Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-01-2009, 13:05   #345
mataichi
 
mataichi's Avatar
 
Reputacja: 1 mataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie coś
Karol Lipiński

…uderzenie rakiety przy pesymistycznych założeniach powinno przynajmniej poważnie zdezorientować czarownicę, a atak pozostałych z pewnością ściągnie ich uwagę. Mam szansę…o ile nie ma w środku przygotowanych żadnych magicznych pułapek, ale na to już nic nie poradzę. Zdarzenia nadzwyczajne mają to do siebie, że nie są brane pod uwagę w planie.” – Rozważał w myślach Lipiński obserwując uważnie całą posiadłość, przysiadłszy wcześniej na starym pniu. Umysł nakazywał mu założyć najgorszą z możliwych opcji, choć w duchu miał cichą nadzieję, że do niej nie dojdzie.

Jednocześnie starał się kontrolować pozycję wszystkich swoich podwładnych przeczesujących okoliczny teren. Martwiła go szczególnie nieobecność Lalkarza, który mógł wszystko zaprzepaścić. Teraz było niestety za późno żeby przerwać ofensywę.

- Dopadnę cię, prędzej czy później. – paskudny nienaturalny uśmiech zagościł na twarzy Nosferatu, który za sprawę honoru uważał usunięcie swojego bezpośredniego konkurenta. Wolnym ruchem odwinął szal zakrywający jego twarz i zdjął kapelusz zasłaniający jest zdeformowaną głowę. Pragnął, aby czarownice, jeśli natrafi na jakieś, wiedziały z kim mają do czynienia. Karol zdawał sobie doskonale sprawę, ze widok jego gęby tuż przed śmiercią musiał nie należeć specjalnie do przyjemnych, poza tym zawszę mógł liczyć na zwykły strach wywołany jego osobą.

- Już najwyższy czas rozpocząć koncert moi mili. – rzekł do swoich małych strażników, również skupionych na swoim zadaniu. Mozart, Bach i Beethoven, jego przyjaciele kiwnęli łebkami przytakując, a następnie ustawili się na wyznaczonych pozycjach. Nigdy jeszcze życie Kompozytora nie zależało tak bardzo od nich poczynań, jak tej nocy.


Wreszcie podniósł się z pnia odliczając pozostałe sekundy do planowanego uderzenia. Słyszał już to, krzyki, dźwięki wystrzałów i ryczenie ognia zlewające się w jedną cudowną całość. Muzyka rozbrzmiewała coraz głośniej w jego duszy, wypychając wszelki strach i zastępując go dziką euforią.

„Szaleńczy bieg, ogrodzenie, wejście..”
– powtarzał w głownie banalną sekwencje rzeczy jakie wystarczyły do wykonania misji i przetrwania…jeśli nikt go nie zauważy.

Jednak czy ta noc będzie należało do niego?

 
mataichi jest offline