Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-01-2009, 16:41   #2
DrHyde
 
DrHyde's Avatar
 
Reputacja: 1 DrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłość
Vittorio Leoncavello - Toreador


Blask słońca powoli gubił się pośród potężnych wieżowców Nowego Yorku. Ustępował światłom nocy- światłom nowego życia jakie rozpoczynało się po zmroku. Młody Vittorio siedział w oknie apartamentu i patrzył w głąb miejskiego molochu. Już nie starał się zrozumieć. Wiedział, że tam musiało być. Opuścili Florencję jak miał kilka miesięcy. Nawet nie widział rodzimego miasta i ojczyny. Z resztą po tylu latach to nie miało większego znaczenia. Przecież nigdy tam nie wróci. Drzwi do pokoju otworzyły się cicho.

- Jeszcze nie śpisz…?

Głos matki nie był pewny. Pewnie znowu piła. Odkąd ojciec zaczął jeździć na konferencje do Europy, takie obrazy stały się normalne w domu. On nie wracał i wysyłał pieniądze. Ona je wydawała i nie zadawała pytań. Związek targany rządzą pieniądza.
Kobiety w zwiewnej, błękitnej sukni podeszła do stolika przy zabytkowej witrynie. Jej nagie ciało, które wyraźnie prześwitywało z pod materiału, było niemalże idealne. Vittorio przywykł do tego widoku. Brak skrępowania okazywała nie tylko jemu, ale także gościom. Zwłaszcza facetom. Matka podniosła kilka kartek papieru i zgniotła je w dłoni. Na jej twarzy pojawił się grymas niekontrolowanej złości.

- Znowu piszesz te bzdury!? Dlatego nie sypiasz?! Unikasz znajomych! Co się z Tobą dzieje… - Kobieta usiadła przy stoliku. Uspokoiła się trochę. – Za tydzień wyjeżdżasz do Europy. Do Anglii. Ojciec postanowił, że będziesz się tam kształcił i tam ukończysz Uniwersytet… Powiesz coś?

W pomieszczeniu zapadła grobowa cisza. Przerywana jedynie odgłosami klaksonów i krzyków nocy w miejskim zgiełku. Nie powiedzieli już nic. Kobieta opuściła pomieszczenie.

* * *

Lotnisko Johna Lennona w Liverpoolu wyglądało tak jak często opisywał je ojciec. Szkoda, że podczas tylu lat nawet się nie pokazał. Często dzwonił w nocy i pytał matki ile potrzebuje pieniędzy i co słychać. Czasami kazał obudzić syna. Vittorio wiedział, że i teraz nie pokwapi się osobiście.

Jak się okazało, nie zawiódł jego oczekiwań. Pod wejście na lotnisko podjechała limuzyna. Szofer uprzejmie zakomunikował, że ojciec nie ma czasu, ale rezydencja jest do dyspozycji i wszelkie sprawy związane z Uniwersytetem zostały załatwione. Sztywny angol, na którego do dziś będzie skazany, wrzucił walizki do bagażnika. Nie zdążył otworzyć drzwi, ponieważ Vittorio sam się obsłużył.

Gdy limuzyna ruszyła, okienko zasłaniające szofera obniżyło się. Znudzony chłopak spojrzał na starego angola.

- Ojciec kazał przeprosić, że sam się nie zjawił. Z pewnością miał ku temu powody. – Szofer starał się pocieszyć chłopaka.

- Zawsze je miał… - Odpowiedział Vittorio.- Czy rezydencja jest duża? Ojciec w niej mieszka?

- Nie. Pan Leoncavallo nie mieszka w Liverpoolu. Mieszka w Barcelonie. Wykupił te tereny podczas jednej z wizyt w mieście. Rezydencja popadała w ruinę. To stara budowla z osiemnastego wieku. Jednak ma swoją duszę architektoniczną i piękno, które urzeka. Może i Pana urzeknie… Na siedzeniu leży koperta, którą miałem przekazać. Przypuszczam, że to list od ojca.


Szofer urwał temat i zasunął szybę nim Vittorio zdążył cokolwiek powiedzieć. Chłopak wziął kopertę i wyciągnął ze środka kawałek zapisanej kartki. Zaczął czytać.


Witaj synu

Żałuję, że nie mogłem odebrać Cię osobiście, ale sam wiesz jak jestem zabiegany i ile mam pracy. Cieszę się, że zdecydowałeś się na przyjazd. Na pewno nie będziesz żałował. Rezydencja jest twoja. Możesz z nią zrobić co chcesz. W sejfie jest trochę oszczędności i dokumenty upoważniające Cię do korzystania z mojego konta w banku. Na koncie jest odpowiednia suma na opłatę studiów i drobne wydatki przez ten czas.
Pozdrawiam
Ojciec


* * *


Julia McGinty nie tryskała urodą gwiazdy rodem z Hollywood. Nie przeszkadzało mu to w zasadzie w niczym. Jej ciało w pełni go zadowalało. Przestał zwracać na nią uwagę. Za dużo mówiła. Stanowczo. Wprawiało go to w stan frustracji. Jakby nie wiedziały po co przychodzą.
Zrobił łyk czerwonego wina. Iskry strzelały w ogniu kominka. Sala myśliwska, w której często organizował posiedzenia, była idealnym miejscem nie tylko na wyciszenie się. Liczne grube skóry rozłożone na podłodze, często zastępowały łoże. Dawały takie ciepło, że w zasadzie można było leżeć nago do rana. Vittorio zmusił się do odpowiedzi na pytanie, które wpadło w jego ucho.

- Skąd bierzesz inspiracje do swoich książek? Z tej rezydencji? Jest straszna. Taka mroczna. Te mury pewnie kryją straszne historia z przed lat. To świetny pomysł z organizacją tej imprezy dzisiaj na pożegnanie.


Faktycznie pomysł był świetny, ale Vittorio właśnie przypomniał sobie, że ma gości w drugiej części budynku. Wypił wino do końca.

- O czym będzie następna książka...? – Dziewczyna nie dawała za wygraną.

- Jak się zaraz nie zamkniesz to o Tobie. Najpierw Cię zgwałcę a potem zamorduje. Będę to robił powoli, tak żebyś czuła długo i dotkliwie ból.
– złapał za sztylet do otwierania kopert. Przejechał po nim językiem. – Potem Spale zwłoki w kominku…

Na twarzy dziewczyny pojawił się strach. Nie wiedziała co powiedzieć. Vittorio szybkim ruchem sztyletu zerwał z góry na dół guziki białej bluzeczki, odsłaniając ciało. Zaczął delikatnie wodzić koniuszkiem ostrza po jej piersiach.

- Ciiii… Goście poczekają…

* * *


Vittorio wiedział, że po śmierci tej pustej laleczki najlepszym wyjściem było zniknięcie ze sceny na jakiś czas. Jego sukcesy literackie i jej śmierć miały ze sobą za dużo wspólnego. Pieprzone zbiegi okoliczności. Bogaty autor erotycznych horrorów z zabarwieniem kryminalnym i śmierć dziewczyny, która dzień wcześniej się z nim przespała. Na szczęście sprawa ucichła. Dzięki sprzedaży rezydencji i oszczędnościom tatusia nie musiał się martwic o środki na życie i w końcu wrócił do rodzinnych stron. Wyszedł na balkon apartamentu. Lubił to miejsce. Miał piękny widok na Florencję.


Podniósł do ust kielich z winem i napił się obficie. Czas na sławę i kolejne "ofiary". Już niebawem znowu wróci do życia w pięknym stylu. Nowa książka już jest w drodze do księgarni. Zabytkowe meble i inne graty oraz ubrania, które niedawno kupił już powinny być w nowej rezydencji. Kwestia przeprowadzki i uczczenia tej chwili z odpowiednią osobą.

Blask słońca powoli gubił się w tafli rzeki… Budziło się nowe życie…
 

Ostatnio edytowane przez DrHyde : 25-01-2009 o 16:43. Powód: Nic istotnego
DrHyde jest offline