Czkajcie, czekajcie.... może jednak uda mi się Was poprzebijać.
Widzicie orka ostro gmerającego w kuferku, którego jeszcze przed chwilą tam nie było. Wylatują zeń wspomniane wcześniej fortepiany i katapulty.
Na końcu słyszycie dumne "Mam", po czym na twarzy zielonego wykwita szeroki uśmiech... w jego dłoni zawisło różowe coś co bardziej nadaje się na plątaninę sznureczków niż na bieliznę... w dodatku w przedniej części tego czegoś widnieje uśmiechnięta facjata różowego słonia... tylko z jakąś taką trąbką karłowatą
- No co ... to dla Vireless'a!