Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-01-2009, 19:11   #26
Suryiel
 
Reputacja: 1 Suryiel nie jest za bardzo znanySuryiel nie jest za bardzo znanySuryiel nie jest za bardzo znany
Przeskakiwała po kanałach telewizyjnych bez zbytniego entuzjazmu, bo oczywiście, jak na telewizję „pełny pakiet, full serwis, śmiga aż miło”, nic ciekawego nie nadawali, no chyba, że w soboty, lub w wieczór Bożego Narodzenia. Puchata, psia kulka leżała w nogach swej właścicielki, co chwila kwiląc coś przez sen, nawet czasem poruszając wielkimi, jak na swoje (jeszcze) małe gabaryty, łapami. Kobieta wreszcie wyłączyła telewizor i ostrożnie zsunęła szczenie ze swych stóp tak zwinnie, że młody ssak nawet nie zdążył tego zauważyć, zapewne bardziej zainteresowany ściganiem kota w swych sennych marzeniach. Ziewnęła przeciągle, popołudnie było tak ciche i nudne, że teraz czuła się, jakby ciśnienie atmosferyczne wbiło się w ziemie i szukało w niej ropy, przewiercając się ciągle w dół i w dół...

- Boże... Weź się w garść bo zaśniesz na stojąco...- stęknęła do siebie, szukając w szafce kuchennej opakowania kawy. Wreszcie sięgnęła po duży kubek, w którym spokojnie można by ugotować zupę dla paru osób i wsypała do niej kilka łyżeczek czarnego proszku. Tak naprawdę to nie lubiła ani zapachu, ani smaku kawy, ta w szafce należała do Willa, który dnia nie potrafił rozpocząć bez kubka swej ‘malej czarnej’. Jeżeli już piła to świństwo, to najprędzej rozpuszczalną, tyle że teraz rozpuszczalna nie podziałałaby na nią wcale, równie dobrze, mogłaby sięgnąć po szklankę wody. Opierając się o kuchenny blat, Sara czekała aż głośny gwizd oznajmi jej zagotowanie się wody. Czekała i czekała, trwało to chyba wieki lecz gdy tylko czajnik wydal z siebie najcichsze piuknięcie, kobieta zdjęła go z gazu i zalała kawę, zatykając sobie wolną ręką nos, następnie wsypała do kubka dobre sześć łyżeczek cukru i wymieszała. W pozycji śpiąco-stojącej odczekała, aż wszystko wystygnie, w sumie, to nie wiedziała nawet jak długo stała przy tym blacie, chyba nawet zmrużyła na moment oczy...

- Ugh... Co za świństwo...- skwitowała, gdy wypiła. Już sam ohydny smak ja rozbudził, już chyba wolała lizać stara papierośnice, niż to pić. Odłożyła kubek, wlała w siebie ledwo połowę tego co przygotowała nim doszedł do niej smak, który przyprawił ją o mdłości. Nadal jeszcze lekko zmęczona udała się do łazienki, nie mogąc znieść w ustach okropnego uczucia. Zapewne doszłaby do samej umywalki, całkiem nieświadoma tego, co się wokół niej dzieje, gdyby nie głośny chrzęst i ból w stopie, który wybudził ją z niskociśnieniowego transu jeszcze lepiej niż kawa.

- Niech to kurwa mać szlag trafi!- wrzasnęła, łapiąc się za stopę, z której ciekła jej krew. Ze złością zerknęła na podłogę, musiała nadepnąć na szkło, które z łatwością przeszło przez lekkiego pantofla, którego miała na nodze. Ale, jednak... Przecież dokładnie uprzątnęła każde ziarenko zaraz tylko jak Wilhelm wyszedł z domu. Otworzyła szerzej oczy, patrząc na leżące na podłodze odłamki. Przecież usłyszałaby, gdyby coś się stało. Słyszała jedynie jak Seth buszuje wśród papieru toaletowego, jednak zbyt zmęczona była wtedy by to sprawdzić, z drugiej jednak strony... Brzdęk szkła z pewnością by usłyszała. Cofnęła się o krok, łapiąc za papierowy ręcznik i przykładając go sobie to rany. Znów spojrzała na bałagan.

WTF...

- What the fuck...?- przekręciła głowę, przyglądając się ułożonym ze szkła i papieru literom. Nie, no przecież musiała sobie coś wyobrazić. WTF? Tak, dokładnie, co do kurwy...? Zapała za zmiotkę i szufelkę, i prędko, nie patrząc już zbytnio na to wszystko. Zgarnęła szklane odłamki i strzępy papieru, i czym prędzej wyrzuciła wszystko do śmieci. „ To przez to ciśnienie... Mam zwidy, powinnam trochę odpocząć... Tak, prześpię się, to dobry pomysł.
- No, no... Seth, chodź do pani... Halo, mały...- stuknęła zwierze palcem z czoło, psina jednak dopiero po chwili otworzyła oczy i zamerdała niepozornie ogonem, nawet nie podnosząc reszty ciałka.- Chodź, położymy się spać w sypialni.- wzięła go na ręce.- Wole mieć Cię na oku, żebyś nie narobił bałaganu w reszcie domu.- westchnęła, zamykając za sobą drzwi od sypialni. Nawet nie pościeliła rano łóżka, wszystko było tak, jak wtedy, gdy wstawali. Opuściła psa na podłogę, ten jednak szybko czmychnął do drzwi, jakby czymś wystraszony.

- Ej... No co jest.- mruknęła Sara, i chociaż obiecała Willowi, że Seth nie będzie miał wstępu na ich łózko, wzięła wystraszone zwierze i położyła wśród miękkiej pościeli.- Nie ma mowy, żebyś tam poszedł... Przynajmniej póki jeszcze potrafisz nasikać do butów...-

Kobieta położyła się, zaciągając na plecy cienki koc. Nawet zdrzemnęła się na moment, chociaż po parunastu minutach otworzyła jedno oko, spoglądając przez okno, przez które wpadały do pomieszczenia mordercze promienie słońca. Przeklinając cicho pod nosem poczłapała do okna i złapała za sznurek, pociągnęła. I nic się nie stało. Szarpnęła jeszcze raz, te głupie żaluzje znów się popsuły. Westchnęła i zerknęła do góry, pewnie coś się zablokowało i wtedy zobaczyła na szybie dziwny ślad.

- No ja go chyba zabiję... – warknęła, złorzecząc na swego narzeczonego. Poszła do kuchni po szmatę i wiaderko z wodą (w tym czasie Seth wykorzystał chwilę nieuwagi swej pani i wybiegł z sypialni tak szybko, na ile pozwalały mu krótkie łapy), położyła cały sprzęt na parapecie i zgrabnie wspięła się na niego. Urokiem kamienic były wysokie okna, a ona, jako osoba niezbyt wzrostem obdarzona, musiała nieźle się natrudzić, by sięgnąć smugi. Wycierała skwapliwie i nagle zatrzymała się w połowie ruchu. Rozpuszczony brud kapnął jej na nos i policzek.

Przecież Will nie mógł ubrudzić okna...

Kap, kolejna kropla spadła jej na czoło.

Nie no, przecież to głupie. Przecież to wyraźnie ślady CZYICHŚ łap, a kto inny mógł to zrobić? To niedorzeczne...

* * *

- Obudziło Cie coś w nocy?
- Co? Nie, dlaczego pytasz?

* * *

Otarła wreszcie twarz i spojrzała na swoją dłoń. Z początku szybko odrzuciła swe głupie myśli, jednak im dłużej przyglądała się czerwonym smugom, tym szybciej zaczynało bić jej serce. Wyciągnęła się i przejechała palcem po smudze, która pod wpływem wody odzyskała swój naturalny, czerwony kolor. Była kobietą, więc pewne sprawy, rozpoznawała na pierwszy rzut oka. Krzyknęła głośno i szybko zeskoczyła z parapetu, pędząc do kuchni, odkręciła kran i szybko zmyła z rąk ślady krwi. Była cała roztrzęsiona. Nie... przecież... To tylko musiało się jej wydawać, ta smuga wcale nie przypominała dłoni, nie... No przecież to głupie, przywidziała sobie, zdawało się jej i tyle... Nie ma powodów do strachu. Odetchnij, uspokój się... Po co te nerwy, przecież nic się nie stało. To przez ciśnienie i przez ta kawę. Za dużo wypiłaś kawy, nie powinnaś, wiesz dobrze, jak ona na ciebie wpływa. Zaczynasz po niej wariować...

Sięgnęła po swoją komórkę.

- Will?
- Hm? Co jest? Coś się stało?- głos narzeczonego tylko trochę ją uspokoił. Starała się brzmieć jak najbardziej normalnie, chociaż z raczej miernym skutkiem.
- Will... Proszę, wróć już do domu.- szepnęła, kładąc dłoń na czole.Spokojnie, to tylko ciśnienie...
- Co jest? Saro? Zaraz będę, już dojeżdżam do domu.
- Nic, wszystko w porządku.- odpowiedziała szybko, uśmiechając sie lekko do siebie.- Czekam z obiadem. Kocham Cię. Pa.-
 

Ostatnio edytowane przez Suryiel : 30-01-2009 o 19:19.
Suryiel jest offline