Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-02-2009, 13:54   #10
Kud*aty
 
Kud*aty's Avatar
 
Reputacja: 1 Kud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłość
Kerwyn Sedilay

Kerwyn jeszcze długo leżał w łóżku po wyjściu Bergith. Wspominał jak dostał się do Harpich wiedźm. "Czy to wszystko nie stało się zbyt szybko?" - myślał przykrywając się kocem. Po chwili odrzucił jednak te myśli. Był człowiekiem, który żył chwilą i nie oglądał się za siebie. Ważne tylko było by sakwa nie była pusta a brzuch zawsze pełny. Dziwiło go, że kobiety potrafiły stworzyć tak dobrze prosperującą organizację. Nigdy by nie podejrzewał, że sam będzie jej członkiem, a co więcej, że znajdzie się w bliskich kontaktach fizycznych ze swoją zwierzchniczką. Harpie wiedźmy dawały mu ochronę przed licznym zagrożeniem ze strony reszty miasta, ale czy chroniły również od siebie? Takie myślenie zmobilizowało Kerwyna. Wstał z łóżka i przeciągnął się. Nie wyspał się dziś dobrze, gdyż część nocy zajęła mu jego nowa towarzyszka. Zdawał sobie sprawę, że jeśli zawiedzie w swym pierwszym zadaniu, zostanie wypisany z listy członków Harpi tak szybko jak się na niej znalazł oraz straci to, co każdy człowiek ceni sobie najbardziej: życie. Mimo tej całej wiedzy, mężczyzna ziewnął beztrosko i począł się spokojnie ubierać. Wiedział, że ma jeszcze trochę czasu do umówionej godziny tak więc postanowił coś zjeść. Ubrany poszedł do lady i tam zamówił posiłek z góry płacąc karczmarzowi. Kilka chwil później pochłaniał jajecznicę wraz z czerstwym chlebem. Po posiłku powoli wypił kufel piwa i ponownie udał się do pokoju. Tam przypiął do pasa pochwę z mieczem i założył kapelusz.

Pogoda dopisywała. Było ciepło a na błękitnym niebie powoli sunęły białe, gęste chmury. Delikatny wietrzyk muskał twarze delikatnie niwelując ogarniający wszystko zaduch. Kerwyn stanął przed karczmą i zaczął głęboko oddychać. Powietrze nie było świeże. Nie umywało się do tego, które ogarnia lasy, doliny czy góry. Niemniej jednak Sedilay napawał się nim. Miasto. Tak bardzo kochał miasta. Czuł się w nich bardzo dobrze. Lepiej było mu się maskować wśród budynków niż między drzewami, tak jak to musiał robić za starych czasów, łatwiej było się skradać i przede wszystkim - według Kerwyna - przeżyć.

Postał tak jeszcze chwilę po czym ruszył przed siebie. Po drodze zapytał przechodnia o ulicę Podleśną i otrzymawszy odpowiedź ruszył w jej kierunku. Trochę trwało zanim ją odnalazł. Często przeciskał się przez tłumy ludzi stojących przy kramach kupców. Wpadło mu w oko kilka przedmiotów, które chętnie by nabył, lecz świadomość, że ma do zrobienia coś ważnego pomogła mu odsunąć "nabywanie" przedmiotów na później. "Lepiej unikać teraz kłopotów..." - myślał Kerwyn. Stojąc już na ulicy Podleśnej rozejrzał się dokładnie. Szukał wzrokiem przedstawicieli prawa, lecz szybko przyszło mu do głowy, że mogli oni zostać kupieni. "Każdego można kupić, lecz nie każdego na to stać...". Następnie odszukał budynek z numerem 12 i przeszedł koło niego beztrosko. Teraz musiał tylko znaleźć "wiernych" o których mówiła Bergith...
 

Ostatnio edytowane przez Kud*aty : 04-02-2009 o 14:07.
Kud*aty jest offline