Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-01-2009, 19:27   #122
Asenat
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację
Jolanta Jawornicka i Krzysztof Bursztyński

Zamek na wodzie w Wojnowicach, niedzielny poranek


Zza okna dobiegły radosne trele przebudzonych ptaków i odgłosy zaciekłej walki kotów, które licznie zamieszkiwały okolice siedziby Kultu. Przenikliwe, pełne zapiekłej wściekłości wrzaski świadczyły, że walka idzie na ostre, leje się krew i sypią się kłaki.

- Byłbym wdzięczny, Jolu, gdybyś mnie tak nie nazywała. Niezależnie od... naszych relacji. A może przede wszystkim ze względu na nie - starszy kultysta wstał i wyciągnął z barku karafkę i kieliszki na długich, smukłych nóżkach.

I ani śladu przygany w jego głosie. Jakby prosił sąsiada przy stole o podanie półmiska. I miał niezachwianą pewność, że życzenie zostanie natychmiast spełnione. - Jola postukała papierosem o blat stołu.

- Jeśli chodzi o szczegóły waszej... akcji dywersyjnej. W ten czwartek o 8 rano odbędzie się spotkanie w sprawie projektu w siedzibie Wirtualnych Adeptów. Spotkajmy się o 7.30 pod kinem Helios, pójdziemy tam razem. Proszę, abyście na spotkaniu trzymali nerwy na wodzy. Jeśli macie powiedzieć coś nieprzemyślanego w gniewie - z dwojga złego lepiej nie mówcie nic. Spodziewam się, że na spotkaniu przywódcy tradycji skoczą sobie do oczu i będą ujadać jak wściekłe psy. Jeśli się powstrzymają, zamierzam ich na siebie poszczuć, choć nie sądzę, aby to było konieczne. Wrocław, tolerancyjne miasto otwartych ludzi, ma najsilniej odseparowane od siebie i skonfliktowane tradycje w Polsce. Paradoks, prawda? Z tego spotkania wyjdą jeszcze bardziej skłóceni, a przede wszystkim - w oczach Stefana Oderfelda po raz kolejny staną się niegodni zaufania.

To moja działka. Wy tylko nie dajcie się sprowokować.

Potem nastąpi część główna projektu. Wasza grupa, pod przewodnictwem Magdaleny Sośnickiej, Wirtualnej Adeptki i ostatniej kochanki Stefana - nie wiem, czy obecnej i czy jedynej, życie uczuciowe naszego, ekhm, guru współpracy międzytradycyjnej jest przebogate i obfituje w liczne zwroty akcji - wyjedzie w piątek na parę dni za Wrocław... aby poznać się lepiej i dotrzeć się między sobą.
Tu zaczyna się wasza rola. Dowiedzieć się jak najwięcej o reszcie, skłócić ich lub skłonić do rezygnacji. Nie tykajcie Werbeny - raz, że on odejdzie z własnej woli, dwa, że Grzegorz nigdy by nie wybaczył manipulacji jego uczniem, zbyt mocno mu na nim zależy. Postarajcie się zasłużyć na szacunek i sympatię panny Sośnickiej - jako jedyni. Chciałbym, aby po powrocie z wyjazdu na polu walki oprócz Adeptki pozostał tylko Werbena i wy.

Zadbam o to, aby żadna z tradycji nie mogła umieścić ponownie swoich przedstawicieli w fundacji bez waszej zgody. Stefan jest już bliski decyzji ustanowienia nowej fundacji bytem samodecyzyjnym. A wtedy każdy kandydat będzie musiał zyskać waszą aprobatę.

Przygotowałem dla was garść informacji o waszych towarzyszach - Kamil położył na stoliku dwie białe teczki - oraz o pannie Sośnickiej. Zapoznajcie się z nimi proszę. W razie jakichkolwiek problemów, nie krępujcie się dzwonić do mnie o każdej porze. Jeśli uznacie, że nie uda się przejąć Węzła w ten sposób - postarajcie się zdobyć informacje o jego położeniu. Magdalena Sośnicka na pewno posiada tę wiedzę.
To wszystko. Jeśli będziecie mieli jeszcze jakieś pytania - dzwońcie. Do zobaczenia w czwartek.

Kamil odprowadził dwójkę młodych magów do drzwi. Wyciągnął do Krzyśka rękę, którą młody mag ujął po chwili wahania i jakby w chęci zatarcia poprzedniego niezdecydowania uścisnął mocno, potrząsając siarczyście.
Kroki Chrisa rozbrzmiały w korytarzu.
- Jolu, żałuję, że tak się stało, naprawdę... - Kamil pocałował delikatnie dłoń dziewczyny. - Chciałem... - rysy mu nagle spoważniały - zresztą, nieważne. Do zobaczenia w czwartek. I daj szansę Krzyśkowi. Jest tego wart.

Myśli Joli, która dogoniła człapiącego po krętych schodach Chrisa, krążyły wokół odwiecznej prawdy.

Nie ma ludzi nieomylnych. Każdy popełnia błędy, czy to w czynach, czy w osądach. I nie ma żadnych przesłanek by uznać, że Kamil miałby być w tej dziedzinie wyjątkiem.

Krzysiu po prostu jest beznadziejny. Jeśli cokolwiek mu się udaje, to tylko dlatego, że świeci światłem odbitym od swego mentora.


- Eh, eh... - ktoś z wysiłkiem wspinał się w górę. Po schodach potoczył się jakiś przedmiot. - A niechże cię pierun strzeli, drewniana ladacznico babilońska! - po siedzibie kultystów, w której z bólami budzili się goście weselni, poniosło się starcze gderanie.

Na półpiętrze podskakiwała jeszcze drewniana laska, po którą schodził już Chris, a przy wykuszu okiennym stał Michał Kostecki, najstarszy kultysta nie tylko we Wrocławiu, ale i na całym Dolnym Śląsku. Mało który przedstawiciel Kultu dożywał szacownego wieku 91 lat. Michał Kostecki dopiero w zeszłym roku zaczął się garbić, jakby w końcu zaciążyły mu doświadczenia długiego, bogatego życia. Ale jasne oczy w jego pomarszczonej twarzy ciągle świeciły żywym blaskiem dobrodusznej kpiny, a dłonie starego zegarmistrza i hipnotyzera pozostały zręczne i sprawne jak za młodu. Ciągle pracował w swoim zakładzie na ulicy Więziennej... i ciągle służył radą młodym magom, od pół wieku podpierając się argumentem nie do przebicia - "ach, wy, młodzi...".

- Panienka Jola! Kruszynko, co z twoją wystawą? Miała być w zeszłym tygodniu? Czy już moja pamięć szwankuje? Nie mogę się doczekać! - zachichotał. - W takiej wielkiej tajemnicy trzymasz, jak mnie tam odmalowałaś... zrób szybko tę wystawę, stary jestem, mogę nie dożyć... o, dziękuję, panie Krzysztofie, doprawdy, dojść nie mogę do ładu z tą drewnianą panią mego życia. - Starzec przyjął od Chrisa laskę i oparł się na niej z ulgą, zaraz też zachichotał. - Słyszałem, że na ostatnim koncercie wielbicielka rzuciła w ciebie stanikiem, już myślałem, że takie dowody uznania to przeżytek, a jednak! Moje szczere gratulacje, panie Krzysztofie! Ale cóż to za ponure miny? Kamil już wam powiedział parę słów? Ech, wy, młodzi... Za bardzo bierzecie wszystko na poważnie... czego Kamil jest najlepszym, jakże tragicznym przykładem, z którego powinniście wyciągnąć wnioski. Nu! Nie spuszczać mi tu nosów na kwintę! Może nie wygląda to dobrze, ale nie jest też tragicznie. Jesteście młodzi, cieszcie się życiem... działajcie. A ja mam dla was prezenty, które wam osłodzą trudy zadania. Przyjdźcie do mnie do zakładu, przyjdźcie jutro rano! Eh... - Kostecki przełożył laskę do lewej dłoni i podał rękę Krzyśkowi. - Nu, Joluś? Dasz buziaka staremu? Nu, nie daj się prosić...


Jola zaśmiała się i dotknęła ustami pomarszczonego, suchego policzka.
- Eh, ty, krasawica... znałem ja przed wojną jedną taką... - Kostecki westchnął do miłych wyraźnie wspomnień, przewrócił teatralnie oczami i powłócząc nogami, podjął wspinaczkę po schodach.

 
Asenat jest offline