Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-01-2009, 18:08   #4
Leoncoeur
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację
Zmęczony Belg kiwnął głową na przywitanie, zdziwił się widokiem mężczyzny o polsko brzmiącym nazwisku, który pierwotnie miał lecieć z nimi. Może to i dobrze że zawrócili go z lotniska, przeprawa jaką mieli usunęłaby tę wesołość i żywiołowość. Odruchowo spojrzał na Ankę, na której chyba najbardziej odbiła się ich 'podróż', choć pełnym podziwu było, że niewiele prócz zmęczenia było po niej widać. Nie powinni się zamieniać, choć kto mógł przypuszczać, że to podróż drugiej grupy będzie bezpieczniejsza, niż ich niefortunny lot?

*Bezpieczniejszą?* - Lambert powtórzył w myślach patrząc na Simone von Strachwitz, która wedle słów sierżanta straciła brata. Niedobre miejsce spoczynku dla arystokraty, ale tez niedobre dla nikogo.
Belg zerknął w stronę znikającego w nadbudówce kapitana. Holownik "Commanda Schramma", grupy Jeana Schramme osławionego pułkownika i posesjonata kongijskiego, jak na razie był jedyną ich przepustką by dostać się do Stanleyville. De Werve bał się, że rozkazy które przyjdą każą im wracać do Leopoldville i być może jedyna szansa by dostać się do SOURCOFu przepadnie. Nie chciałby też rozstawać się z grupą Clermonta, gdyż póki byli z nim, Lukas nie musiał martwić się że jest najwyższy stopniem. *... kontrakt podpisalibyśmy powiedzmy na tydzień ?* wspomniał słowa kapitana w Building Forescom. Jeszcze tylko kilka dni i będzie mógł odpruć naszywki, rzucić je w zafajdane afrykańskie błoto i wysrać się na ten cały najemniczo-wojskowy cyrk. Zająć się tym po co tu przybył.

Rzucił wór na ziemię z większa troskliwością stawiając obok niego czarny skórzany neseser. z kieszeni podziurawionej kulami kałasznikowa koszuli wyciągnął sfatygowaną paczkę papierosów która zdążyła wyschnąć od czasu gdy ścigał się z krokodylami w rzece. Wyciągnął ja ku reszcie w zapraszającym geście po czym sam odpalił jednego i zaciągnął się dymem. Głosy tętniącej życiem wioski i twarze żywych rozbitków takich jak i oni przeganiały chwilowo złe myśli.
- Wiele cię ominęło mr Padawsky. - odezwał się do jedynej znajomej twarzy - choć nie ma też czego żałować.
 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"

Ostatnio edytowane przez Leoncoeur : 15-01-2009 o 10:04.
Leoncoeur jest offline