Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-01-2009, 13:29   #6
Oromis
 


Poziom Ostrzeżenia: (0%)
Podstawową funkcją szamana jest kontaktowanie się z duchami w imieniu swoim i społeczności. Szaman może też leczyć poprzez odzyskiwanie duszy i wypędzanie z niej demonów. Zadaniem szamana jest także odprowadzanie duszy zmarłego do podziemi.

***

Miarowe bicie bębna, na tyle pierwotne i monotonne aby człowiek mógł wsłuchać w swe niższe „ja”. Kujonowate i grzeczne dziecko wychowane przez tradycjonalistyczną rodzinę na początku będzie sceptyczne, lecz będzie udawało że w tym wszystkim uczestniczy. Przecież Pan Opiekun byłby zły. Lecz dziecko poddane na wpływy ulegnie. Tak, to ja jestem tym dzieckiem i choć mam te 16 lat wtedy byłem dzieckiem. Dzieckiem ubieranym prze przykładną matkę i perfekcyjną panią domu. Dzieckiem które boi się tatusia inżyniera bo dostało 3. Dzieckiem, którego dzieciństwo nie było brawurowe, wyjątkowe, niezwykłe czy traumatyczne, było typowe. Chodź wtedy myślałem że „podróże przy bębnie” to zwykłe ukazanie miejscowego folkloru, wszak takie rzeczy powinny być na ekspedycji Syberii i wiedziałem że z niej wywodzi się szamanizm, jako katolik uważałem to za ciekawostkę taką samą jak odległość ziemi od słońca. Jednak naiwność jest atrybutem dzieci. Tak samo jak uleganie. Wpadłem w trans i doznałem wizji. To co tam zobaczyłem... Zmieniło mnie





Dziecko stało się naiwnym młodzieńcem zachłyśniętym neoszamanizmem, neopogaństwem, New Age, Wicca oraz tym podobnych herezji i wiar pełnych obłudy bez wnikliwego zrozumienia istoty tego o czym głoszą i do czego nawołują. Młodzieniec pochłonięty tym wszystkim nie zauważył kiedy znalazł się na studiach. Postanowił wyjechać, zbadać to wszystko o czym czytał i co ślepo praktykował.


Kolejny wyjazd na Syberię był horrorem. Sztuka szamańska wymaga dużo od śmiałka a szczególnie od jego ciała, gdyż szaman odwołuje się to swej pierwotności, swego niższego „ja”, bestii ukrytej w środku. Dlatego każdy musi odbyć symboliczną wędrówkę i choć przymiotnik „symboliczna” może kojarzyć się z czymś łatwym to w tym przypadku tak nie jest. Jest to ciężka podróż przez własny instynkt samozachowawczy który neguję każdą decyzje podejmowaną przez mózg. Młodzieniec, po podróży stał się kimś innym, stał się mężczyzną. Ale proces stawania mężczyzną nie był lekki, ani umiarkowanie trudny. Był morderczy.






Wbrew pozorom, ekstremalnie ujemne temperatury czy brak jakiegokolwiek pożywienia nie są najgorsze. Najgorsze było to co towarzyszyło temu mężczyźnie, to co trzeba było tam robić. O takich rzeczach mówić się nie powinno, ale po latach pozwolę sobie na to. Skrajne wymęczenie ciała prowadzi do nieodwracalnych skutków, a także do działań w amoku Nie wie się co jest rzeczywiste a co nie, doznaje się wizji połączonych z realnym światem. Nie chce nawet wiedzieć jak moja „niewytrenowana” dusza migrowała do innych światów. Z całej tej podróży został mi jeden wyryty obraz.





Lecz przeżyłem. Wróciłem do domu, studia i mieszkanie opłacali moi rodzice, lecz nie chciałem takiego życia. Ekstremalne przeżycia choć przez dwa miesiące osłabiły me ciało to potem okazało się wzmocnione. Do dziś zastanawiam się czy to czynniki czysto fizyczne odegrały w tym rolę. Zająłem się podróżami, zostałem studentem ekstremistycznym. Zwykły tryb nie był dla mnie. Nie tylko z powodu licznych wyjazdów, ale te wykłady, przysłaniały prawdę a ja wolałem skupić się na sygnale a nie na szumie. Zresztą wykładowcy byli zaskoczeni mą wiedzą. Zdobywanie takich oceń było dla mnie dodatkiem. Chciałem zbadać czym jest prawdziwy szamanizm. Który zajmuję się pierwotnością a także, a nawet w większym stopniu, duchami. Po dwóch lataj jeżdżenia na Syberię i zdobycia tam szacunku rdzennych szamanów, pojechałem do innych zakątków świata. Po pierwszym powrocie z ameryki południowej zdobyłem tytuł magistra a także wysoką pozycję wśród antropologów i innych naukowców powiązanych z tą dziedziną badaniami na temat „wrodzonej pamięci i instynktu” dla szamanów jest to wędrówka dusz, mądrość ciała otrzymana od przodków oraz reinkarnacja. Kiedy ukończyłem moje pierwsze studia, ku zadowoleniu mych rodziców postanowiłem wyrobić sobie doktorat. Wybrałem sobie taki temat aby moje podróże do wszystkich zakątków świata były uzasadnione i co więcej konieczne. I tak odwiedziłem dwa razy obie ameryki, trzy razy afrykę, kilkanaście razy Azję, raz nawet Oceanię. Tematem „ protoplasty kultur ich różnorodności i przyczyn ich podobieństw” zasiałem zgorszenie a także wielką sławę wśród całego świata antropologów, dostałem mnóstwo ofert o pracę, dotacji na badania oraz próśb o uczestniczenie w ekspedycjach. W międzyczasie praktykowałem, dostałem wiele zaproszeń na różne sympozja i choć odbywały się w różnych częściach europy a ona do zgłębiania tajników mojej "sztuki" to jeździłem na nie, tam ignorowałem wykłady a zdobywałem kontakty wymieniałem doświadczenia, odprawiałem szamańskie rytuały.

Mijały miesiące, mężczyzna robiący zawrotną karierę zaczynał uzmysławiać sobie coraz więcej, wiedza jaką zdobył i rzeczy jakie robił, sprawiały że coraz bardziej alienował się od społeczeństwa. Nadal pisywał artykuły, do specjalistycznych gazet, okazyjnie ale jednak, musiał zarabiać. Fundusze ubywały, o ile wcześniej reagował na zaproszenia kolegów "po fachu" o tyle teraz przyglądał się wszystkim zaproszeniom, za nie które wykłady były niezłe pieniądze, jednak nie zawsze wystarczyły na dłuższy pobyt w obu amerykach. Musiał tam pojechać zdobył tam już wystarczający respekt żeby domagać się poznania ich największych tajemnic. Przeglądając tak wszystkie oferty natknął się na kopertę wypisaną krwisto-czerwonym tuszem. Zaproszenie było sympozjum we Florencji, zaintrygowany zaproszeniem pojechałem.


 

Ostatnio edytowane przez Oromis : 27-01-2009 o 23:00. Powód: Z rozkazu Ojca.