Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-02-2009, 23:51   #28
Suryiel
 
Reputacja: 1 Suryiel nie jest za bardzo znanySuryiel nie jest za bardzo znanySuryiel nie jest za bardzo znany
Siedzieli spokojnie przy stole jedząc przygotowany przez Sarę obiad. Dziewczyna nie odzywała się za wiele, przeprosiła w sumie jedynie za przypalenie mięsa. Will również milczał, nawet w sumie nie zauważył, że obiad nie jest tak idealny jak zazwyczaj, po prostu żuł w milczeniu wpatrując się w swój talerz.

- Więc... Jak było? Wszystko ok?- spytała Sara grzebiąc widelcem w surówce.
- Tak. Wszystko ok. Nadal pracuje, jeśli to cie martwi.
- Hm? Nie, nie to...- mruknęła, odnosząc talerz do zlewu. - Przyszła koperta do ciebie, z kancelarii... Z „Feder & Bausen”.
- Hmm, nie pamiętam bym kiedykolwiek załatwiał jakieś sprawy w kancelarii. Piszą coś ważnego?
- Nie wiem, nie otwieram twojej poczty. - odparła, nieco zdenerwowana.
- Will, co się dzieje...? - zapytała wreszcie, opierając się o kuchenny blat.
- Najpierw ten długi urlop, teraz do ciebie dzwonili i jeszcze list z kancelarii prawniczej? O czym ty mi nie mówisz...?
- Sara... Nie dzieje się nic, czym się powinnaś martwić. – odparł, próbując wymigać się od prawdziwej odpowiedzi. Sara westchnęła cicho, spoglądając za okno. "Nieprawda..." pomyślała, kładąc dłoń na czole.

Will tak naprawdę bał się, o nią, też o siebie. To wszystko zaczynało go przerastać, ale trwał tak jak góra lodowa, z uśmiechem na twarzy, choć po prostu chciał się rzucić na podłogę i krzyczeć.

- Jestem zmęczona, źle się dzisiaj czuje... - jego miłość szepnęła, otwierając jedną z szafek.- Will... - zaczęła, ale urwała w połowie.
- Tak? Ech, wiesz, że możesz mi o wszystkim powiedzieć, jeśli coś cie niepokoi.
- Nic, miałam dzisiaj niskie ciśnienie, wiesz jak to jest ze mną wtedy.. mam jakieś przywidzenia. - Stęknęła, łykając jakieś tabletki ziołowe.
- Czy ty... Otwierałeś rano okno w sypialni?- zapytała powoli.
- Co? Nie, przecież od razu pojechałem do szefostwa, nie chciałem się spóźnić, a... Czemu pytasz?
- Ja... Nie wiem. - pokręciła głową. Dzisiaj był taki dziwny dzień, sama już nie wiem co się ze mną działo...
- Sara... - objął ją i przytuli. - Powiedz mi co się dzieje.
Odgarnęła włosy z czoła, była cała zimne jak lód.
- Ja... Nie wiem... Najpierw ty rano stłukłeś kabinę... posprzątałam, ale po południu znów wszystko było rozbite... mogę przysiąść, że wszystko posprzątam, co do kawałka, a pies był cały czas ze mną, poza tym nie mógłby nic stłuc bo bym słyszała.- mówiła strasznie szybko.- I...to szkło i wszystko, nie wiem, to pewnie moja wyobraźnia, miałam wrażenie, że układa się w litery. Rozumiesz? Przecież wszystko sprzątnęłam! A później ta krew na szybie! Will, co się dzieje?!- krzyknęła wtulając się w niego.
- Jaka krew na szybie? Przecież jak rano patrzyłem, to okno było... - objął mocno swą ukochana. - Już wszystko jest dobrze.
- Nie wiem... Wybiegłam z sypialni gdy tylko zobaczyłam co to, nie wracałam tam...- szepnęła patrząc na zamknięte drzwi do ich sypialni.- To wszystko przez to głupie ciśnienie, dzisiaj byłam taka słaba, zdawało mi się..
- Chodź.. Położysz się... Odpoczniesz ok? A potem porozmawiamy o tym jeszcze? Zrobić tobie kawy?
- Nie, nie chce kawy, już dzisiaj sobie zrobiłam.- odpowiedziała szybko, ale gdy tylko chciał ją poprowadzić do sypialni zaparła się nogami.- Nie... Wolę położyć się na kanapie.
- Dobrze... Połóż się, pójdę sprawdzić czy wszystko jest ok? Dobrze?
Pokiwała głową i usiadła na kanapie, nakrywając się kosem. Pies szybko podszedł do niej i zaczął ją poddrapywać, by wzięła go na kolana, co też szybko uczyniła.


- Kochanie, lepiej już trochę? - wrócił po chwili i usiadł na łóżku.
- Trochę...- szepnęła, pijąc gorącą herbatę ziołową.- Will...- zaczęła i spojrzała na niego sponad swoich okularów.- Will, zostań jutro w domu... Proszę?
- Dobrze... Zostanę. - uśmiechnął się i przytulił się do niej. - Nie boj się, jestem tu przecież.
- Jestem pewna... Że posprzątałam wszystko w łazience zaraz po tym jak wyszedłeś...- szepnęła jeszcze, kładąc głowę na jego udach.- A kiedy tam wróciłam wszystko było jak wcześniej, cale szkło leżało znów na podłodze...- wyciągnęła dłoń i na malej, kwadratowej karteczce napisała trzy litery: "WTF".- Mogę przysiąc, że okładały się w słowo...
- Może Seth nabałaganił, to tylko przypadek, pewnie byłaś zdenerwowana, tą sytuacją, ja też nie byłem do końca świadom co się dzieje.
- Słyszałabym jeżeli coś by stłukł!- odpowiedziała prędko, wyraźnie poirytowana faktem, że jej narzeczony jej nie wierzy.- Słyszałabym...
- Dobrze, wierze tobie, wiec co się stało? No...
- Nie wiem...- osiadła prędko, podkurczając kolana pod brodę.- Nie wierzysz mi.
- Chodź tu do mnie... Wierze tobie, naprawdę, ech proszę, nie bój się, będę tutaj ok?

Pokiwała głową.
- Eh... Ale nie chcę spać w sypialni... Proszę, rozłóżmy kanapę i śpijmy dzisiaj tutaj...
- Dobrze, obejrzymy jakiś film wieczorem, to się uspokoisz. Dobrze? Cos spokojnego, może komedie.
- Mhm, ok. Ja.. Zrobię coś do jedzenia na przekąskę. Musze się czymś zająć.- wstała szybko i podeszła do lodówki.- I jeszcze... Z Sethem trzeba wyjść.
- Pójdziemy z nim razem. - uśmiechnął się lekko. - Mamy wszystko w lodówce?
- Nie.. W sumie możemy kupić jakieś chrupki... Ser żółty i może ogórki konserwowe, to chociaż koreczki zrobię.- uśmiechnęła się słabo.- Możemy pójść teraz do sklepu, od razu weźmiemy małego.- starała się brzmieć całkiem normalnie.
- Dobrze, choć, może od razu zrobimy jakieś większe zakupy.

* * *

Sara wsunęła płytę do odtwarzacza DVD i złapała za pilota. Nic ciekawego nie dawali w telewizji, więc wypaliła na płycie jakiś nowy film z Angelina Jolie o którym głośno było w telewizji już od paru miesięcy.
- Na forach piszą, ze całkiem dobre.- powiedziała, kładąc na stoliku miskę z chipsami, talerz pełen koreczków i karton soku.- Z drugiej strony, wszystko co ma markę "Angelina Jolie" jest jeszcze przed wydaniem okrzyknięte za 'najlepsze'- dodała, kładąc się na brzuchu na rozłożonej kanapie.
- Hmm, o czym to? Wiesz, że ja nie jestem na bieżąco z filmami? Kiedy w ogóle ostatnio mieliśmy okazje coś oglądać?
- O jakichś płatnych zabójcach, bla bla... Kiedy ostatnio? Chyba w święta wielkanocne, jak byliśmy u moich rodziców i akurat nadawali Shreka...
- Tragedia... Hehe. - zaczął zajadać się chipsami. - Dla mnie ten film mógłby w ogóle nie lecieć i tak jest dobrze.
Jego narzeczona uśmiechnęła się, opierając głowę o jego ramię. Chociaż starała się sprawiać wrażenie spokojnej widział, jak parę razy spogląda w stronę sypialni.
- Myślałam, żeby jutro upiec ciasto...- szepnęła jeszcze.
 
Suryiel jest offline