Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-01-2009, 08:50   #162
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Modlitwa akurat w tej chwili nie była Erykowi potrzebna do szczęścia, Osobiście wolałby solidne śniadanie, na przykład dużą michę jajecznicy i parę pajd świeżego chleba. Oraz parę grubych plastrów szynki.
Najwyraźniej jednak tak przyziemna rzecz jak jedzenie nie znajdowało się na liście priorytetów młodego kapłana, zaś Eryk, który w tym miejscu znajdował się w charakterze mieszani gościa i więźnia miał świadomość, że jego osobiste pragnienia niekoniecznie musiały być brane pod uwagę. Przynajmniej natychmiast.
Ruszył za Maurice'em z dużo mniejszym entuzjazmem, niż to okazywał. Młody kapłan wiódł go krętymi korytarzami, aż w końcu dotarli na małą galeryjkę.
"Ciekawe, czemu akurat tutaj" - pomyślał Eryk, trzymając się profilaktycznie z dala od niezbyt wysokiej barierki.
Widok stąd był olśniewający, jednak Eryk nie do końca uznał to miejsce za odpowiednie do modlitwy. Być może kapłan był natchniony i pełen wiary, ale spoglądanie z góry na modlące się tłumy i stawanie na równi z kamiennym co prawda, ale obliczem boga, do najwłaściwszych nie zależały i świadczyć mogły nie tyle o wielkiej wierze i oddaniu, co o wielkim zarozumialstwie Maucice'a. Zdecydowanie bardziej odpowiednie byłoby powędrowanie w dół i korne pokłonienie się przed posągiem, a nie spoglądanie na wszystkich modlących się z góry.
Może modlitwa w tym miejscu miała stworzyć odpowiedni nastrój. A może kapłan wolał, by nikt poza nimi dwoma, i oczywiście Manannem, nie usłyszał ani jednego słowa z tych, które między nimi zostaną wypowiedziane.
Już pierwsze słowa o braciach i siostrach nastawiły Eryka niezbyt pozytywnie, informacja o mistycznych więziach do niego nie przemawiała, zaś na wspomnienie bransolety wewnętrznie się zjeżył. Czego z pewnością nie zauważył pogrążony w swych wywodach Maurice.
"Moja bransoleta... Ciekawe, co i od kogo o niej wiesz... Najlepiej zrobisz, jeśli dasz sobie z nią spokój."
Jakoś nie bardzo chciał uwierzyć Maurice'owi, że to właśnie ów kapłan jest tym jedynym sprawiedliwym. Dlaczego więc tak nieposzlakowany człowiek oszukuje swego... zwierzchnika? sojusznika? towarzysza? Trudno było z całkowitą pewnością ocenić, kim był dla Maurice'a Pierre. Ale i tak oszukiwanie go źle świadczyło o kapłanie.
Poza tym Erykowi uwierzyć w to, że noszony przez niego napięstek ma jakikolwiek związek z gniewem Mananna. Dlaczego niby złożenie jej w ofierze miałoby uspokoić gniew boga?
Imię dziewczyny zdało się Erykowi znajome. Słyszał je bodajże raz, ale skojarzenia nie były zbyt pozytywne...
Nim jednak Eryk postanowił poinformować Maurice'a o swoim zdaniu na temat bransolety kapłan, nie wiedzieć czemu, sięgnął ręką do kieszeni.
Chociaż nie wyglądało na to, by kapłan nosił w kieszeni jakąś broń, to Eryk, na wszelki wypadek, odsunął się w stronę wyjścia i przygotował się na odparcie ewentualnego ataku.
Jednak kapłan wyciągnął z kieszeni list. I można było sądzić, że sam fakt jego znalezienia stanowił dla Maurice'a niespodziankę.
Gdy kapłan czytał list Eryk zastanawiał się, czy czasem nie skorzystać z odpowiedniej chwili i nie ulotnić się. Mimo tego postanowił poczekać i, jeśli się da, zapoznać z treścią pisma.
Oczywiście nie zamierzał zabierać go siłą. Jeśli kapłan miał dobre zamiary, to nie tylko powie, co przeczytał, ale i pokaże list. Jeśli tego nie zrobi... Wtedy sytuacja stanie się trochę jaśniejsza.
 
Kerm jest offline