Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-01-2009, 16:27   #11
traveller
 
traveller's Avatar
 
Reputacja: 1 traveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputację
Carl Whistlecore

Caroline Heatheway. Od razu poznałeś ten warkocz, targanych wiatrem czarnych włosów. Cóż chyba nie zauważyła Ciebie albo nie widziała powodu żeby tracić czas w towarzystwie nowo poznanych osób z którymi pracowała. Musiałeś jednak przyznać, że była dość ładna. Dodając jako dodatkowy czynnik fakt, że ciężko Ci było sobie przypomnieć kiedy ostatni raz byłeś na randce i prawiłeś kobiecie komplementy aż korciło cię żeby podejść i zaprosić ją na kawę, przecież nie byliście sobie tak zupełnie obcy. Ludzie tak robią cały czas, może pora przestać myśleć o Clarisse i pójść do przodu? Rozmawiała przez telefon wypatrując nadjeżdżającego pociągu a kiedy podszedłeś do niej od tyłu chcąc wprawić swój niecny plan w życie i powiedzieć zwyczajne "cześć", ona odwróciła się i wybełkotała.

-Eeee cześć.. tak słyszę, przepraszam ale coś mi wypadło. Oddzwonię do ciebie później.

Krótki trzask zamykanej klapki w telefonie i dziewczyna obdarzyła Cię uśmiechem, który mógłby uratować titanica od katastrofy stopiwszy górę lodową. Czym zasłużyłeś sobie na taki uśmiech? Cóż w tej chwili jedyne co przychodziło ci do głowy to...

-Cześć.. to ja Carl, pamiętasz mnie z planu? Wygląda na to, że oboje jedziemy do centrum więc może zabierzemy się razem? Albo hmm czekaj mam pomysł co powiesz na spacer i małą kawę po drodze?

I nagle na jej twarzy pojawiły się emocje, które odczytałeś aż zbyt dobrze. Westchnienie mówiące, bardzo żałuję ale mam już inne plany. Co sprowadzało się w sumie do jednego i będącego tak naprawdę najlżejszą formą spławienia niepożądanego adoratora. Poza tym nie dałeś jej w ogóle dojść do głosu, dziewczyny tego nie znoszą - już kolejna stresująca myśl przemknęła ci po głowie .

Byłeś pewien, że nieważne co powie spotkasz się z odmową, ale ona otworzywszy usta zaraz je zamknęła. Otworzyła torebkę i wyciągnęła z niej szminkę i opakowanie chusteczek. Napisała szminką swój numer na pojedynczej sztuce i podała ci go bez śladu zażenowania czy innych emocji, które mogłaby skrywać. Nie wytknąłeś jej nawet żartem że przecież mogła po prostu podać ten numer na głos a ty wpisałbyś go do książki adresowej swojej komórki, ponieważ... Ponieważ chciałeś być miły a poza tym było w tym coś tak staroświecko romantycznego, że z przyjemnością poczułeś szminkę na palcach dotykających chusteczki kiedy ci ją wręczyła.

-Przykro mi, ale mam już inne plany... ale zadzwoń do mnie jak uda ci się znaleźć trochę czasu w weekend. A o to twój pociąg. Bo jak się domyślam on jedzie do centrum - dodała widząc twoje zaskoczone spojrzenie.

Faktycznie, zza zakrętu tunelu wyłonił się pierwszy wagon znajomej linii metra.
Pożegnaliście się i wsiadłeś do pociągu mając nadzieję, że nie jesteś tak czerwony jak zdaje ci się, że jesteś. Stacja metra oddalała się stopniowo aż wreszcie znikła za kolejnym zakrętem pozostawiając w twojej głowie uśmiech, który twoja wyobraźnia odbierała teraz jako wręcz figlarny. W każdym razie miałeś o czym myśleć przez resztę drogi do domu.



Przedział był pełny ludzi. Jakiś czarnoskóry hipis słuchał muzyki na mp4, parę osób czytało gazetę, chłopak rozmawiał o czymś ze swoją dziewczyną zdecydowanie zbyt głośno nie przejmując się tym, że ktoś może mieć wystarczająco swoich problemów żeby jeszcze słuchać o cudzych ani tym, że mała dziewczynka spała spokojnie na kolanach matki.

Do domu nie miałeś daleko, w między czasie wibracja w kieszeni powiedziała ci że dostałeś smsa. Usiadłeś na miejscu i odczytałeś wiadomość nie spojrzawszy nawet na nadawcę:

NIE UFAJ NIKOMU - pisało wyraźnie drukowanymi literami.

-Co do.. - wyrwało ci się półszeptem. Zamrugałeś oczami i wyświetlony tekst znikł pozostawiając po sobie wiadomość o zupełnie innej treści.

Carl tu Sabrina. Jak będziesz w mieście to zajdziesz do apteki kupić dla mnie leki? Normalnie zrobiłaby to mama, ale wyszła na zakupy i nie mogę się do niej dodzwonić. Zaraz wyśle nazwę leku smsem. Całusy braciszku!


No tak pewne rzeczy nigdy się nie zmieniają. Dobrze było stwierdzić, że wciąż wiele cię łączyło z siostrą. Nie zawsze łatwo było spełniać rolę starszego brata, mieliście złe dni ale nigdy szczerze nie narzekałeś na swoją małą siostrzyczkę. Pomyślałeś że wysiądziesz stację wcześniej i wstąpisz do apteki na rogu Madisona i Warrena. Spojrzałeś na zegarek. Czyli za jakieś 10 minut.
Chłopak z dziewczyną zaczęli już urządzać w pociągu regularną bitwę słowną. Jakiś starszy pan w lasce i czarnych okularach odezwał się kulturalnie próbując uspokoić parę jednak w odpowiedzi zobaczył dwa wystawione środkowe palce i parę nieartykułowanych słów. Dziewczynka obudziła się i zaczęła płakać a jej matka wyraźnie nie radziła sobie w takiej sytuacji.

Istny dom wariatów, może właśnie dlatego zaczęło kręcić ci się w głowie. Wstałeś z miejsca, chcąc dotrzeć do ubikacji zanim obrzydzisz podróż reszcie pasażerów zawartością swojego żołądka. Kilka osób spojrzało z ciekawością w twoją stronę, ale w przedziale działo się znacznie więcej niż mdłości jednego nudnego faceta.

Wpadłeś do niewielkiej ubikacji i zamknąwszy za sobą drzwi rzuciłeś się w stronę umywalki. Nie przejmowałeś się już tym czy ktoś cię usłyszy albo wejdzie nagle i zobaczy jak wymiotujesz. Takie rzeczy przytrafiają się ludziom tylko... nie potrafiłeś przypomnieć sobie co mogło ci tak zaszkodzić. Włączyłeś kran pozwoliwszy żeby woda najpierw spłukała to co kiedyś było twoim lunchem spróbowałeś opanować o wiele łagodniejsze mdłości. Następnie obmyłeś spokojnie ręce i twarz by odetchnąć z ulgą czując na twarzy zimną wodę i znaczącą poprawę zdrowia. Trzeba było jeszcze sprawdzić czy niczym się nie umazałeś. Na pierwszy rzut oka wszystko było w porządku. Spoglądało na ciebie odbicie które dobrze znałeś, może byłeś trochę blady ale nic nie wyglądało na to, że nie możesz się teraz pokazać ludziom. I nagle usłyszałeś cichy trzask. Na lustrze pojawiła się niewielka rysa. Prawie niewidoczna szczelina, jednak kiedy dotknąłeś jej palcem gwałtownie poszerzyła się objąwszy całą powierzchnię lustra. W jednej chwili rozpadło się na kawałki, które z łomotem odpadły na podłogę i do zlewu. Nagle pociąg stanął tak jak ktoś pociągnął hamulec bezpieczeństwa a ty wyrżnąłeś głową w pozostałości lustra.



Sam nie wiedziałeś jak długo byłeś nieprzytomny i co tak właściwie się stało, że pociąg stanął. Poczułeś na policzku tłuczone szkło, część wbiła ci się w szyję i brodę powodując drobne skaleczenia. Jednak mimo widoku dość sporej ilości własnej krwi co było raczej czymś nowym w twoim życiu zachowałeś przytomność umysłu poza tym wyglądało na to, że nie jesteś poważnie ranny. Na twojej głowie co prawda pulsował palącym bólem sporej wielkości guz jednak jak twoja matka nie raz mówiła w podobnej sytuacji, do wesela się zagoi. Jęknąłeś cicho niczym futbolista po swoim pierwszym prawdziwym zderzeniu czołowym przekonawszy się czym jest ból. Nie wiedziałeś tego wtedy ale ból miał dopiero nadejść.

Gdzieś obok przebiegł szczur. Skąd on do cholery mógł się tu wziąć? Podniósłszy się z podłogi stwierdziłeś, że pociąg znów jest w ruchu. W dodatku ściany były jakby bardziej brudne i obdrapane niż zapamiętałeś z wyglądu oddanego do użytku przed miesiącem nowoczesnego pociągu. Nie bez obaw wyciągnąłeś dłoń po klamkę od drzwi, żeby przekonać się co tu jest grane. Wyglądało jednak na to, że nie było jej tam gdzie być powinna. Pchnięte lekko drzwi otworzyły się bez trudu skrzypiąc trochę za bardzo jak na twój gust. Jedyne co widziałeś to roztaczająca się ciemność w którą chcąc nie chcąc trzeba było wejść prędzej czy później.
 
__________________
"Tak, zabiłem Rzepę." - Col Frost 26.11.2021
Even a stoped clock is right twice a day

Ostatnio edytowane przez traveller : 10-01-2009 o 22:47.
traveller jest offline