Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-01-2009, 13:02   #3
Markus
 
Markus's Avatar
 
Reputacja: 1 Markus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znany


Hyalieon
“Południowe Lasy”


Tym razem Aeterveris miała racje i wśród zapasów martwych elfów znalazła trochę środków, które mogłyby przydać się do opatrywania ran. Co prawda znaleziska nie dorównywały dobrze zaopatrzonej torbie medyka, ale zawsze były lepsze niż nic. Szczególnie, gdy lecznicza moc nimfy nie chciała działać jak należy. Przeklęta dzika magia!

Po krótkiej chwili dziewczyna złożyła znalezione rzeczy nieopodal rannej półelfki, a zaraz po tym ściągnęła plecak, by zapakować do niego jedzenie, które znalazła w jukach należących do poległych. Nie wszystko, co należało do elfów wydawało się jadalne, więc na wszelki wypadek Aeterveris zabrała tylko te rzeczy, co do których nie miała wątpliwości. W tych czasach o pożywienie wcale nie było tak łatwo, więc żal byłoby cokolwiek zmarnować. A trupy elfów raczej nie powinny mieć jej tego za złe.

Po tych szybkich przygotowaniach, nimfa podwinęła resztki materiału, który dawniej był rękawami jej podróżnego ubrania i zabrała się do pracy. Jej umiejętności pozostawiały wiele do życzenia, ale tamować krwawienie i oczyszczać ranę w końcu się nauczyła. Tyle razy widziała, jak robią to kapłani i medycy, a zarazem sama nie raz pomagała rannym, że powoli zaczynała się przyzwyczajać do widoku rozciętego, krwawiącego ciała, czy wystających na światło dzienne kości. I choć założenie porządnego opatrunku wciąż było dla Aeterveris trudniejsze od rzucenia prostego, leczniczego zaklęcia, to jednak często było mniej niebezpieczne dla rannego.

W czasie, gdy nimfa próbowała nie dopuścić, by półelfka wykrwawiła się na śmierć, ranna zaczęła opowiadać o ostatnich wydarzeniach. Aeterveris słuchała jej słów z uwagą, ani razu nie przerywając i w miarę możliwości próbując skoncentrować się na swojej pracy, co okazało się wcale nie tak łatwe, jak początkowo zakładała. Pomimo skupienia, gdy Calvea doszła w swej opowieści do momentu inwazji elfów, Aeterveris zbyt mocno otarła ranę na ramieniu wojowniczki, przywołując tym samym grymas bólu na jej twarz.

- Czy ty na pewno wiesz co robisz? - spytała półelfka, na moment przerywając swój wywód.
- Oczywiście, że tak. – skłamała Aeterveris, w duchu ciesząc się, że Calvea nie widzi jej twarzy. – A teraz przestań się wiercić i mów dalej. Chciałabym też wiedzieć kim jest ten Tawrok. Przywódcą górników, czy waszym... znaczy się najemników?

Podczas, gdy Calvea odpowiadała na pytanie nimfy i kończyła swoją opowieść, Aeterveris zastanawiała się co dalej. Graiholm mógł być na razie bezpiecznym miejscem, ale co jeżeli dotrą tam elfy? Nimfa nie chciałaby zostać uwięziona w nieznanym sobie mieście, z praktycznie nieznanymi sobie osobami. Z drugiej jednak strony, teraz nie miała już innego wyboru, jak podążać dalej w obranym wcześniej kierunku i liczyć na uśmiech losu.

- Wybacz, mówię tylko o sobie... Kim jesteś i co tu robisz? Nie pachniesz, ani jak człowiek, ani jak elf... Trochę jak las. Ale daleko ci do zapachu satyra.

Aeterveris uśmiechnęła się w odpowiedzi na słowa półelfki, choć doskonale wiedziała, że wojowniczka tego nie dostrzeże. Przez dłuższą chwilę zastanawiała się, jak wiele powinna powiedzieć na swój temat, ponad to, co powiedziała już wcześniej. W końcu postanowiła nie mówić więcej, niż jest to całkowicie konieczne.

- Jestem Aeterveris, a mój dziwny zapach wynika zapewne z tego, że jestem też nimfą. Jednak nie mamy teraz czasu na dłuższe opowieści, lepiej będzie jeżeli ruszymy jak najszybciej. Jesteś w stanie iść?

Calvea skinęła głową, jednak najwyraźniej przeceniła swoje siły i choć sama podniosła się z ziemi, to miała dość spore problemy z ustaniem na nogach. Aeterveris podparła więc ranną półelfkę i obie kobiety razem ruszyły w kierunku traktu.

***

Droga powrotna na trakt była znacznie dłuższa, dłuższa nawet od tego, co oczekiwała nimfa. Tym bardziej Aeterveris ucieszyła się, gdy w końcu pomiędzy drzewami dostrzegła zarys sylwetki Gaalhila i stojącego nieopodal wierzchowca elfów. Gdy tylko nimfa zbliżyła się do mężczyzny, natychmiast zabrała głos, nie dając towarzyszowi czasu na zadanie jakiegokolwiek pytania.

- To Calvea, była najemnikiem w pobliskich kopalniach, do czasu, gdy zostali zaatakowani przez elfy. – tłumaczyła pośpiesznie Aeterveris, odpowiadając na niewypowiedziane pytanie – A to jest Gaalhil, mój towarzysz, o którym ci wspominałam. – zwróciła się do półelfki – Skoro mamy już te śmieszne formalności za sobą, to powiedz mi Gaalhil, czy masz coś co mogłoby pomóc przyśpieszyć gojenie się ran? Calvea nie jest w najlepszym stanie, a my musimy jak najszybciej dostać się do Graiholm.

Półelfka już otwierała usta, by zaprotestować i powiedzieć, że wcale nie jest z nią tak źle, jednak Aeterveris nie dała dojść kobiecie do słowa.

- Jeżeli Gaalhil nie znajdzie wśród swoich rzeczy nic, co mogłoby ci pomóc, to jeszcze raz spróbuje uleczyć twoje rany. Później jednak będziemy musieli ruszać. Pod drodze opowiesz nam coś więcej o tych kopalniach i ataku elfów, dobrze Calvea?

Aeterveris nie chciała mówić towarzyszom, co jest prawdziwą przyczyną jej pośpiechu, w końcu nie musieli na razie tego wiedzieć. Nimfa liczyła, że dotrą do miasta przed elfami, ostrzegą mieszkańców, a następnie chciała jak najszybciej wyruszyć dalej. W razie czego, nawet samotnie. Dzięki temu łatwiej powinna uniknąć ewentualnych niebezpieczeństw i mogłaby poruszać się szybciej, niż do tej pory. Jeżeli Calvea miała rację i elfy zdecydowały się na inwazje, to Aeterveris niewiele mogła na to poradzić, poza ostrzeżeniem innych, gorzej chronionych osad, które mogłyby stać się celem dla najeźdźców.
 
Markus jest offline