Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-01-2009, 12:33   #119
Ratkin
 
Ratkin's Avatar
 
Reputacja: 1 Ratkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwu
Grzesiek, kiedy dotarł do sądowego archiwum, zaczął wreszcie przypominać swoją skromną osobą kogoś, kogo można by określić mianem godnego reprezentanta Wrocławskiej społeczności Tradycji Euthanatosów. Podkrążone, nieco zapadłe od zmęczenia, przekrwiony oczy wystarczyłyby w pełni, by posłużyć za soczewki skupiające negatywne emocje, kłębiące się niczym jadowite węże gotowe do śmiertelnego ataku, rwące się by ukarać cały niegodziwy świat wokół niego. Nie, zdecydowanie takie spojrzenie nie mogło być efektem zaledwie kilku wyczerpujących dni, tuzinów herbat oraz przedawkowania suplementów diety. Mrok tkwiący w nim od zawsze, teraz wypływał na powierzchnię, nawet, jeśli w zestawieniu z jego zwyczajowym uprzejmym uśmiechem sprawiał wrażenie kożucha wyłaniającego się z odmętów świeżego, pachnącego, ciepłego kakao…

Przed wejściem odruchowo poprawił marynarkę i krawat. W ręku ciążyła mu nieco pokątnie i bez świadomości właściciela o zaistniałym fakcie, pożyczona od ojca skórzana teczka, czy też nawet można by zaryzykować stwierdzenie – neseser. Sprawiało to poważniejsze wrażenie, niż standardowy wciąż dla Grześka plecak, nadający mu wiecznie wyglądu wracającego z sesji studenta. Pomijając traumatyczny występ Grzegorza w bokserkach sprzed kilku dni, nikt nie mógł mu zarzucić że nie chociaż nie ubiera się stosownie jak na Euthanatosa. Swoją drogą, dopiero pokonując skąpane w świetle letniego poranka wrocławskie ulice, zdał sobie sprawę, że nie wiedzieć, czemu, mimo tak wczesnej pory założył garnitur nie tyle niestosowny, bo czarny, to jeszcze odruchowo dobrał do niego pogrzebowy krawat. Na powrót i zmianę przyodziania było już za późno i wracanie się nie miało sensu... W zasadzie nikt go nigdzie nie ścigał i wracanie nie miało sensu dopiero jakieś dwadzieściakilka minut później, kiedy Grzesiek sam siebie do tego wreszcie przekonał. Przecież to nic złego, powierzone mu przez przełożonych zadanie zobowiązywało i powinien zacząć dbać o stosowny image –powtarzał sobie. Jedyne co go naprawdę go zastanawiało to fakt, że robił to wszystko odruchowo i podświadomie…

Atmosfera wewnątrz, choć ciężko było mu to przed sobą samym przyznać, bardzo odpowiadała obecnemu stanowi Grzegorza. Czuć w niej było, poza delikatną, unoszącą się na granicy percepcji, nutą po powodziowej pleśni oczywiście, ciężar spraw, stłoczonych w równe, karne rzędy na pożółkłych kartach dokumentów, wypełniających wzorowo prowadzone, uporządkowane archiwum. Oficjalnie, odpowiadała mu tutaj tylko cisza, spokój i powaga miejsca. Nieoficjalnie, coś kłębiące się w zakamarkach jego osobowości, właśnie rozkładało leżak i zamawiało zimne drinki, gotowe na nadciągające dlań wymarzone wakacje. Ledwie się zaczęły, a już mogło zwiedzać takie interesujące z jego punktu widzenia lokacje. Grzegorz wmówił sobie że to tylko skurcze jego pustego dziś jeszcze żołądka, lecz w rzeczywistości do jego mroczniejszą stronę przechodziły rozkoszne dreszcze na myśl o otaczających go setkach, ba! tysiącach spraw o napaści, podpalenia, gwałty, morderstwa – wszystkie we wszelkich znanych ludzkości odmianach – w afekcie, bez afektu, pod wpływem, na zlecenie, bez zlecenia… Za prawdę, geniusz ludzki nie zna granic –pomyślał. Po chwili dodał- Przyzwoitości zwłaszcza…

Powaga miejsca zobowiązywała. Grzegorz jednak rozumiał fakt, że nie tylko jego osobę – ta zależność działała w obie strony, o czym większość ludzi często zapomina. Owszem, wkroczenie do wnętrza monumentalnego budynku z początków zeszłego wieku sprawiało, że ludzie ściszali nawet niepotrzebnie swój głos. W rozmowach, nawet prywatnych, towarzyskich, zanikały dowcipy i zalęgała się zabijająca powoli powaga…Oczywiście, o ile nie było się częścią takiej bucowatej grupy studentów prawa, jaka właśnie dzięki Bogu, minęła Grześka w holu, opuszczając gmach archiwum. Ich śmiechy i chichy drażniły jego uszy niczym gruźlik siedzący kilka miejsc obok w teatrze. Grzesiek obdarzył ich zabójczym spojrzeniem, godnym wzorowej członkini Rodziny Radia Maryja spoglądającej na wychodzącego z kościoła, kinder-metala, który nie miał nawet tyle przyzwoitości żeby poczekać aż ksiądz skończy ogłoszenia duszpasterskie. Taka drobna przeszkoda nie mogła jednak powstrzymać Grzegorza Głodnioka przed zdobyciem w tym oto miejscu informacji, które pragnął posiąść, choć sam nie wiedział na dobrą sprawę po ciężką cholerę to robi. Mógł w końcu być teraz w pracy, lub siedzieć przed telewizorem, oglądając seriale w TV, zajadając precelki, popychając je odrdzewiaczem. Po chwili refleksji na ten temat, znikła z jego umysłu niepewność.

Czuł, że pasuje do tego miejsca, i liczył że lokacja odwzajemni to uczucie i zaryzykuje zawiązanie między nimi intymnego związku. Miała ich jednak łączyć jednak nie miłość, a Magija i wspólny Rezonans…

Po kilku chwilach dotarł do osoby, która była w tym miejscu najprawdopodobniej analogiczną wersją Pani Renatki...

Najważniejsze, to mieć pewność, że jest się właściwą osobą, na właściwym miejscu, a teraz jest najlepszą momentem do tego, co właśnie staramy się odwalić, by jak najszybciej przejść w stan aktywnego obijania się, do którego to już na pewno jesteśmy osobą właściwą i wprost stworzoną...
 
__________________
-Only a fool thinks he can escape his past.
-I agree, so I atone for mine.


Sate Pestage and Soontir Fel

Ostatnio edytowane przez Ratkin : 21-01-2009 o 22:30.
Ratkin jest offline