Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-01-2006, 13:04   #6
Glyph
 
Reputacja: 1 Glyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwu
Torin

Dzień zapowiadał się wspaniale. Rozbudzony w pełni Torin , rozglądał się na wszystkie strony. Oglądał rozciągający się przed nim wspaniały widok, niezmierzoną przestrzeń, a w niej setki ludzi, zwierząt, skupionych w jednym miejscu, przemieszczających się do swego celu. Wysunął się naprzód, stanął na jakimś płaskim kamieniu na poboczu i z ręką przy czole wpatrywał się w dal, udając podróżnika, czy może marynarza wyglądającego suchego lądu. Raz po raz jego uwagę przykuwały wozy powoli mknące po wielkiej kamienistej drodze, których zawartość z lubością komentował. Pośród swych zachwytów Torin odwracał głowę i zerkał od czasu do czasu na swych nowych przyjaciół. Częściej na dziewczęta, bo spoglądanie w górę na twarze Dietera i Gustava, nie było wygodną pozycją. Dlatego najczęściej skupiał wzrok na Gerdzie, odwzajemniając jej uśmiechy. Być może dlatego, że znal ją odrobinkę dłużej niż resztę, a i okoliczności spotkania były...wyjątkowe.

-Tak, zawsze się zastanawiałem, skąd bierze się tyle mięsa na Altdorfskich stołach.-chłopak w końcu odwrócił się tyłem do doliny, a przodem do towarzyszy. Jak pewnie każdemu kto przechodził w tych stronach rzuciła mu się w oczy ogromna ilość rogacizny. Mimo, że się odwrócił zwierzęta dawały o sobie znać ryczeniem, a także drażniąc jego dość wyrafinowany zmysł węchu. -Ehh, że też Rhya pozwala swym dzieciom tak cuchnąć! -Westchnął, lecz ta uwaga nie zaprzątała mu długo głowy. Nie zwracając większej uwagi na przyjaciół prawił dalej. -To Heideck, ciekawe miasteczko. Uwielbiam takie małe miasteczka, ciche i spokojne-jego twarz nabrała wyrazu zdziwienia, po czym ręka powędrowała do podbródka, a całość miała jak gdyby obrazować krótkie myślenie.-Właściwie to dlatego nie lubię takich spokojnych i nudnych miasteczek...ale to może będzie inne.-jego oczy zapłonęły blaskiem-Tak! może tą okolice nawiedza smok, albo inna poczwara!
Mimo oczywistej śmieszności tej tezy. Wszak w okolicy nie było żadnych większych gór, w jaskiniach których mogłaby się owa bestia schować. Z resztą czy byłoby tu teraz tylu ludzi? Chłopaka to jednak nie zrażało.
Zeskoczył z kamienia i podbiegł kawałek do przodu, wyciągając przy tym swój "miecz".
-Nie bójcie się szlachetne Panie, Torin Waleczny nie pozwoli was skrzywdzić!-krzyknął wyciągając w górę sztylet.-Giń poczwaro!
Dłoń chłopaka zaczęła chodzić na wszystkie strony, a wraz z nią mieczyk, bezlitośnie tnący powietrze i kępy traw, jak smoka, a w rzeczywistości na tyle tępy, że nie byłoby mowy o przecięciu czyjejkolwiek skóry w ten sposób. Również styl szermierza pozostawiał wiele do życzenia. Cięcia raz z prawej raz z lewej, efektowne w zamierzeniu pchnięcia.
-Ha bestio! na nic zda się twój ogon!-zakrzyknął starając się utrzymać równowagę i nie potknąć o leżący za nim kamyk.
Toczył tak chile bitwę z powietrzem uśmiechając się i zerkając od czasu do czasu na innych, ciekawym ich reakcji. Wreszcie zadał mocne, jakby ostatnie pchnięcie.
-Zwycięstwo!-Torin z miną prawdziwego zabójcy smoków podszedł do swych przyjaciół. Przystanął przy Gerdzie, pokłonił się, jednocześnie klękając na kolano i opierając ręce na wbitym przed nim niby mieczyku.
-Jesteś bezpieczna Pani. Twe serce nie musi się już trwożyć.-powiedział starając się zachować poważny podniosły ton, choć dalej uśmiechając się do wszystkich wokół.
Trwał w takiej pozycji chwilę obserwując reakcję innych.
 
Glyph jest offline