Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-01-2009, 21:02   #2
hollyorc
 
hollyorc's Avatar
 
Reputacja: 1 hollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputację
Pole pełne pszenicy może nie było miejscem gdzie winien przebywać ktoś taki jak on. Może nie było to miejsce w którym czuł się najlepiej. Karczma, pełen kufel czegoś mocniejszego to co innego... ale tu czuł się po prostu nie swojo. Czy się bał? To dziwne pytanie. W swoim dotychczasowym żywocie widział już naprawdę dużo... a ile razy obiecywał sobie, że nie zdziwi go absolutnie nic, zawsze pojawiała się jakaś Czarna Zorza (dla przykładu) i mieszała. Tak było i tym razem. Zorzę co prawda zastąpił jakiś maszkaron przypominający odrobinę pomieszanie kruka... ze Światło wie czym. Ale przekaz był podobny. Spojrzał w niebo, które w tej chwili było jednolitym, bezdennym odcieniem błękitu. Spojrzał jakby poszukując rady, pocieszenia. Co zobaczył? Bezdenny, jednolity odcień błękitu. W duszy usłyszał jakby: Masz czego chciałeś. To prawda miał to czego chciał. Był na środku jakiegoś pola, otoczony całą masą pszenicy (chyba?), stojący i tępo gapiący się w bezdenny, jednolity odcień błękitu.

- Pięknie! Stwierdził na głos. Gdzieś nieopodal usłyszał krzyki, zaraz potem zobaczył scenę walki... A może był to po prostu jakiś grupowy gwałt? Korciło go przez chwilę aby sprawdzić. Ręce świerzbiły. Tylko ręce. Odgłosy ustały. Szkoda.



Skierował swe kroki do jakiegoś budyneczku, którego wcześniej nie zauważył.

Po krótkim marszu budynek ów okazał się być karczmą. Wszedł do środka. Rozejrzał się. Było pusto. Ale bar zdawał się być w pełni wyposażony. Zatarł rączki, stanął przy pierwszej beczce i zaczął napełniać kufel zabrany uprzednio z baru. Beczułka zdawała się być dla niego odrobinę za nisko postawione, jednak przywykł był już do tego typu niewygód. Ta karczma była po prostu urządzona podle ludzkich rozmiarów.

On natomiast mierzył dobrze ponad dwa metry, ważył odpowiednio do swego wzrostu. Był przykładem tego jak winien wyglądać wojownik. Wysoki, dobrze umięśniony, diablo przystojny, do tego skromny. Przemierzał ścieżki swego życia okutany w gruby płaszcz. Nakrycie, które swojej wartości nabierało wraz z kolejnymi latami impregnacji dziegciem, kurzem i tym co zawsze można było spotkać na gościńcu. Płaszcz okrywał szczelnie jego ciało od kostek, po kaptur zakrywający nawet czubek nosa. Spod materiału dało się widzieć kolcze rękawice, miejscami nagolenice (które pobłyskiwały w czasie chodzenia).. oraz oczy. Połyskujące na zielono oczy... oczy szaleńca? Nie! Oczy kogoś kto w życiu widział już bardzo wiele, kto lata swej młodości miał już dawno za sobą. Kto widział i zrobił dużo, kto stracił jeszcze więcej. Kogoś kto jednak cały czas ma wystarczająco dużo siły aby nie gnuśnieć w łóżku i nie czekać aż Śmierć upomni się o niego (Śmierć miał bowiem to do siebie, że takich którzy leżeli i na niego czekali zwykł odwiedzać wcześniej). Orkowi, bowiem był on orkiem zdecydowanie nie spieszyło się na tamtą stronę. Podobało mu się tu. Tu wśród śmiertelników mógł żyć po swojemu, mógł z istotami Takimi jak On ścierać się z trudnościami dnia codziennego, cieszyć się każdym oddechem i każdą chwilą. Tak jakby ta chwila ta miała być ostatnią.



Skończył nalewać piwo. Odłożył kufel prawicą, wielką jak bochen chleba. Po chwili spojrzał na nią. Ta, jak zresztą i on cały była zielona. Zacisnął ją i poluźnił... kilkukrotnie. Patrzył na własną kończynę jakby upewniając się że ta działa poprawnie, jakby nie była do końca jego. Wszystko zdawać by się jednak mogło było sprawne.

Jednym płynnym ruchem zdjął płaszcz. To co znajdowało się pod nim złośliwi określili by mianem konserwy, ork jednak zdecydowanie bardziej wolał określać to mianem zbroi, pancerza do którego miał olbrzymy sentyment. Poszczególne płyty zbroi zawierały bowiem prześliczne grawiury. Na pancerzu znaleźć można było motywy związane z kwiatami róży, z zimorodkiem krążącym nad innym kwieciem, tym jednak co szczególnie rzucało się w oczy była sylwetka smoka siedzącego na skale, dumnie wyprężającego swą pierś.



Odłożył zrolowany płaszcz na jedno z krzeseł. Z kufla pociągną sowicie. Odstawił go na stół.



- Em... Zaczął pod nosem, po czym zamaszyście huknął otwartą dłonią w napierśnik. Spokój! wyszeptał.

Odtroczył z pasa broń układając ją pieszczotliwie. Odkładając jednoręczny, obosieczny topór bojowy zdobiony na podobną modłę co i zbroja, oraz również jednoręczny młot bojowy. Ciekawym było, iż młot w miejscu w którym zazwyczaj ścierał się z przeciwnikiem zawierał potężną rysę, w zasadzie coś jakby nacięcie, w dodatku pionowe.



- Przestał byś się gzić z tymi swoimi panienkami, na moich plecach! Kontynuował półgłosem. Nic mu jednak nie odpowiedziało.

Podszedł zatem jeszcze raz do baru, i nalał kolejnych kilka kufli. A może jednak nie będzie tego wieczora pił do lusterka? Może jednak los podeśle mu jakiegoś kompana?



Drzwi karczmy otworzyły się, stanął w nich ktoś, kto swą posturą przypominał pomieszanie patyczaka i tchórzofretki. Elf.

- Pięknie! Jak nie ślepe fajtłapy z ptakiem na ręku... Spojrzał na nowo przybyłego. To ktoś taki Dorzucił cicho pod nosem.

Wstał i spojrzał z góry na długouchego. Uśmiechnął się pod nosem. Wziął głęboki wdech.


- Niech Ci najczystsze światło przyświeca. Niech prowadzi Cię prawymi ścieżkami tam, gdzie dotrzeć chce Twoje serce. Witaj Synku. Jam jest Barbak syn Zerat'hula.

Ork jeszcze raz przyjrzał się wchodzącemu, uśmiechnął się pełną gębą.

- Czy myśmy się już przypadkiem nie spotkali? Zapytał retorycznie i mocniej zacisnął pięść na stojącym obok krześle. Dalej taki gorący z Ciebie chłopiec?
 
__________________
Tablety mają moc obliczeniową niewiele większą od kalkulatora. Do pracy z waszymi pancerzykami potrzebuję czegoś więcej niż liczydła. Co może mam je programować młotkiem zrobionym z kawałka krzemienia?
~ Gargamel. Pieśń przed bitwą.

Ostatnio edytowane przez hollyorc : 28-01-2009 o 21:07. Powód: czuł XD
hollyorc jest offline