Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-01-2009, 14:41   #6
Highlander
 
Highlander's Avatar
 
Reputacja: 1 Highlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputację
Podśpiewywał sobie w najlepsze, nie przejmując się pojedynczą chmurką na niebie. Był to kawałek Sabbath’u, który mimo braku popularności charakterystycznej dla innych piosenek, w jakiś nietypowy sposób przypadł mu do gustu i za nic nie mógł wyrzucić go z głowy.
- Evil power disappears…demons worry when the wizard is near…he turns tears into joy...everyone’s happy when the wizard walks by…
Szedł nucąc pod nosem I wtedy…wtedy stało się to. Po raz kolejny, w sposób nieunikniony jak następujące po sobie pory roku. „To” było przyczyną większości antypatii w życiu pana Pata Craven’a. Nie chodziło o to, że inni ludzie nie mogli zostawić go w spokoju i nieustannie go dręczyli. Nie. Problem był znacznie bardziej charakterystyczny niż ten typowy dla wschodzącej gwiazdki muzyki pop. Ogniskował się raczej w tym, że niektórzy osobnicy na siłę starali się narzucić mu swoją wolę. Swój punkt widzenia. Dostosować go, wymodelować, wygiąć, lub złamać. Problem polegał na tym, że ten oto mężczyzna zrobiony był z materiałów, o które łamały się dłuta rzemieślnicze. Niereformowalny. Co nie znaczyło oczywiście że nieustępliwy i bezkompromisowy. Pan Pat zwyczajnie nie znosił autorytetów. Darem od Boga było, gdy owe autorytety w słuszny i sprawiedliwy sposób wypracowały swoje stanowiska. Gorzej jednak, gdy jak ten tutaj, donośnie pieniący żołnierzyk ojczyzny wolności, dostając mundur, dziarę na ramieniu i karabin uważali się za obrońców sprawiedliwości, super bohaterów, którzy tego ranka akurat zapomnieli zabrać swoich mocy z pralni i musieli zadowolić się…kałaszem, M-16, czy czego on tam nie miał. I zawsze, ale to zawsze krzyczeli. W taki mało kreatywny i oklepany sposób. Tego młody mężczyzna w skórzanej kurtce bardzo nie lubił. Nawet za bardzo.
- Hoh? Hmmm…
Wielu ludzi reagowało w dość paniczny sposób, gdy ktoś mierzył do nich z broni. Odrobinę inaczej sprawa miała się z kierowcą Jeepa. Zatrzymał się w pół kroku, urywając podśpiewywanie w gardle. Że też wcześniej na to nie wpadł! Zmarnował swoje życie! Powinien był zostać piosenkarzem. Wtedy ludzie bezgranicznie by go kochali, a wszystko było by prostsze. Jako znany reprezentant mediów, nie musiałby teraz użerać się z tym przemiłym żołnierzykiem i jego pociechą. Pił by szampana przy swym basenie. A tak, cóż…przedstawiciel wojska najwyraźniej nie rozumiał, kiedy ktoś chciał być zostawiony w spokoju. A pan Craven bardzo tego chciał.
- What we've got here is...failure to communicate. Nie wiedziałem, że wojsko strzela teraz do bezbronnych cywilów. Zwłaszcza wojsko…robiące za dobroduszne niańki.
Kontynuował swój marsz, mimo teoretycznego ryzyka utraty głowy, tudzież innej części ciała.
 
Highlander jest offline