Wątek: Monastyr
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-01-2006, 18:21   #20
MałyMIś
 
Reputacja: 1 MałyMIś ma wyłączoną reputację
Miło mi że dyskusja się rozwija, ale w kwestii celibatu pozwolę sobie na małą polemikę. Oczywiście zgadzam się że twórcy monastyru założyli że kapłani kościoła kariańskiego mogą posiadać dzieci i zawierać związki małżeńskie. Ja osobiście uważam to za błąd i niekonsekwencję.

Każdy kult zorganizowany w konkretną strukturę, podobnie jak każda inna organizacja stworzona przez ludzi, musi rozwiązać problem sukcesji władzy. Po odejściu jednego pokolenia musi pojawić się następne. Rozwiązań jest kilka – najprostszym z nich jest obsadzenie na najważniejszych stanowiskach własnych potomków.

W przypadku organizacji religijnej posiadającej realny wpływ na politykę, jaką jest kościół kariański, wybranie tej metody sukcesji może prowadzić tylko do dwóch rozwiązań: albo na przestrzeni kilkunastu pokoleń kościół stanie się całkowicie świecki, a religia będzie tylko fasadą władzy, albo zostanie wprowadzona dziedziczna teokracja, w której kapłan- władca rozstrzyga o sprawach duchowych tak jak rozstrzyga się o sprawach władzy ( następuję zlanie prawa religijnego z prawem państwowym).

W mojej opinii innej drogi nie ma. Dlaczego ? Bo tylko kościół niedziedziczny, w którym władca świecki ma wpływ (choćby była to tylko szansa wpływu, bądź szansa na taki wpływ w przyszłości, o którą można wy walczyć) na wybór następców przywódców, może przetrwać obok władzy świeckiej. Inaczej musi nastąpić starcie i wyeliminowanie jednego ośrodka władzy. Niekoniecznie odbędzie się to w drodze spektakularnego konfliktu siłowego. Z czasem dziedziczne rody przywódców religijnych i władców świeckich zaczną się krzyżować ze sobą a w rezultacie atrybuty jednej władzy będą przechodzić na drugą. (który władca świecki odmówi sobie poparcia swojego władztwa argumentami religijnymi? Przywódca religijny chcący utrzymać się swe władztwo musi mieć wojsko, zbierać podatki itd.)
Na przestrzeni kilku pokoleń wszelkie granice i różnice zacierają się i jeden z aspektów władzy - religijny bądź świecki – staje się tylko fasadą wzmacniającą kontrolę władzy na rządzonymi.

W nie widzę w monastyrze przejawów teokracji, władza świecka – cesarska bądź królewska, jest ewidentnie bardzo silna. Pozycja i wpływy papieża nie pozostawia cienia wątpliwości co do niezależności kościoła. Pozostaje wiec koegzystencja, a ta możliwa jest tylko gdy istnieje cos co rozróżnia jeden ośrodek władzy od drugiego. Tą rzeczą jest w mojej opinii jest właśnie celibat i obieralność (poza papieżem) hierarchów kościelnych. Inaczej to hierarchia nie różni się niczym od arystokracji i zlewa się z nią w jedną klasę rządzącą.
Mnie osobiście taka wizja nie odpowiada. Wolę różnorodność. Kapłana który wyrzeka się pewnych „przywilejów” ludzi świeckich, aby otrzymać inne – duchowe. Myślę że to bardziej pasuje do ogólnych założeń monastyru i sprzyja utrzymaniu klimatu.

Jednym słowem – bogu co boskie, cesarzowi co cesarskie.

Zwracam Waszą uwagę, że takie rozwianie jest bardzo wygodne zarówno dla kościoła jak i przywódców świeckich. Kapłani mogą koncentrować się na sprawach wiary – walki „ideowej” z stale zagrażającemu Dominium pogaństwem. Władza świecka na potężne wsparcie dla swojego autorytetu, poprzez swoiste „uświęcenie” jej rękami kleru, który jako niezaangażowany w politykę, uchodzi wśród poddanych za bezstronny i sprawiedliwy.

Oczywiście moje przemyślenia mają charakter bardzo subiektywny. Uważam jednak, że prowadząc grę jako MG muszę dbać żeby wizja tworzonego przeze mnie świata była spójna i konsekwentna. Tą konsekwencje próbuję wam pokazać.

Pozdrawiam serdecznie.

[ Dodano: 2006-01-23, 18:22 ]
Aby zacząć nowy wątek naszej rozmowy – Co myślicie o mapie świata monastyru? Ja uważam ją za bodaj najsłabszy element systemu. W grze która zakłada mocno polityczne podłoże rozwoju fabuły, granice krain są narysowane właściwie bez sensu i uzasadnienia. Czytając opisy krain mam wrażenie, że poza Kordem całe Dominum to wielka dzicz. Na „cywilizowanym„ półwyspie pazura właściwie tylko Kartina i Cynazja zasługują na tą nazwę. A już kraje na południe od Matry wydają się być na etapie rozwoju z wczesnego średniowiecza.

Osobiści uważam, że „centralne” terytoria dominium powinny być gęsto zasiedlone i bardzo rozwinięte. Wyobrażam sobie plątaninę różnego rodzaju księstw, biskupstw, wolnych miast itd. Każdy władca dbając o swoją domenę rozwija drogi, rzemiosło, handel, dba o zasiedlanie nowych terenów, funduje miasta, klasztory zakłada nowe wioski. Wyobrażam sobie, że z jednego krańca terytoriów centralnych mógłbym bez problemu przejechac dyliżansem lub kurierem pocztowym wysłać list. Podróżując mijam zadbane miasta, śpię w ładnych czystych zajazdach jedząc dania będące specjalnością regionu.

Jednym słowem poziom cywilizacji jest wysoki a tereny dzikie to uroczyska, bagna, ziemie nieurodzajne i trudne do wykorzystania. Nie odbiera to im w żaden sposób tajemniczości – wręcz przeciwnie, muszą to być miejsca rzeczywiści pełne mroku, skoro nie tknęła ich rozwijająca się ludzkość.
Dopiero przy tak rozwiniętym „centralnym” dominium widać jak wielkim osiągnięciem jest podbój i cywilizowanie pogan przez Kord. Tylko wtedy Matra, położona pośród wielkiej puszczy i nią odgrodzona od reszty dominium, może być naprawdę tajemnicza a Cynazja może być stolicą kulturalną świata (obecnie to niezbyt trudne skoro reszta krain jest wręcz prymitywna) Dopiero gdy cywilizacja tryumfuje mrok nabiera właściwej siły. Subtelnej, położonej poza zwykła percepcją.
I nie tylko w Kordzie

Jak wy widzicie ten aspekt monastyru ?

Pozdrawiam
 
MałyMIś jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem