Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-01-2009, 22:58   #342
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
"... Jeszcze skręćmy za akację
To zobaczysz drzwi kościoła
Idźmy, głos z wnętrza nas woła."

Takimi słowy Malkavianie zaprosili go tutaj przed kilkoma dniami. Spotkał sympatycznego ojca Munka oraz Rossę. Pamiętał, jak wtedy oceniał ją, taksował wzrokiem. Ta dziewczyna była piękna. Nie urodziwa, jak Mercedes, ale urocza, miła oraz wyczuwało się w niej coś więcej, niżeli tylko powierzchowność. Inna rzecz, że ta ostatnia także nie była zła. Bowiem rysy miała regularne, nos prosty, ładne, pełne usta i czarujące oczy. Była, owszem, młodziutka, ale w jej oczach nie lśniły owe przepełnione erotyką iskierki bohaterki Nabokova, lecz jakaś dziwna powaga oraz niewinność. Wtedy mówiła mu już o owych czterech oraz tajemniczej ścieżce. To dziwne. Dawała spokój oraz pewność, ze jest się na właściwej ścieżce. Jego serce tęskniło do niej, jak do źródła czystej wody. Nie kochał jej tak, jak Mercedes. Ale Ortega nie umiała i nie chciała go pokochać, tak jak on kochał ją. Nie chciała nawet spróbować. Tak wybrała. Gdyby mógł płakać, gdyby mógł zapomnieć, pójść gdzieś indziej, gdzie jej by nie było …

- Ile dałbym, by zapomnieć cię … po prostu nie pamiętać sytuacji, w których serce klęka … wiem nie wyrwę się, chociaż bardzo chcę …”

Wrzuta.pl - Jeden Osiem L - Jak Zapomnieć

Przyniosła ze sobą nieszczęście, niszcząc. Rossa przynosiła radość, dając. Ale pokochał Mercedes, niestety, bardzo, och, jak bardzo pokochał. Wtedy Rossa mówiła:

„- Jeśli teraz wsiądziesz do samochodu, staniesz się jednym z czwórki, posiądziesz moc kamienia, wtedy też na pewno się spotkamy. Wybór jednak należy do ciebie. Cokolwiek uczynisz, będę na ciebie czekać Antoine...”
Chociaż nie bardzo jej wierzył, ale takie były jej słowa. Rzeczywiście, czekała na niego, albo on na nią. Rzeczywiście miał kamień. Rzeczywiście, miał wybór.

Podczas następnego spotkania rzekła:
„- Dla mnie nie ma potem. Umrę niedługo. - jej słowa były spokojne, niemal pozbawione emocji - Już ci mówiłam. Ja tylko śnie, nie zostałam stworzona, by tworzyć. To twoje przeznaczenie. Tę pomoc, której oczekujesz Antoine, dostaniesz. Dostaniesz też pomoc, o którą nie prosiłeś. To będzie mój pożegnalny prezent, byś... nie zapomniał. I nigdy nie zboczył ze ścieżki.”

Lecz on twierdził, że da się wyjść jeszcze na prostą. Rzeczywiście, miał rację … pod warunkiem, że sam się poświęci. Roland wyrzekł mu to kpiąco. Haha, kpiąco, tymczasem on wreszcie poczuł, ze to co robi, nabrało jakiegoś znaczenia. Jedna kobieta spaliła jego serce na popiół, druga zaś, przez dobrowolną ofiarę, dawała szansę na odrodzenie. Był jej za to wdzięczny! Och, jak bardzo wdzięczny. Były książę niczego nie rozumiał. Myślał, iż przyniósł mu zwiastun grozy, tymczasem to były wiadomości wybawienia. Radosny złapał Rolanda i wycisnął na jego ustach pocałunek, jak dawni dygnitarze socjalistycznych państw.


Cóż, nie wiedział wcześniej, co to zaskoczyć Malkavianina. Ale to drobiazg. Jednak sprawić, żeby Malkavianina na chwilę zatkało … to dopiero wyczyn godny starożytnych kronik. Gdyby nie okoliczności …

Jeszcze chwila modlitwy.
- Jasne. Wreszcie pozytywna informacja. Wrócimy za 491 minut – nastawił zegarek. – Teraz chodźmy, panie Portman.
 
Kelly jest offline