| Siedzieli spokojnie przy stole jedząc przygotowany przez Sarę obiad. Dziewczyna nie odzywała się za wiele, przeprosiła w sumie jedynie za przypalenie mięsa. Will również milczał, nawet w sumie nie zauważył, że obiad nie jest tak idealny jak zazwyczaj, po prostu żuł w milczeniu wpatrując się w swój talerz.
- Więc... Jak było? Wszystko ok?- spytała Sara grzebiąc widelcem w surówce.
- Tak. Wszystko ok. Nadal pracuje, jeśli to cie martwi.
- Hm? Nie, nie to...- mruknęła, odnosząc talerz do zlewu. - Przyszła koperta do ciebie, z kancelarii... Z „Feder & Bausen”.
- Hmm, nie pamiętam bym kiedykolwiek załatwiał jakieś sprawy w kancelarii. Piszą coś ważnego?
- Nie wiem, nie otwieram twojej poczty. - odparła, nieco zdenerwowana.
- Will, co się dzieje...? - zapytała wreszcie, opierając się o kuchenny blat.
- Najpierw ten długi urlop, teraz do ciebie dzwonili i jeszcze list z kancelarii prawniczej? O czym ty mi nie mówisz...?
- Sara... Nie dzieje się nic, czym się powinnaś martwić. – odparł, próbując wymigać się od prawdziwej odpowiedzi. Sara westchnęła cicho, spoglądając za okno. "Nieprawda..." pomyślała, kładąc dłoń na czole. Will tak naprawdę bał się, o nią, też o siebie. To wszystko zaczynało go przerastać, ale trwał tak jak góra lodowa, z uśmiechem na twarzy, choć po prostu chciał się rzucić na podłogę i krzyczeć.
- Jestem zmęczona, źle się dzisiaj czuje... - jego miłość szepnęła, otwierając jedną z szafek.- Will... - zaczęła, ale urwała w połowie.
- Tak? Ech, wiesz, że możesz mi o wszystkim powiedzieć, jeśli coś cie niepokoi.
- Nic, miałam dzisiaj niskie ciśnienie, wiesz jak to jest ze mną wtedy.. mam jakieś przywidzenia. - Stęknęła, łykając jakieś tabletki ziołowe.
- Czy ty... Otwierałeś rano okno w sypialni?- zapytała powoli.
- Co? Nie, przecież od razu pojechałem do szefostwa, nie chciałem się spóźnić, a... Czemu pytasz?
- Ja... Nie wiem. - pokręciła głową. Dzisiaj był taki dziwny dzień, sama już nie wiem co się ze mną działo...
- Sara... - objął ją i przytuli. - Powiedz mi co się dzieje.
Odgarnęła włosy z czoła, była cała zimne jak lód.
- Ja... Nie wiem... Najpierw ty rano stłukłeś kabinę... posprzątałam, ale po południu znów wszystko było rozbite... mogę przysiąść, że wszystko posprzątam, co do kawałka, a pies był cały czas ze mną, poza tym nie mógłby nic stłuc bo bym słyszała.- mówiła strasznie szybko.- I...to szkło i wszystko, nie wiem, to pewnie moja wyobraźnia, miałam wrażenie, że układa się w litery. Rozumiesz? Przecież wszystko sprzątnęłam! A później ta krew na szybie! Will, co się dzieje?!- krzyknęła wtulając się w niego.
- Jaka krew na szybie? Przecież jak rano patrzyłem, to okno było... - objął mocno swą ukochana. - Już wszystko jest dobrze.
- Nie wiem... Wybiegłam z sypialni gdy tylko zobaczyłam co to, nie wracałam tam...- szepnęła patrząc na zamknięte drzwi do ich sypialni.- To wszystko przez to głupie ciśnienie, dzisiaj byłam taka słaba, zdawało mi się..
- Chodź.. Położysz się... Odpoczniesz ok? A potem porozmawiamy o tym jeszcze? Zrobić tobie kawy?
- Nie, nie chce kawy, już dzisiaj sobie zrobiłam.- odpowiedziała szybko, ale gdy tylko chciał ją poprowadzić do sypialni zaparła się nogami.- Nie... Wolę położyć się na kanapie.
- Dobrze... Połóż się, pójdę sprawdzić czy wszystko jest ok? Dobrze?
Pokiwała głową i usiadła na kanapie, nakrywając się kosem. Pies szybko podszedł do niej i zaczął ją poddrapywać, by wzięła go na kolana, co też szybko uczyniła.
- Kochanie, lepiej już trochę? - wrócił po chwili i usiadł na łóżku.
- Trochę...- szepnęła, pijąc gorącą herbatę ziołową.- Will...- zaczęła i spojrzała na niego sponad swoich okularów.- Will, zostań jutro w domu... Proszę?
- Dobrze... Zostanę. - uśmiechnął się i przytulił się do niej. - Nie boj się, jestem tu przecież.
- Jestem pewna... Że posprzątałam wszystko w łazience zaraz po tym jak wyszedłeś...- szepnęła jeszcze, kładąc głowę na jego udach.- A kiedy tam wróciłam wszystko było jak wcześniej, cale szkło leżało znów na podłodze...- wyciągnęła dłoń i na malej, kwadratowej karteczce napisała trzy litery: "WTF".- Mogę przysiąc, że okładały się w słowo...
- Może Seth nabałaganił, to tylko przypadek, pewnie byłaś zdenerwowana, tą sytuacją, ja też nie byłem do końca świadom co się dzieje.
- Słyszałabym jeżeli coś by stłukł!- odpowiedziała prędko, wyraźnie poirytowana faktem, że jej narzeczony jej nie wierzy.- Słyszałabym...
- Dobrze, wierze tobie, wiec co się stało? No...
- Nie wiem...- osiadła prędko, podkurczając kolana pod brodę.- Nie wierzysz mi.
- Chodź tu do mnie... Wierze tobie, naprawdę, ech proszę, nie bój się, będę tutaj ok?
Pokiwała głową.
- Eh... Ale nie chcę spać w sypialni... Proszę, rozłóżmy kanapę i śpijmy dzisiaj tutaj...
- Dobrze, obejrzymy jakiś film wieczorem, to się uspokoisz. Dobrze? Cos spokojnego, może komedie.
- Mhm, ok. Ja.. Zrobię coś do jedzenia na przekąskę. Musze się czymś zająć.- wstała szybko i podeszła do lodówki.- I jeszcze... Z Sethem trzeba wyjść.
- Pójdziemy z nim razem. - uśmiechnął się lekko. - Mamy wszystko w lodówce?
- Nie.. W sumie możemy kupić jakieś chrupki... Ser żółty i może ogórki konserwowe, to chociaż koreczki zrobię.- uśmiechnęła się słabo.- Możemy pójść teraz do sklepu, od razu weźmiemy małego.- starała się brzmieć całkiem normalnie.
- Dobrze, choć, może od razu zrobimy jakieś większe zakupy.
* * * Sara wsunęła płytę do odtwarzacza DVD i złapała za pilota. Nic ciekawego nie dawali w telewizji, więc wypaliła na płycie jakiś nowy film z Angelina Jolie o którym głośno było w telewizji już od paru miesięcy.
- Na forach piszą, ze całkiem dobre.- powiedziała, kładąc na stoliku miskę z chipsami, talerz pełen koreczków i karton soku.- Z drugiej strony, wszystko co ma markę "Angelina Jolie" jest jeszcze przed wydaniem okrzyknięte za 'najlepsze'- dodała, kładąc się na brzuchu na rozłożonej kanapie.
- Hmm, o czym to? Wiesz, że ja nie jestem na bieżąco z filmami? Kiedy w ogóle ostatnio mieliśmy okazje coś oglądać?
- O jakichś płatnych zabójcach, bla bla... Kiedy ostatnio? Chyba w święta wielkanocne, jak byliśmy u moich rodziców i akurat nadawali Shreka...
- Tragedia... Hehe. - zaczął zajadać się chipsami. - Dla mnie ten film mógłby w ogóle nie lecieć i tak jest dobrze.
Jego narzeczona uśmiechnęła się, opierając głowę o jego ramię. Chociaż starała się sprawiać wrażenie spokojnej widział, jak parę razy spogląda w stronę sypialni.
- Myślałam, żeby jutro upiec ciasto...- szepnęła jeszcze. |