Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-01-2009, 19:50   #8
Hawkeye
 
Hawkeye's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputację
Prezentacja i spotkanie białych pod palącym słońcem Afryki. Paddy obserwował to wszystko obojętnie. Każdy miał jakieś powody, aby znaleźć się w Kongu, a los sprawił, że obie grupy w dżungli stracili towarzyszy broni. Taki był już los najemnika, aczkolwiek nie można powiedzieć, że taka śmierć nie była w mniemaniu Irlandczyka lepsza od wielu innych jej rodzajów. Kula w piersiach, broń w dłoniach i "pieśń" na ustach. Jasne nigdy tak nie wyglądało, ale z drugiej strony, czy lepsza była jakaś choroba, która sprawiała, że człowiek leżał ostatnie miesiące swojego życia przykuty do łóżka i cierpiący? Jasne, że O'Connor chciał dożyć sędziwego wieku, ale miał nadzieję na szybką śmierć ... jeżeli nie będzie mogła być spokojna, to cóż ... jednak wolał o tym nie myśleć, chciał jeszcze wrócić do Derry i do tego małego baru.

Gdy rozpoczynały się rozmowy na jakieś błahe tematy oddalił się aby wyczyścić broń i pomyśleć co napisać w swoim raporcie. Właśnie przy tej czynności zastała go Simone. Postawiła przed nim kubek, który Irlandczyk przyjął z wdzięcznością uśmiechając się przy tym do niej szeroko.

- Masz zamiar przemilczeć w swoim raporcie kwestie ludzi-krokodyli, prawda? Nie chcemy chyba by wzięli nas za szaleńców.- zapytała go po chwili.

-Oczywiście. - odparł bez wahania -Nazwę to starciem z niezidentyfikowaną grupą wroga -

Patrzył jak Niemka odpala papierosa.

- Narinda jest chora. To chyba nawrót malarii. Proponuję by zabrać ją na Pegasusa bo przecież nie możemy jej tu zostawić... -
w tym miejscu przerwała swoją wypowiedź i podała papierosa Paddy'emu , ten przyjął go, zaciągnął się parę razy i oddał go Simone. [i]– Ma wysoką gorączkę. Podaję jej chininę, ale za wcześnie by coś konkretnego powiedzieć.- dodała lekarka po chwili

-Zobaczymy. Może uda się ją odesłać, do jakiegoś "porządnego" szpitala. Na pewno tutaj jej nie zostawimy -

Chwile po tym jak został ponownie pozostawiony samemu sobie skończył swoje zajęcie. Podniósł się i ruszył do Clementa, szybko zdał mu raport i mógł wrócić do zgromadzonych na środku wioski. Właśnie w tym momencie wpadł na jednego z załogantów

-O'Connor?-

-Jean - Baptist? - zapytał ten w odpowiedzi -Myślałem, że gnijesz w jakimś Francuskim więzieniu -

-A ja myślałem, że gryziesz glebę w jakieś dżungli - obaj zaśmiali się krótko, co mogło wzbudzić pewne zdziwienie wśród pozostałych, szczególnie jeżeli słyszeli wymianę zdań

-Widzę, że znów 4 Commando. Myślałem, że pójdziesz za Pułkownikiem -

-Cóż 4 to szczęśliwa liczba. A ty nie w Commando? -

-Tak jakoś się złożyło - rozmawiając dwójka towarzyszy doszła do ogniska. Tutaj Baptista pognał Mateusza, żeby przyniósł coś z łódki. Przedmiotem tym okazała się gitara. Piwo, gitara i ognisko ... "prawie jak na pikniku" przebiegło przez myśl sierżanta. Tymczasem Francuz podał gitarę Irlandczykowi ze słowami

-Masz tobie zawsze to szło lepiej. Zagraj coś, bo co to za piwko, bez przyśpiewki -

Najemnik uśmiechnął się i zaczął grać:
"As down the glen one Easter morn to a city fair rode I
There Armed lines of marching men in squadrons passed me by
No fife did hum nor battle drum did sound it's dread tatoo
But the Angelus bell o'er the Liffey swell rang out through the foggy dew

Right proudly high over Dublin Town they hung out the flag of war
'Twas better to die 'neath an Irish sky than at Sulva or Sud El Bar
And from the plains of Royal Meath strong men came hurrying through
While Britannia's Huns, with their long range guns sailed in through the foggy dew

'Twas Britannia bade our Wild Geese go that small nations might be free
But their lonely graves are by Sulva's waves or the shore of the Great North Sea
Oh, had they died by Pearse's side or fought with Cathal Brugha
Their names we will keep where the fenians sleep 'neath the shroud of the foggy dew

But the bravest fell, and the requiem bell rang mournfully and clear
For those who died that Eastertide in the springing of the year
And the world did gaze, in deep amaze, at those fearless men, but few
Who bore the fight that freedom's light might shine through the foggy dew

Ah, back through the glen I rode again and my heart with grief was sore
For I parted then with valiant men whom I never shall see more
But to and fro in my dreams I go and I'd kneel and pray for you,
For slavery fled, O glorious dead, When you fell in the foggy dew."

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=UT44Uj9QleU&feature=related[/MEDIA]
 
__________________
We have done the impossible, and that makes us mighty
Hawkeye jest offline