Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-01-2009, 21:57   #12
Terrapodian
 
Reputacja: 1 Terrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłość
Wszystko szło zgodnie z planem. Dostał numer telefoniczny Caroline. Dobrze zrobi mu kontakt z innymi ludźmi, szczególnie, gdy to przeciwna płeć. Nie planował "czegoś poważniejszego", w końcu była jeszcze Clarisse. Po prostu lubi poznawać nowych ludzi. Zresztą spójrzmy prawdzie w oczy, Clarisse nie myśli o dłuższym związku. Nie po tej tragedii, a Carl mimo wszystko musiał iść do przodu. Nauczył się - stwierdził gorzko w myślach.
Gwar w pociągu, jak zwykle kłótnie i interpersonalne konflikty. Ot, uroki dzisiejszego społeczeństwa. Obserwował to z obojętnością. Wtedy dopiero poczuł ogromny ból brzucha i napad nudności. Tylko dlaczego? Czasami stwierdzał, że "wymiotować mu się chce, patrząc na niektórych ludzi". Czyżby miało się to teraz ziścić?

Obudził się na podłodze, usiłując zebrać chaotyczne myśli ostatnich chwil. Pociąg stanął nagle, a ogromna siła wyrzuciła Carla prosto w ścianę. To z tego powodu musiał zemdleć. Na głowie czuł palący ból. Dotknął czoła i wyczuł pulsujący krzywdą guz. Syknął z bólu. Gdy tylko wyjdzie z tego cholernego metra, musi zgłosić się do lekarza, czy aby nie zakończyło się to poważniejszym urazem. W głowie kręciło mu się z bólu i poprzednich mdłości. Leżąc w kawałkach szkła przeklinał dzisiejszą żywność i osobę, która zatrzymała pociąg. Obok przebiegł szczur. I jeszcze cudowna sytuacja sanitarna dzisiejszego transportu publicznego. Lecz po dłuższym przemyśleniu, zadał sobie pytanie, skąd tutaj wziął się szczur?

Wstał powoli, co spowodowało kolejną falę zawrotów głowy. Spojrzał na porozbijane szkło i zauważył krople krwi na podłodze. Wtedy poczuł ostry ból, tym razem promieniujący z brody oraz szyi. Przesunął rękę po boku karku. Spadł kawałek lustra. Odjął dłoń, była obficie pokryta krwią.

- To moja - szepnął obserwując czerwoną plamkę na podłodze.

Żył jednak, więc nie były to poważniejsze obrażenia. Chciał nabrać wody, by obmyć się choć trochę z krwi. Z obrzydzeniem jednak powstrzymał się od sięgnięcia po kran. Był zardzewiały, jakby nie używany od dziesiątek lat. Zlew pokryty brązowymi zaciekami, których Carl nie przypominał sobie wcześniej. Podobną zmianę zauważył na ścianach - brudne i odrapane. Przypominały raczej wnętrze starego budynku, niż amerykańskie metro. Co do pociągu, był w ruchu.

Chwycił za klamkę drzwi do wagonu. Otwarciu towarzyszyło skrzypnięcie, jak przy zardzewiałych zawiasach. W pierwszym momencie Carl stwierdził, że ktoś zrobił mu nieśmieszny żart, że wsadzili go do innego pociągu. A jednak wydawało się to zbyt nierealne, więc Whistlecore odrzucił tą możliwość, poza tym nie miał takich wrogów. Gdy ujrzał ciemność, jęknął. "Caroline, dlaczego się ze mną nie umówiłaś. Uniknąłbym tego koszmaru." - pomyślał wpatrując się w pozorną pustkę. Dlaczego było tak ciemno? Gdzie podziało się oświetlenie? Czyżby jechali tak długo, że nastała noc? To oznaczałoby, że okres jego nieprzytomności trwał kilka godzin, gdyż wracał późniejszym popołudniem, gdy wciąż było jasno.
Wyszedł powoli z łazienki. Przydałoby się coś, co daje jasne światło. Najlepiej latarka, lecz Carl nie nosił takich przedmiotów ze sobą. Zapalniczki również nie miał, ponieważ był niepalący. Wówczas tknęło go coś, co jeszcze bardziej zaniepokoiło jego myśli. Oprócz dźwięku jadącego pociągu i stukotu kół, nie słyszał ludzkiego gwaru. Przecież przedziały zwykle były pełne, a dzisiaj już wyjątkowo przepełnione. W pewnym momencie miał dość tego całego hałasu. Ale nie aż tak. Ponura cisza tutaj panująca była równie straszna, a może straszniejsza. Miał ochotę krzyknąć w dal, lecz naoglądał się zbyt wiele filmów, w których głupie młodziki krzyczą na cały dom, a potem giną w niemiły sposób.

Stanął na środku przedziału i rozglądnął się. Wydawało mu się, a może to fantazja zdobywała nad nim górę, że ktoś jednak tutaj się znajduje. Słyszał jakiś szept, coś się poruszyło. Czy aby na pewno? Może pasażerowie wciąż się tu znajdują, a on zaspał swój przystanek. Nie był pewien. Jeśli to sen, to chciał żeby się skończył. Czuł się osaczony surrealistyczną sytuacją rodem z książek Kafki. Musi się obudzić, musi kupić lekarstwa dla siostry. Niech ktoś powie mu, że to tylko się wydaje. Niech pozwolą mu się już obudzić.
 
Terrapodian jest offline