, jaka się tam znajdowała. Poduszka mówiła ludzkim głosem, a on dobrze wiedział, że jego znajomi daliby wszystko, aby mieć te same tabletki. No ale on zwymiotował w terminalu... To dlaczego rękoma wyczuwał trawę? Zdziwiony podniósł głowę, po części także, aby nie patrzeć na swoje "arcydzieło". Trzy namioty i jakiś las, no i także zwłoki. Może w normalnych warunkach widok wywołał by przerażenie, może jakiś strach, albo prawdopodobnie stałby tu tak jak teraz i wpatrywał się tępo w martwe ciała. To czy miał zdrowe zmysły, czy też nie, to była najmniej ważna rzecz. Patrzył teraz na zwłoki i zastanawiał się, jak się tu pojawił. Pokój, terminal, las? Rozwiązanie zagadki wydawało się odległe, a po co zarzucać sobie głowę rzeczami, które i tak są nie do poznania. Wtem zauważył w namiocie skrzynie. Podszedł bliżej, aby zajrzeć do środka. Może znajdzie coś ciekawego, a może jednak nie? |