Marcin przetrząsał skrzynki w nadziei znalezienia czegokolwiek, na próżno jednak. Wszystko zostało zabrane, jedynie trochę resztek jedzenia. Udało mu się jednak odnaleźć jedną ukrytą skrzynię, jednak była zabezpieczona zamkiem. Myślał chwilę nad otwarciem zamka i wymyślił. Wyszedł na zewnątrz namiotu i wdepnął w "niespodziankę", wpadając w lekki poślizg. Na szczęście wszystko poszło po jego myśli i nie przewrócił się na minę, oszczędzając przy tym swoje czarne lniane spodnie oraz czarną koszulkę. Jedyną rzeczą, która ucierpiała był jego papeć, upaprany w brązowej substancji. Kilka szurnięć po trawie wystarczyło, by wyczyścić obuwie.
Spojrzał na zegarek. Dochodziła właśnie 18, a ku jego zdziwieniu na dworze dalej było widno. Słońce znajdowało się w zenicie i nic nie świadczyło o tym, że zaraz zajdzie. Przystawiony do ucha zegarek chodził. Po prostu kolejna zagadka, której nie można rozwiązać. Ale o jednym można było się przekonać. Co się znajdowało w skrzyni? Chwycił kamień z brzegu dogasłego ogniska i wrócił do namioty, by wyperswadować zamkowi swe racje. Po myślach chodziło mu też obejrzenie zniszczonego łazika. |